[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będzie czas tylko na jedną sal-wę.Za dziesięć sekund zbuntowany F-15 ze swymi bombami znajdzie sięnad Dimoną.Opadając najniżej jak tylko mógł, by dać czujnikom pociskówtło zimnego nieba, ustawił celownik na wciąż przyspieszającym Eagle.Początkowe wybuchy dzwięków staccato przeszły w dwa jednostajne tonyo różnych wysokościach, potwierdzające, że oba pociski zostały wycelo-wane i przygotowane do odpalenia.Przycisnął.Sidewindery były o połowę mniejsze od Sparrowów, ale i tak czuło sięich start.F-15 wierzgnął, jakby uderzony od przodu nagłym podmuchemwiatru, i Efraim zaczął zwalniać, by nie wyprzedzić celu, wznosząc się okilkadziesiąt metrów dla lepszej widoczności.Nie za wysoko, powiedziałsobie.Nie prowokuj tych Jastrzębi do uderzenia w niewłaściwy cel.Blizniacze pomarańczowe smugi zostawiane przez Sidewindery zmie-rzały prosto do Eagle prowadzonego przez Lieba.Rozwinęły już maksy-malną prędkość i zbliżały się do celu z szybkością dwukrotnie większą niższybkość tamtego.Miał on jednak duże fory na starcie.Czy zdołają godopaść, zanim zrzuci bomby? Tak, wyglądało na to, że im się uda!Jednak zrzucanie bomb najwyrazniej nigdy nie należało do planu zbun-towanego pilota.Kiedy pociski zbliżały się do jego rozgrzanych dysz, sa-molot zanurkował nagle po raz ostatni ku kopule migoczącej w dole jakklejnot: lot kamikaze, uzmysłowił sobie zdumiony Spasser.Lieb znajdowałsię zbyt nisko; nigdy nie udałoby mu się wyjść.Efraim, przerażony i zafa-scynowany, patrzył, jak jego dwa pociski na próżno próbują naśladowaćnagły manewr.Minęły szybko opadającego Eagle, wyładowując nagroma-dzone siły w grzmiącej eksplozji pośród wydm.Jednak gwałtowność ich uderzenia była niczym w porównaniu z deto-nacją, która w chwilę pózniej zakołysała samolotem Spassera.Kiedy podniebezpiecznie ostrym kątem przechylił dygoczącego Eagle, by uniknąćnadlatujących odłamków, miał wrażenie, że cała wioska leci mu na spotka-nie.Przez kilka sekund samolot spowijała gęsta chmura dymu i pyłu, wkabinie zrobiło się ciemno jak w nocy, a Efraim całkowicie stracił orienta-cję.Wreszcie ujrzał horyzont, a jego zachwiane zmysły wydały drżącym dłoniom i stopom polecenie wyrównania samolotu.Myśliwiec stanął w poziomie, a Spasser spojrzał za siebie na obrazzniszczenia.Na ziemię wciąż spadał deszcz pyłu i odłamków, dym falowałna gwałtownym wietrze spowodowanym potężną eksplozją.Tam, gdziejeszcze przed kilkoma sekundami wznosiła się majestatyczna wielopiętro-wa kopuła, teraz widział tylko gruzy.Zniszczenie było całkowite.Najmniej nagłaśniana i najbardziej kontro-wersyjna spuścizna, jaką Dawid Ben Gurion zostawił swemu młodemukrajowi, została usunięta - wymazana - przez te same amerykańskie bomby,które przeznaczono dla irackiego reaktora atomowego wzniesionego obokruin Babilonu, osiemset kilometrów na wschód.Zanim biało-niebieska Cessna zatrzymała się przed budynkiem admi-nistracyjnym bazy lotniczej na Synaju, Dawid Llewellyn miał okazję spoj-rzeć na komitet powitalny zgromadzony na asfalcie.Dwóch uzbrojonychżołnierzy egipskich stało po bokach umundurowanego oficera i mężczyznyw cywilnym ubraniu.Zdumiony, rozpoznał cywila.Takiej twarzy się niezapomina.Co on tu, u diabła, robi?Sir Roger Tawkesbury-Cream był nienagannie ubrany w jasno-brązowygarnitur gabardynowy bez jednej zmarszczki.W przeciwieństwie do spo-conego oficera i jego podkomendnych, wyglądał świeżo i zachowywał iścieangielski chłód.Ruszył w stronę samolotu, szczerząc w nieprzeniknionymuśmiechu żółte zęby w obciągniętej skórą czaszce.Posyłając zaledwie ski-nienie głowy Martinowi, wyciągnął kościstą dłoń do Dawida.- Llewellyn, stary druhu! Kto by pomyślał! Drugie przypadkowe spo-tkanie w innym obcym kraju.Przypuszczalnie równie przypadkowe jak pierwsze, pomyślał Dawid iostrożnie ujął wyciągniętą dłoń, pamiętając o miażdżącej sile drzemiącej wtym szkielecie.- Inny kraj muzułmański, Sir Rogerze.Wygląda na to, że to pańska spe-cjalność [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •