[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdzie ty ciągle chodzisz?- Mam różne sprawy do załatwienia.- Jakie sprawy?- Różne.Nie bądz wścibska.- Do tej pory nie miałeś.- Bo nie miałem.A teraz mam.- I to są takie ważne sprawy, że nie możesz się zająć remontem?- Tak.To są takie ważne sprawy, że nie mogę zająć się remontem.- Jakie?- A co to, przesłuchanie? To nie twój interes.Fuksja popatrzyła spod oka, aMaks się zmieszał; Poczuł się nieswojo.Spotkania z Anetą stwarzały coraz więcej kłopotów.Sabina zrobiła się po-dejrzliwa.Maks kombinował i kręcił, ale że obie panie miały pracę zmianową, więcudawało mu się uniknąć konfliktów i konfrontacji.Po prostu umawiał się wtedy,kiedy Sabina była w pracy, a Aneta akurat nie miała dyżuru.Ale mimo to czułsię zmęczony tą sytuacją.Niby nic istotnego się nie zdarzyło.Spotykał się z Anetą tylko w kawiarni,czasem szli razem do kina.Czasem pozwalała się cmoknąć w policzek, potrzy-RLT mać za rękę, przytulić na pożegnanie.I tyle.Nigdy te spotkania nie przekroczyłygranic relacji towarzyskich.Niby nic się nie zdarzyło.A jednak się zdarzyło.Maks tęsknił za większą bliskością, za dotykiem.Ale Aneta go zwodziła.Nie liczył na to, że Aneta się rozwiedzie.Dawno już pozbył się złudzeń.Aletrudno mu było zrezygnować ze spotkań, z tej cudownej atmosfery zakochania.Czuł się tak, jakby cofnął się czas, jakby znów miał dwadzieścia lat.Chwytał tencudowny dar, ten cud, który los mu dał w prezencie, i wiedział, że nie utrzymago długo, że wymknie mu się z rąk jak motyl, którego nie można zamknąć wdłoniach i któremu w końcu trzeba pozwolić odlecieć.I to właśnie było najgor-sze, że nic nie można było zrobić.Ale nie potrafił zerwać z nią i zrezygnować ztego, co przeżywał.Wiedział, że to ostatnia miłość jego życia, że więcej takichprezentów od losu nie dostanie i chciał ją przeżyć do końca.Kiedyś Aneta powiedziała:  Im wcześniej się rozstaniemy, tym lepiej.Tymmniej będzie bolało".Ale wiedział, że będzie bolało.Tak samo jak wtedy, kiedy rozstali się po razpierwszy.Zbliżający się okres urlopowy nie sprzyjał widocznie pracy sądu i prokuratu-ry, bo sprawa Fuksji uległa jakiemuś dziwnemu zawieszeniu.Nic się nie działo.Sabina mogła już tylko czekać.Za radą Flory odwiedziła uroczego pana mecenasa, nasłuchała się komple-mentów i miłych słówek i była już o krok od rezygnacji z jego usług, kiedy na-gle, ku zdumieniu Sabiny, zaczął mówić konkretnie i rzeczowo.Bardzo rzetelnienaświetlił Sabinie wszystkie aspekty sprawy, poprosił o pełnomocnictwo i po-wiedział, co ma zamiar zrobić w najbliższym czasie.RLT Po kilku dniach Sabina dostała kopię pisma procesowego i na odręcznejkartce informację, że w prokuraturze sprawa jest na dobrej drodze.Odetchnęła.Miała wrażenie, że ktoś zdjął jej ciężar z serca i że wreszcie może spać spo-kojnie, bo sprawą zajął się ktoś, komu może zaufać.A ostatnio z tym zaufaniem nie było dobrze.Zwłaszcza jeśli chodzi o zaufa-nie do Maksa.Sabina była coraz bardziej zaniepokojona jego zachowaniem.Ktowie, czy Flora nie ma racji i czy on nie ma czegoś na sumieniu.Unika jej wzro-ku, śpi w salonie, ucieka od rozmów.I ciągle gdzieś wychodzi.A udaje, że nicsię nie dzieje.Ale ile razy Sabina dzwoni na domowy telefon, to nigdy go nie maw domu.Teraz, kiedy jest jej najbardziej potrzebny, zaczął się od niej oddalać inie mogła na niego liczyć.Potrzebowała wsparcia w sprawach sądowych, przykupnie i remoncie domu, a wyglądało na to, że wszystkie kłopoty spadną na nią.Sabina zastanowiła się, czy przypadkiem nie jest o niego zazdrosna.O Maksa?Nonsens.Po prostu nie lubi niczego tracić bez własnej decyzji.Nawet staregofotela czy znoszonych kapci nikt mi nie będzie zabierał bez mojej zgody.A codopiero faceta, myślała.Któregoś dnia zamieniła się więc z koleżanką na dyżur i wyszła z domu,udając, że idzie do pracy.Będę go śledzić, pomyślała, jak w kiepskim romansi-dle.A jeśli wyśledzę, to co? Co zrobię? Brakło jej wyobrazni.Dobre wychowa-nie nie dopuszczało scenariusza z biciem i szarpaniem panienki za włosy.Więcco? Powiem jak Flora:  Do widzenia panu i proszę się wyprowadzić"? To byłobynajłatwiejsze.Ale czy najmądrzejsze? I czy wobec tego warto psuć dotychcza-sowy układ, który co prawda nie był może idealny, ale trwał i stanowił oparciedla niej i dla dzieci? Z drugiej strony - co Maksa trzyma w tym układzie? Dziecinie są jego, mieszkanie nie jest jego, a Sabina? Należę do niego, czy nie? - zasta-nawiała się.Maks nigdy nie wzbudzał w niej płomiennych uczuć.Ale nie potrafi-ła już sobie wyobrazić życia bez jego obecności.Więc może przeczekać? Uda-wać, że nic się nie dzieje? A jeśli ten układ i tak się rozpadnie? Jeśli któregośdnia powie, że odchodzi? Więc może lepiej uprzedzić tę sytuację?Przeszła na drugą stronę ulicy i weszła do baru.RLT Usiadła przy oknie i zaczęła obserwować bramę domu, w którym mieszkała.Ale nic się nie działo.Minęła godzina i Sabina zaczęła się czuć głupio.Siedzę tui patrzę na ulicę jak jakaś idiotka, myślała.Przecież każdy widzi, że kogoś śle-dzę.A kogo może śledzić kobieta w średnim wieku? Jasne, że zdradzającego jąmęża.Wystawiam się na pośmiewisko.Ile można siedzieć nad jedną kawą? Jużzamierzała wyjść, kiedy w bramie zobaczyła Maksa.Wyszedł, rozejrzał się iskierował do przystanku tramwajowego.I co teraz? Kiedy wyjdę, natychmiastmnie zobaczy.Takie akcje udają się tylko w filmach.Podjeżdża taksówka i za-zdrosna żona jedzie za niewiernym mężem.A skąd tutaj wziąć taksówkę? Mimoto wyszła z baru.Maks stał na przystanku zamyślony, nie rozglądając się.Jeślimnie zobaczy, powiem, że właśnie przyjechałam ze szpitala, bo koleżanka się zemną zamieniła.Ech, i po co ja tak kręcę? Ma kochankę, to niech ma.I tak pewniemnie zamkną w kryminale, więc dlaczego mam mu stawać na przeszkodzie wułożeniu sobie życia? No, tak, ale jeszcze przecież mnie nie zamknęli.A jeśli wogóle mnie nie zamkną, a on odejdzie? To trudno.Niech sobie idzie.Nie będę sięwygłupiać i tropić go jak Sherlock Holmes w spódnicy.Trzeba mieć trochę god-ności.Sabina zawróciła i poszła do domu.Zrobiła sobie herbatę, usiadła w fotelu i zaczęła przeglądać gazety.Dawnojuż nie zdarzyło się jej odpoczywać w takim komforcie - cisza, spokój, nikt nieprzeszkadza, można robić co się chce.Niedługo jednak było jej dane cieszyć sięwypoczynkiem.Z błogostanu wyrwał ją dzwonek telefonu.Dzwoniła Fuksja.- Mogę do ciebie przyjechać?- Co za pytanie! Oczywiście możesz.To jest przecież twój dom.- A jest Maks?- Nie ma.Gdzieś wyszedł.- Znowu?- Znowu.- Gdzie?RLT - Nie wiem.Jak chcesz się z nim widzieć, to zadzwonię do ciebie, kiedywróci.- Nie.Nie chcę się z nim widzieć.Dopiero się przecież z nim widziałam.Chcę trochę pobyć w domu.A Robert jest?- Też nie ma.Zostawiłam go na dodatkowych zajęciach w szkole.Będzie oczwartej.Maks go przyprowadzi.- Dobrze.To ja zaraz przyjadę.Skąd taka nagła zmiana? - zastanawiała się Sabina.Widocznie ten remonto-wy bałagan zaczął jej już doskwierać.Bo chyba nie zatęskniła nagle za nami?Fuksja weszła trochę niepewnie, pozwoliła się przytulić i pocałować w poli-czek, ale ciągle z jakąś rezerwą.Sabina zapytała, czy zrobić jej coś do picia albojedzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •