[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chauncy wydawał się zdezorientowany. Stworzymy strefę buforową, zaorzemy pas ziemi o szerokościtrzydziestu metrów pomiędzy plantacją kukurydzy zwykłej azmodyfikowanej.  Mimo to Addison i Markham w artykule z czerwca 2002,opublikowanym na łamach  Journal of Biomechanics" stwierdzili, żeistnieją dowody na występowanie krzyżówek dokonywanych przezzmodyfikowaną genetycznie kukurydzę w odległości sięgającej nawetkilku kilometrów od granic pola eksperymentalnego.Z pewnością zna panten artykuł, doktorze Chauncy? Addison i Markham, kwiecień. Znam go!  rzucił Chauncy. Musi pan zatem znać także prace Engelsa, Traumeraia i Greena,którzy wykazali, że szczep 3PJ-5 genetycznie zmodyfikowanej roślinyuprawnej produkuje pyłek zabójczy dla monarcha, gatunku dużegotropikalnego motyla.Nawiasem mówiąc, czy pracuje pan właśnie zeszczepem 3PJ? Owszem, ale przypadki śmierci motyli występują jedynie wówczas,gdy skupienie wyniesie więcej niż sześćdziesiąt ziaren pyłku na milimetrkwadratowy. Skupienie to występuje na obszarze minimum trzystu metrów wkażdą stronę od granicy pola eksperymentalnego, zgodnie z tym, co napodstawie badań na uniwersytecie w Chicago napisano w artykuleopublikowanym w  Proceedings of the Third Annual". Znam ten cholerny artykuł! Nie musi mi go pan cytować! To świetnie, doktorze Chauncy.Pytam zatem raz jeszcze  jakzamierza pan zapobiec krzyżowaniu roślin i jak zamierza pan ochronićmiejscową populację motyli? O to właśnie chodzi w tym eksperymencie, Pendergast! To sąproblemy, które staramy się rozwiązać. Zatem Medicine Creek ma być w istocie świnką morską, na której chcecie testować potencjalne rozwiązania tych problemów?Chauncy przez chwilę nie był w stanie wydobyć z siebie głosu.Wyglądał, jakby miał dostać ataku apopleksji.Zdaniem Corrie przegrał nacałej linii. Czemu miałbym tłumaczyć się z mojej jakże ważnej pracyjakiemuś.pieprzonemu glinie?Zapadła cisza.Chauncy ciężko oddychał, pot ściekał mu z czoła, widaćteż było ciemne plamy formujące się pod pachami jego marynarki.Pendergast odwrócił się do Corrie. Chyba nic tu po nas.Zapisała pani wszystko, panno Swanson? Słowo w słowo, włącznie z  pieprzonym gliną" na samym końcu.Zamknęła z trzaskiem notes, wsunęła pióro do skórzanego futerału przynotatniku, po czym uśmiechnęła się promiennie do trzech mężczyznsiedzących przy stole.Pendergast skinął głową i odwrócił się, by odejść. Pendergast  rzucił Ridder.Głos miał cichy i bardzo lodowaty.Na widok wyrazu jego twarzy Corrie mimowolnie zadrżała.Pendergastprzystanął. Słucham?Oczy Riddera zalśniły jak bryłki miki. Przeszkodził pan nam w lunchu i zdenerwował naszego gościa.Czynie powinien pan powiedzieć mu czegoś jeszcze, na odchodne? Nie sądzę. Pendergast zamyślił się przez chwilę. No, chyba żepozwolę sobie z tej okazji zacytować Einsteina:  Jedyną rzeczągrozniejszą od niewiedzy jest arogancja".A doktorowi Chauncy'emu mogętylko powiedzieć, że połączenie tych dwóch cech wydaje się jeszcze grozniejsze.Corrie i Pendergast przeszli przez zacienioną alejkę przy kręgielni iwyszli na skąpany w słońcu parking.Gdy wsiedli do samochodu, nie mogąc się już dłużej powstrzymać,Corrie wybuchnęła śmiechem.Pendergast spojrzał na nią. Rozbawiona? Pewno, że tak.Ale dał pan Chauncy'emu popalić. Już po raz drugi słyszę ten ciekawy zwrot.Co on właściwieoznacza? To oznacza, że zrobił pan z niego głupca.Pokazał mu pan, jaki zniego dureń. Gdybyż tak było.O Chauncym i jemu podobnych możnapowiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że są głupcami, i właśnie przez tosą jeszcze bardziej niebezpieczni. TRZYDZIEZCI Była już dziewiąta, kiedy Corrie wróciła do Wyadham Parke Estates,osiedla przyczep za kręgielnią, gdzie mieszkała z matką.Po odwiezieniuPendergasta pojechała jeszcze do swojej sekretnej czytelni przy drodze doelektrowni, aby zabić czas.Kiedy jednak zaszło słońce, ogarnął jąnarastający niepokój i postanowiła pojechać do domu.Ostrożnie otworzyła rozchybotane frontowe drzwi i zamknęła je za sobąbezgłośnie, ta umiejętność była efektem wieloletnich ćwiczeń.O tej porzematka powinna spać jak zabita.Była niedziela, matka miała dzień wolny izapewne od bladego świtu zaglądała do butelki.Mimo to ostrożnościnigdy za wiele.Dziewczyna wślizgnęła się do kuchni.Przyczepa nie byłaklimatyzowana i wewnątrz panowała straszna duchota.Otworzyła kredens,wyjęła paczkę płatków Cap'n Crunch, miseczkę i napełniła ją powoli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •