[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No proszę! Wszystko jasne! - zawołał król, który zerwał się z tronu takgwałtownie, jakby ukryta w nim była sprężyna i zaczął chodzić tam i zpowrotem przed kominkiem.- Dziewczynka! A czyje to dziecko? Nie trudz sięodpowiedzią, sam to powiem: ojcem jest twój małżonek, Filip de Selongey, zktórym, wbrew temu, co twierdzisz, spotkałaś się potajemnie.I w tym miejscuten przeklęty list nie kłamie! Nawiązałaś kontakt z, jak to określasz, środowiskiem zbuntowanym", innymi słowy ze swoim drogim małżonkiem,ale oczywiście trudno było ci poinformować mnie, że jesteś w ciąży, skoro niemiałem pojęcia, gdzie przebywa ten czart Selongey.To dlatego się ukryłaś.Jak widzisz, wiem wszystko!Ogłuszona Fiora usiadła na piętach, nie przejmując się protokołem.- Co to za brednie?! - zawołała bez owijania w bawełnę, acz niezbytgrzecznie.- Ja miałabym zadać sobie trud ukrywania narodzin córki megomałżonka? Córki, którą nazwałam Lorenza-Maria?- Lorenza?- Oczywiście.Wszyscy z mojego najbliższego otoczenia mogą topotwierdzić: to dziecko nie tylko nie jest owocem mojego związku zukrywającym się buntownikiem, ale w dodatku to przed nim najbardziej staramsię ukryć jego istnienie.gdyż urodziło się w wyniku mojego romansu zLorenzem Medyceuszem.Przecież nie taiłam przed tobą, że byłam jegokochanką?- Istotnie, ale.- Obecnie mój mąż wie już wszystko o moich relacjach z Lorenzem, aponieważ jest dla mnie na zawsze stracony, nie ma żadnego powodu, bympozbawiała się miłości mojej córeczki i zamierzam ją odzyskać.- A więc prawdą jest, że spotkałaś się z hrabią de Selongey? Gdzie? Kiedy?- Około trzech tygodni temu, w Nancy, w klasztorze Matki Boskiej.- Na Boga! A więc to tam się ukrywa? W jednej chwili Fiora była na nogach, poderwana przypływem dumy.- Powiedziałam królowi o tym, bo on się wcale nie ukrywa! Postanowił tamzamieszkać, by móc codziennie modlić się na grobie księcia Karola, ostatniegowładcy Burgundii i jedynego pana, jakiego kiedykolwiek uznawał.Pewnegodnia, może już nieodległego, złoży śluby wieczyste.Powoli Ludwik XI podszedł z powrotem do tronu i wyciągnął się na nim,okrywając rękami dębowe, rzezbione lwy stanowiące podłokietniki.Wydawałsię pogrążony w głębokim zamyśleniu.- Chce zostać mnichem? Czyżby już cię nie kochał? - powiedział z ironią,która zraniła młodą kobietę.- Mogłam namówić go do wyjazdu - westchnęła.- Ale.ceną byłobykrzywoprzysięstwo.- Jakie?- Zażądał, żebym przysięgła.przed Bogiem, że nigdy nie należałam doLorenza.Nie mogłam.Pochłonięta wspomnieniem tej strasznej chwili Fiora nawet nie odwróciłagłowy, kiedy drzwi otworzyły się ponownie z lekkim skrzypnięciem.Naglerozległ się krzyk:- Moje jagniątko!W następnej chwili Fiora znalazła się w ramionach Leonardy, przytulając siędo niej z cudownym uczuciem wyzwolenia i wyciszenia.- Leonarda! Moja Leonarda! Och, mój Boże!- Dosyć tego! - zagrzmiał Ludwik XI.- Kobieto, nie sprowadziłem cię tutaj,by przyglądać się rozczulającym scenom, lecz po to, by zadać ci kilka pytań.- Ja też ci jedno zadam, Sire! - zawołała Leonarda.- Co jej zrobiłeś, że jest wtakim stanie?Zdumionemu Ludwikowi XI odebrało głos w obliczu hardości starej panny,która ośmieliła zwracać się do niego tonem używanym przez strażnika wobeczłapanego na ulicy złodziejaszka.