[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Super, teraz będziemy wykrawać kółka za pomocą szklanki,nakładać farsz, lepić i voila - rzuciłam beztrosko, jakbym zajmowała sięlepieniem pierogów od dziecka. Udzielając sobie nawzajem zbawiennych rad odnośnie do ilościfarszu, sposobu lepienia i wrzucania nafaszerowanych delikwentów dowrzącej wody, udało nam się przygotować ponad sto zgrabnych,pachnących pierogów.Błyszczały wyłożone na rozłożystych talerzach,oblane zarumienionym na patelni masłem.Wieczorem, lekkopodsmażone, wprowadziły gości w stan ekstazy.Hiszpanki, Eamon imiędzynarodowe towarzystwo zamieszkujące Manor Street wychwalalipolskie jadło pod niebiosa.Jack obficie rozlewał zmrożoną wódkę dokieliszków.Państwo 0'Dwyer, do których za namową Eamona udaliśmy się wniedzielne popołudnie z wizytą, podeszli do konsumpcji nieznanejpotrawy z dużą ostrożnością.Z półmiska pełnego dymiących pierogów,które przyniosłam, szczerze wierząc, że przez żołądek do serca, nałożylisobie na talerz po jednej sztuce.Wyglądało to zabawnie: samotny pierógna środku dużego białego talerza, a nad nim pochylona twarz pani0'Dwyer.- W zasadzie nie jesteśmy głodni, ale fascynują nas ciekawostkikulinarne, więc chętnie skosztujemy odrobinę - asekurowała sięlandrynkowym tonem.Za wszelką cenę starała się mnie nie obrazić i niewytknąć mi odmienności kulturowej.- To bardzo popularne danie w kuchni polskiej, naszym znajomymbardzo smakowało - wyjąkałam nieśmiało.W końcu to ja byłam winna,co mnie podkusiło, by wystawiać tolerancję państwa O.na próbę?W czasie kilku sporadycznych spotkań nawiązałam z rodziną mojegoirlandzkiego chłopaka dyplomatyczne porozumienie.Chodziliśmy wokółsiebie na paluszkach, ważyliśmy słowa i częstowaliśmy się nawzajemprotekcjonalną grzecznością.Była to karykatura kurtuazji.Szczerzyliśmyzęby, uśmiecha- jąc się do siebie szeroko, by ukryć nieszczerość.Czułam, że za nic wświecie nie chcieliby mnie urazić, ale jednocześnie czekali cierpliwie, ażich syn się opamięta i zostawi mnie dla jakiejś irlandzkiej panny zodpowiednich sfer, której pani 0'Dwyer mogłaby wystawić certyfikatjakości.Swojskie pierogi nie pasowały do menu państwa 0'Dwyer.Widząc ichzakłopotane miny, poczułam wyrzuty sumienia.Jednak kilkanaście minutpózniej wpadła mi do głowy diabelska myśl - następnym razem przyniosęim flaki.Eamon jak zwykle czuwał nad poprawnością polityczną przystole, nałożył sobie na talerz furę pierogów i zabrał się do jedzenia, nieszczędząc pochwał pod moim adresem.Jego matka ukroiła nożemćwiartkę i ostrożnie wzięła do ust, przesadnie kręciła żuchwą przy tejdegustacji.Wyglądało, jakby cukierek toffi oblepił jej szczękę.Wreszcieprzełknęła.- Bardzo interesujący smak.Resztę zostawimy na pózniej, chętniezjemy to na kolację.Prawda, kochanie? - zaszczebiotała, szukając oparciaw mężu. Kochanie" mruknął coś pod nosem, nie tknąwszy nawetnieszczęsnego pieroga.Przypomniałam sobie rodzinne ucztowanie, mojamama robiła najlepsze pierogi na świecie, babcia pomagała jej lepić.Ja jeliczyłam i pilnowałam kota, który czaił się, by wskoczyć na białą od mąkistolnicę.Do końca wizyty siedziałam jak struta, Eamon niezmordowaniewyjadał pierogi z miski, jakby bał się je zostawić na pastwę rodziców.Jego matka patrzyła na niego ze zle skrywaną troską, pewnie męczyła jąmyśl, że pierworodny zachoruje na żołądek po takich ilościach dziwnegojedzenia.Pan 0'Dwyer opowiadał monotonnym głosem o urokach życia wwiosce na wyspie Arran, gdzie jego brat niedawno kupił dom.Czas sączyłsię wolno, jak nektar przez gęste sito.Wreszcie minęły dwie godziny, botyle zwykle trwały spotkania z rodziną Eamona.Po wielokrotnych zapewnieniach z obu stron, że byłoniezwykle miło i koniecznie musimy się wkrótce wybrać wszyscy razemdo teatru, wyszliśmy z rezydencji państwa O.na świeże, niezatrutekonwenansami powietrze.- Dlaczego oni mnie nie lubią? - wybuchłam chwilę po tym, gdyzamknęły się za nami drzwi.- Coś ty? Przecież są dla ciebie tacy mili! - obruszył się Eamon.- Oni mnie traktują protekcjonalnie.- Przesadzasz, po prostu nie znają żadnych cudzoziemców.To dla nichnowa sytuacja, potrzebują więcej czasu, żeby się oswoić - tłumaczył.- W jaki sposób mają się ze mną oswoić?- Musimy spędzać z nimi więcej czasu.Cudownie, pomyślałam, niemogę się doczekać!- Wolałabym spędzać więcej czasu tylko z tobą - próbowałam gopodejść kokieterią.Po powrocie z chłodnej kolacji do domu zastałam tam gorącąniespodziankę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •