[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Gdyby był ostrożny, zapewne żyłby teraz - rzucił sucho Spence.- A szkoda, że nie żyje - podchwycił młody farmer.- Teraz dopiero widzę, jak pokpiłem sprawę.Gdybym był mniej ważny, mógłbym dowiedzieć się czegoś bardzo ciekawego.Powinienem udawać, że jestem klientem.Ale głupio mi było.Przecież my nie moglibyśmy nigdy przelicytować Rosaleen i Dawida.Niełatwo by nam zmobilizować pięćset funtów, nawet wspólnymi siłami.Komisarz sięgnął po złotą zapalniczkę.- Widział pan to kiedy?Ponownie zmarszczka ukazała się między brwiami Rowleya.- Chyba widziałem.ale nie pamiętam, gdzie i kiedy.Wydaje mi się, że niedawno, nie jestem jednak pewien.Nie pamiętam.Wyciągnął rękę, lecz komisarz nie podał mu zapalniczki.Odłożył ją i pokazał szminkę do ust.- A to pan widział?- Nie znam się na takich rzeczach, panie Spence - odparł z uśmiechem młody farmer.Policjant musnął pomadką wierzch swojej dłoni i z powagą jął obserwować plamkę.- Powiedziałbym, że odcień stosowny dla brunetki - bąknął.- Wy, policjanci, musicie znać się na wszystkim - zauważył Rowley wstając z uśmiechem.- I w dalszym ciągu nie wie pan, komisarzu, nie podejrzewa nawet, kim był nieboszczyk?- A pan coś podejrzewa, panie Cload?- Nie.Ale się zastanawiam.Tylko on mógł wskazać drogę do Underhaya.Po śmierci tego gościa.Cóż, łatwiej znaleźć igłę w stogu siana niż pierwszego męża Rosaleen.- Sprawa nabierze rozgłosu, panie Cload.Proszę pamiętać, że w swoim czasie wiele szczegółów trafi do prasy.Jeżeli Underhay żyje, może przeczytać to i owo i wtedy sam się chyba zgłosi.- Być może - bąknął Rowley z powątpiewaniem.- Nie liczy pan na to, panie Cload?- Czy ja wiem?.W każdym razie myślę, że Dawid Hunter wygrał pierwszą rundę.- Nie sądzę - mruknął komisarz, ale kiedy Rowley wyszedł, sięgnął po złotą zapalniczkę i jeszcze raz obejrzał inicjały D.H.- Kosztowne cacko - powiedział do sierżanta Gravesa.- Nie z produkcji masowej.Łatwo będzie sprawdzić u Greatorexa czy gdzieś indziej przy Bond Street.Pan się tym zajmie, sierżancie.- Tak jest, panie komisarzu.Z kolei Spence obejrzał uważnie zegarek.Szkiełko było stłuczone.Wskazówki zatrzymały się na dziewiątej dziesięć.Komisarz spojrzał na podwładnego.- Rzeczoznawca oglądał zegarek?- Tak, panie komisarzu.Główna sprężyna pęknięta.- A mechanizm wskazówek?- Działa, panie komisarzu.- Co, pańskim zdaniem, Graves, mówi nam ten zegarek?- Wskazuje dokładny czas morderstwa - odparł sierżant z przekonaniem.- Gdyby pan służył w policji równie długo jak ja, traktowałby pan z większą rezerwą oczywiste dowody w rodzaju uszkodzonego zegarka.Takie coś może świadczyć o prawdzie, lecz równie dobrze może być starym, wypróbowanym trickiem.Trzeba tylko nastawić wskazówki na poręczną godzinę, rozbić zegarek i sprokurować murowane alibi.Ale starego wróbla nie weźmie się na takie plewy.Zostaje szerokie pole do domysłów na temat czasu popełnienia zbrodni.Według orzeczenia lekarskiego śmierć nastąpiła miedzy ósmą wieczorem a jedenastą w nocy.Graves odchrząknął znacząco.- Edwards, Ogrodnik z „Furrowbank” - powiedział - twierdzi, że o pół do ósmej widział, jak Dawid Hunter wychodził z domu bocznymi drzwiami.Pokojówki nie wiedzą, że on przyjechał tutaj.Są przekonane, że był w Londynie z panią Cload.Ale na to wygląda, że facet kręcił się w okolicy.- Tak - bąknął komisarz.- Ciekawym, co on powie o swoich poczynaniach.- Chyba to prosta sprawa? - mruknął Graves oglądając inicjały na zapalniczce.- Hm.- chrząknął komisarz wskazując szminkę.- Należy jeszcze wyjaśnić ten drobiazg.- Cóż, panie komisarzu, szminka mogła zawieruszyć się pod szafą i długo leżeć.- Sprawdziłem tę okoliczność - odparł Spence.- Od trzech tygodni kobieta nie zajmowała „piątki”.Służba jest dziś nie na poziomie, sądzę jednak, że raz na trzy tygodnie sprząta pod meblami.A w ogóle „Pod Jeleniem” jest czysto i porządnie.- O ile wiadomo, Arden nie miał do czynienia z żadną kobietą - bąknął sierżant.- Właśnie.Dlatego nazywam tę szminkę czynnikiem niewiadomym.Sierżant Graves chciał powiedzieć Cherchez la femme, ale ugryzł się w język.Miał doskonały francuski akcent, wolał więc nie denerwować tym przełożonego.Był taktownym młodym człowiekiem.ROZDZIAŁ SIEDEMNASTYKomisarz Spence obejrzał z zewnątrz „Shephen’s Court” w Mayfair, zanim przestąpił próg gustownego portalu.Budynek, położony skromnie w sąsiedztwie Shepherd’s Market, był spokojny, luksusowy i nie rzucający się w oczy.W hallu Spence poczuł pod nogami gruby dywan.Stała tam sofka kryta czerwonym aksamitem i żardyniera pełna kwitnących roślin.Naprzeciw drzwi wejściowych znajdowała się winda, a obok windy klatka schodowa.Drzwi w prawo opatrzono napisem: administracja.Spence popchnął je i znalazł się w pokoju przedzielonym ladą, za którą stał stół do pisania i dwa krzesła.Jedno z nich umieszczono przy stole, drugie, bardziej ozdobne - pod ostrym kątem do okna.W pokoju nie było nikogo.Policjant odnalazł dzwonek umieszczony pod blatem lady.Nacisnął go raz, a gdy nie odniosło to skutku - drugi.Po chwili otwarły się drzwi w głębi pokoju i ukazały postać w imponującym mundurze, godnym cudzoziemskiego generała lub nawet feldmarszałka.Jednakże dygnitarz odezwał się jak londyńczyk, i to nie wykształcony londyńczyk:- Pan uważa?- Chciałbym odwiedzić panią Cload.- Trzecie piętro.Uprzedzić przez telefon?- Pani Cload jest w domu? - podjął komisarz.- Nie mam pojęcia, gdzie bawi teraz: w Londynie czy na wsi?- Jest u nas od soboty, proszę pana.- A pan Dawid Hunter?- Także samo.- Nie wyjeżdżał nigdzie?- Nie wyjeżdżał, proszę pana.- Czy ostatnią noc spędził w apartamencie?- Co to ma znaczyć? - obruszył się nagle feldmarszałek.- Chcesz pan wiedzieć wszystko o naszych lokatorach?Spence pokazał legitymację służbową, więc feldmarszałek przycichł i okazał chęć współdziałania.- Stokrotnie przepraszam - bąknął.- Ale skąd mogłem wiedzieć, prawda?- Nie szkodzi.Czy pan Hunter spędził ostatnią noc w domu?- Tak, panie komisarzu.To znaczy.według mojej najlepszej wiary, spał u siebie.Nic nie mówił, że wyjeżdża.- A wiedziałby pan o tym, gdyby wyjechał nic nie mówiąc?- Prawdę powiedziawszy, nie.Nasi goście przeważnie mówią, jeżeli wyjeżdżają
[ Pobierz całość w formacie PDF ]