- Na Boga, kobieto, chyba zapominasz, kim jestem?- Nie.a jesteś wielkim królem.Ale ona, ta biedna mała, której odmówionochyba wszelkiego szczęścia na tej ziemi, znaczy dla mnie więcej, niż gdybybyła moim własnym dzieckiem! Zadawaj więc tyle pytań, ile tylko chcesz, alenie rozdzielaj nas więcej!- Jak dowiedzieć się prawdy? - wymamrotał król.- No cóż! Spróbujmymimo wszystko!.Na początek, co wiesz o dziecku, które urodziło się tejwiosny w Suresnes? - To, co można o nim wiedzieć, Sire.Nazywa się Lorenza.To mówiwszystko.- Dobrze, dobrze! Przejdzmy do innej sprawy.Czy wiadomo ci coś na tematlistu napisanego prawie rok temu przez panią de Selongey do donny CatarinySforzy i powierzonego przez nią Jego Ekscelencji kardynałowi-legatowi?- Kardynałowi delia Rovere? Oczywiście! Biedny aniołek, miała z tegopowodu mnóstwo kłopotów.- A więc rozpoznasz go bez trudu.Oto on! Leonarda, zmuszona wypuścić zObjęć Fiorę, wzięła z szacunkiem z rąk króla podawany list, przeczytała go, apotem z obrzydzeniem rzuciła na podłogę u stóp króla.- Co za obrzydlistwo! Mam nadzieję, Sire, że nie pomyślałeś, że to donnaFiora jest autorką tego haniebnego świstka?- To jej pismo, jej pieczęć i.- A przede wszystkim to dzieło genialnego fałszerza! Jeśli go znajdziesz,Sire, każ go natychmiast powiesić, najlepiej w towarzystwie tego, który dał citen szmatławy list.- To jeden z naszych najwierniejszych doradców!Bez najmniejszych zahamowań i ku przerażeniu Fiory, stara panna zaczęłasię śmiać.- Założę się, że tym wiernym doradcą jest ten Oliwer le Daim.czyli Diabeł,jak mówią tutejsi ludzie?- Diabeł? - zapytał król, żegnając się pospiesznie kilka razy, a potem całującwiszący na jego szyi medalik.- Trzeba przyznać, że to przezwisko dosyć dobrze do niego pasuje.Ponadtozrobiłby wszystko, by ten piękny Dom w Barwinkach, w którym byłyśmy takieszczęśliwe, trafił w jego ręce.Próbował nawet nas zabić!- Zostawmy to na razie.Twierdzisz zatem, że ten list jest fałszywy?- Dałabym sobie za to rękę uciąć.Zresztą, jeśli zechcesz mi wybaczyć,wrócę za chwilę.Zebrawszy długą suknię ze śliwkowego aksamitu, opuściła komnatękrólewską tak szybko, jak jej na to pozwalały nogi, od dawna nie pierwszejmłodości.Król i Fiora spojrzeli na siebie ze zdumieniem.- Ale.dokąd ona poszła? - szepnęła młoda kobieta, mówiąc raczej dosiebie, niż pytając.Ludwik XI odpowiedział jej, także z wielką naturalnością:- Tam, gdzie ją umieściłem z twoim synem: do apartamentu zajmowanegoprzez moje córki, kiedy przebywają w Plessis, co nie jest częste.- I doda! z nagłą złością: - Chyba nie myślałaś, mam nadzieję, że jestem tak okrutny, bywsadzić do więzienia dwuletnie dziecko?Fiorę zalała fala wielkiej radości, sprawiając, że zapomniała, jak niepewneczy nawet niebezpieczne może być jej własne położenie, zależne od człowiekao takim charakterze, jaki miał ten dziwny władca.Mały Filip byt tuż obok,może uda jej się uzyskać pozwolenie, by choć przez chwilę go przytulić?Nie starczyło jej czasu na dalsze wątpliwości.Wróciła Leonarda, niosącjakieś kartki.Rozwiązawszy owiniętą wokół nich wstążkę, podała je królowi zukłonem, nieco może spóznionym.- Ja, Sire - wyjaśniła - niczego nie wyrzucam.Zwłaszcza tego, co jestnapisane.- Co to jest? Wygląda na jakieś brudnopisy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •