[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wystarczy, że jedno z nas madobrze ułożone w głowie.Temat uważam za całkowicie wyczerpany i przechodzędo spraw w innych listach, na które nie zdążyłam jeszcze odpowiedzieć.Otóżkupony.Nie ma prawie listu, żeby Pan nie proponował mi przysłania czegoś.Bardzo to sobie cenię, ogromnie wzrusza mnie ta troska, ale nie chciałam, aby to,co się między nami wiąże, było zmącone sprawami finansowymi.Dlatego takkategorycznie odmawiam.Mam już jednak dość użerania " się z Panem na tentemat i w tym jednym wypad-ku godzę się na przesyłkę.Raz wreszcie zapanuje spokój i oboje odetchniemy.Jest przecież tyle przyjemniejszych tematów.Chociażby Pańskie zęby.Jak wynikaz pewnego komentarza, są śliczne, zdrowe i mocne.Ale nie gryzie Pan, prawda?A jeżeli tak, to dlaczego? A jeżeli nie, to też dlaczego? Co do czarnego łba, jakiPan podobno nosi, owszem, aprobuję.Mężczyzna powinien być przede wszystkimbrunetem.Serce koniecznie zdrowe.Wszystko więc się zgadza i pasuje.Odsamego początku nie wątpiłam przez moment, że z tą brzydotą to Pan bardzoprzesadza.A to, że się Pan sobie nie podoba, to nie szkodzi.No, ale jak tak jużsobie różne rzeczy oglądamy, to muszę się pochwalić, że i moje zębyprzypominają kostki cukru, a i serce zdrowe jak u wyścigowego konia.Napocieszenie jednak powiem Panu, że i ja mam nienadzwyczajny nos.Kiedyśokropnie się tym martwiłam, ale kiedy, przyszły poważniejsze kłopoty, przestałamo tym myśleć.A swoją drogą, to bardzo jestem ciekawa mego przyszłego Ty",chociaż wygląd zewnętrzny nie jest dla mnie sprawą najistotniejszą.A w naszymkonkretnym wypadku nie ma już znaczenia.Niemniej jednak mógłby Panwreszcie przysłać dawno obiecanąfotografię.Ja umowy dotrzymałam, chociażnie wychodzę najlepiej na zdjęciach.Mam bardzo żywą mimikę, czego żadnafotografia nie może oddać, i dlatego na każdym zdjęciu jestem trochę inna.Wiem,że Pan bardzo dużo przeżył.Powiedziała mi o tym mimochodem wspomnianadata: Teheran 1942 rok.Wszystko już wiem.Jest mi Pan przez to jeszcze bliższy.Iogromnie się cieszę, że potrafi Pan zreperować wieczne pióro, zegarek i szufladę.Nie cierpię mężczyzn, dla których każdy drobiazg urasta do problemu i sązupełnie bezradni, gdy przepalą się korki albo żelazko.Reginaldzie, jest Pan miły i kochany.Jak wynika z wszystkich listów, jest Panskończonym dżentelmenem, świetnie wychowanym i w ogóle wyróbprzedwojenny.Ach, jak mi się Pan podoba! Polna Gruszo ", to dobrze, że niejest Pan wiotki, ponieważ liczę na to, że będzie mnie Pan nosił na rękach.Proszęsię nie przerażać, nie będę tego wymagała od rana do nocy.Wystarczy, jakprzeniesie mnie Pan przez próg swego domu, gdy się tam pewnego dnia zjawię.Nie jestem przesądna, ale w tym jednym wypadku nie ustąpię!%7łebym nie zapomniała.Jeszcze raz chcę zapytać o coś w związku z naszymbruderszaftem.Czy tylko raz się całuje, czy trzy razy? Ktoś mi kiedyś usiłowałwmówić, że z całą pewnością trzy, ale jak jest naprawdę? Muszę wiedzieć, bo tojednak ważne dla tak konsekwentnej kobietyjakja! Zwłaszcza że zbliża się termintej naszej uroczystości na odległość ".Przedwczorajszej nocy śniło mi się, że przyjechał Pan do mnie w odwiedziny,ale ze swymi Rodzicami (Papa miał wąsy).Działo się to wszyst-ko w jakimś ponurym, nieznanym mieszkaniu.Pan siedział przy stole i byłogromnie niezadowolony, robił wymówki, że niepotrzebnie Pana zaprosiłam, żenie ma tu