[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ukłonił się.- %7ływię głęboki i trwały podziw dla panny Rit-ter.Wszystkie inne uczucia w moim sercu pozostaną moją tajemnicą.Zachichotały jeszcze głośniej.- Przestań się wygłupiać.- Caroline spojrzałana niego, marszcząc brwi, i poprosiła swoje przyjaciółki o pomoc w sposób, któremu, jak wiedziała,nie mogły się oprzeć.- Prawdę mówiąc, jej wysokość zwróciła się do mnie, bym towarzyszyła Huntingtonowi w poszukiwaniach żony.Moje panie,kogo byście zaproponowały na żonę dla lordaHuntingtona?Rzucił jej spojrzenie, które obiecywało karę.Pomimo jego dziwnego stroju żadna z jej przyjaciółek najwyrazniej nie dostrzegała poważnychwad u Huntingtona, co oznaczało, że przypuszczenia Nevetta były słuszne.Bogaty, utytułowanyszlachcic musiał tylko być, a jego przyszła żona i tak by go znalazła.Zebranie młodych matron wokół Caroline wywołało zainteresowanie gości, a kiedy Caroline rozejrzała się po sali, zauważyła kilka par oczu, które umknęły w bok, zanim napotkały jej wzrok.Ludzie zaczynali sobie przypominać.Zaczynali podejmować decyzję.Wkrótce miała się przekonać,czy większość towarzystwa zagłosuje czarnymi kamieniami - a potem je podniesie i ją nimi obrzuci.Uniosła podbródek i wyprostowała ramiona.Ostatnim razem skuliła się i płakała.Tym razembędzie stała wyprostowana, opanowana, nie okazując słabości.Kiedy rozglądała się pewnym wzrokiem po sali, jeden z mężczyzn zrobił krok na-212przód.Obawiała się lorda Freshfielda, ale tego.tego się nie spodziewała.Jej ojciec.Na miły Bóg, jej ojciec był tutaj.Jak zwykle wyglądał i zachowywał się niczym zamożny kupiec, pulchny i konserwatywny, i wśródtych wytwornych i modnych ludzi sprawiał wrażenie, iż zabłądził tu przypadkiem.Kiedy się do niej zbliżał, głosy wokół ucichły.Ukłonił się, nie okazując cienia uczucia czy zainteresowania.- Mam nadzieję, że dobrze się bawisz na balu,córko.Zdenerwowana, odpowiedziała:- Tak, sir.- Dobrze, dobrze.- Stał obok niej przez kilkachwil, rozglądając się wśród tłumu.- Powiesz jegowysokości, że z tobą rozmawiałem?- Ach.- Teraz Caroline zrozumiała.To było publiczne okazanie ojcowskiej akceptacji.Ojciec wykonał ten gest na polecenie Nevetta.- Tak, sir,oczywiście.Ponownie się ukłonił i zniknął w tłumie.Dlaczego? O co mu chodziło?Znowu rozległy się głosy, i najwyrazniej akceptacja ze strony księcia i księżnej, jej przyjaciółeki jej ojca wpłynęła na wielu gości.Odpowiadałana pozdrowienia ludzi, których z trudem mogła sobie przypomnieć, a jeden mężczyzna podszedł bliżej.Hrabia de Guignard pojawił się u jej bokupierwszy, wszechobecny monsieur Bouchard podążał za nim.- Panno Ritter, niezmiernie się cieszę, że paniątu widzę.- Ukłonił się uprzejmie, z namaszczeniem całując jej odzianą w rękawiczkę dłoń.213- W ogrodzie pięknych angielskich róż jest panikrólową.Pani uroda nie przygasa, lecz rozkwitaz każdym dniem.- Och, niebawem przygaśnie - odparła prozaicznie.Nie chciała, żeby się do niej zalecał.Ani on, aninikt inny.Nie chciała, aby Nevett jej zarzucił, iżnie dopełniła swoich obowiązków.Goose zjawił się jak zwykle niemal od razu.Młody lord Vickers przyszedł za nim i wydusiłz siebie powitanie.Pojawił się także lord Routled-ge i, rzucając pełne wyższości spojrzenie pozostałym mężczyznom, ukłonił się.- Panno Ritter, poznaliśmy się na przyjęciu u jejwysokości.- Oczywiście, pamiętam pana.ty wyniosły cymbale.Zaskoczyła ją własnabrutalność.Był typem mężczyzny, którego czterylata temu uznałaby za wyjątkowo dobrą partię.Teraz jego arogancka pewność siebie działała jejna nerwy, i w jej zachowaniu wobec niego była nutka irytacji.Nie zauważył tego.- Czy mogę prosić panią do tańca? - Znowu sięukłonił, najwyrazniej oczekując, że Caroline zgodzi się z ochotą.- Nie tańczę.- Uśmiechnęła się, żeby złagodzićodmowę.- Jestem tutaj jako przyjaciółka rodzinylorda Huntingtona i byłoby niestosowne, gdybymzaczęła sobie dogadzać.- Z pewnością rodzina nie zabrałaby panina bal, jednocześnie nie życząc sobie, aby pani tańczyła.Monsieur Bouchard przysunął się, a smród cygarbył tak silny, że Caroline cofnęła się o krok.Poczu-214ła się niezręcznie; wydawał się miłym mężczyzną,nawet jeśli trochę nieokrzesanym, ale pachniał tytoniem, a zęby miał w kolorze herbaty.- Niczego mi nie zabronili, ja sama uznałam, żebyłoby to niestosowne.Mężczyzni z oburzeniem odwrócili się i spojrzeli na Huntingtona.A on, dyskutując o zaletach każdej debiutantkiz przyjaciółkami Caroline, nie miał pojęcia, co złego zrobił.Ale na jej oczach wszedł w rolę głupca.Wyciągnął swoją ogromną chusteczkę i zamachałnią jak flagą.- Co? Mój drogi hrabia de Guignard! Mój drogi monsieur Bouchard! Dlaczego tak wrogona mnie patrzycie? - Spojrzał na swoją purpurowąkamizelkę.- Chodzi o mój strój, prawda? Odkryliście moją szaradę.- Jaką szaradę? - Monsieur Bouchard zjeżył sięjak pies, który złapał trop.- Ubrałem się dzisiaj niewłaściwie, ponieważ.ponieważ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]