nic ciekawego i że zaraz Pan wyjeżdża.Rodzice siedzieli na krzesłach itakże byli zupełnie nieprzystępni.Wcale się nie odzy\vali, tylko zerkali na mnie zniechęcią.Ja natomiast wychodziłam z siebie, żeby ich jakoś rozruszać.Recytowałam dziecinne wierszyki mojej Ewy, bawiłam się skakanką podrzucałampiłkę i wciąż wymyślałam coś nowego, proponowałam przeróżne zabawy.Nic ztego nie wychodziło.Wreszcie zjednałam sobie Pańskiego Ojca.Uśmiechnął siędo mnie.Pózniej Pańska Matka bawiła się ze mną dużą, kolorową piłką a Panbez przerwy mówił, że ma tego wszystkiego dość i że się Pan rozczarowałWreszcie rzuciłam w Pana piłką i krzyknęłam: łap!" I wtedy się obudziłam zprzykrym uczuciem smutku i zawodu.Czy wierzy Pan w sny? Jak go możnawytłumaczyć? Moja Matka twierdzi, że w snach dzieje się wszystko odwrotnie.Czy lubi Pan konfitury z agrestu? Matka usmażyła kilka słoików i jeżeli tak, tojeden zachowam dla Pana.I niech Pan nie wypisuje, że jestem pewnie znudzonaPańskim gadulstwem.Uwielbiam je.Stanowczo zbyt go malo.Uważam, żepowinny być przynajmniej dwa listy dziennie, Panie Reginaldzie, spokojnagłowa, ma się ten styl! Podejrzewałam nawet w początkach, czy nie para się Panzawodowo piórem, i trochę się przeraziłam.Ale na szczęście nie.Zbyt dobrze maPan ułożone w głowie.Zlicznie Pan pisze, a przecinki to już zupełnie imponującasprawa! Ja nigdy nie wiem, gdzie takie coś należy prawidłowo wsadzić!Najgorsze jest to, że odkąd zabrnęliśmy" w korespondencję, to ja już na nic niemam czasu.Zaniedbuję nawet własne dziecko, ale pocieszam się jedynie, że sięnim cudownie opiekują moi Rodzice, a Pan jest tam na obczyznie ogromniesamotny.Już niedługo.Bardzo Pana kocham, potrzebuję, lubię i całujęserdecznie.Dobranoc.Jedynaczka.ROZDZIAA 2Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie.Była niedziela rano.Siedzieliśmy przyśniadaniu.Pachniała jajecznica i bigos przeznaczony na dzisiejszy obiad.Pyrkałuspokajająco w garze na kuchni.Ojciec siorbał głośno, smakowicie herbatę z mlekiem, wpatrując sięmrugającym okiem w stronice Naprzodu Dolnośląskiego".Z rzadka odrywałwzrok od gazety, aby sięgnąć po szklankę lub zerknąć na Ewę.Ciągnęła popodłodze uwiązany do sznurka szeleszczący papierek po cukierku.Trójka kociątbiegała za nim w podskokach.Nawet przyczajona obok nóg ojca Kacuniaporuszała wąsami i wyciągała odruchowo łapkę w kierunku zabawki,przypominając sobie zapewne własną młodość.Matka, zamyślona jakaś i smutna, z kromką chleba w dłoni, zapatrzyła się wkuchenne okno.%7łółte, przerzedzone liście starego kasztanowca odcinały się odwyblakłego błękitu pazdziernikowego nieba.Po kilku deszczowych dniachzapowiadał się ciepły, chociaż jeszcze zamglony ranek.Nie byłam zdolna o niczym innym myśleć, jak tylko o tym, czy otrzymampaszport, na który złożyłam już potrzebne dokumenty, i dlaczego nie nadszedłjeszcze ten tajemniczy, zapowiedziany tak dawno przez Reginal-da list.Przezblisko miesiąc nie miałam od niego żadnej korespondencji.Czułam, że powinnam coś zrobić, gdzieś pójść, zająć się czymś konkretnym,byle tylko wyrwać się z koła, po którym toczyły się niepotrzebne myśli inajgorsze przypuszczenia. Mamo. odezwałam się przełykając ostatni kęs razowca z miodem.Pójdziemy dzisiaj po obiedzie we dwie na kawę do Teatralnej".Może nawet udasię kupić bilety na Złotego kogucika".Syn kasjerki jest moim pacjentem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]