[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przedtem spałem na dole.Twój stryj przeniósłmnie do tego pokoju wczoraj.- Dlaczego? - spytała zaskoczona.- Jego musisz o to zapytać.- Nie rozumiem, dlaczego.- Ja również.- Czemu miałby nas umieszczać w sąsiednich pokojach.i to połączonych wspólnym balkonem? Zawsze tak bardzo zwracał uwagę na konwenanse.Tyleł-azy robił mi wykłady o dobrych obyczajach.A tu.- pokręciła głową.- To nie ma sensu.- Chyba że uznał, iż jest już za pózno, by chronićtwoją reputację.Ostatecznie spędziłaś ze mną trzyhoce.- Nie było w tym niczyjej winy.Na pewno niepotępia cię za to.- Wydawało się, że brakuje jejyów. ZEKE 87- Nie sądzę, by słowo  potępia" było tu najwłaściwsze.Może uważać, że to moja wina.- Więc dobrze! Mogę powiedzieć mu.- Zamilkłanagle, gdy Zeke przycisnął jej dłoń do swej piersi.- Puść moją rękę.Muszę ubrać się i.- Powinnaś była pomyśleć o tym wcześniej, księżniczko, zanim z taką przyjemnością zaczęłaś mniegłaskać.Nadal opierając się się o futrynę, przyciągnął ją dosiebie i przytulił.- Zeke - szepnęła z przyganą w głosie.- Bądzostrożny.Ktoś może nas zobaczyć.- A niech tam -wymamrotał, obejmując ją mocno.Ogarniało go szaleństwo.W tej cieniutkiej piżamie,z włosami rozsypanymi w nieładzie, z oczyma pełnymipożądania, błądziła dłonią po jego ciele, a on czuł, żepłonie jak pochodnia.ą.Był przecież, do cholery, człowiekiem, nie maszyną.Nie był obojętny na jej wdzięki.Wprost przeciwnie.Wspólna noc sprawiła, że pragnął jej corazbardziej.Szepcząc czułe zaklęcia wziął ją na ręce i zaniósł doswego pokoju.Aokciem popchnął drzwi balkonowei zamknął je stofją.Kilkoma wielkimi krokami podszedł do łóżka.Angie była podniecona podobnie jak on.Drżącymirękami ściągnęła z siebie bluzę od pidżamy, potemwsunęła palce za gumkę od spodni i zsunęła je także.Naga uklękła przed nim.Zeke rozpiął suwak oddżinsów i ściągnął je, nie odrywając od niej wzroku.Gwałtownie przylgnęli do siebie.Ich ręce, wargidotykały, smakowały, głaskały i pieściły gorączkowospragnione ciała.Opadli na łóżko w całkowitymzapamiętaniu.Gdy było juz po wszystkim i Zeke leżał obok niej,zbyt osłabiony, by móc się poruszyć, uświadomił sobie,że nie użyli żadnego zabezpieczenia.Był zbyt roz- 88 ZEKEpalony pożądaniem.w szaleńczym zapamiętaniuzapomniał o rozwadze i mogących nastąpić konsekwencjach.Całkiem stracił głowę.Jak mógł.Poruszyła się, pochyliła nad nim i całowała jegosutki.Zeke jęknął.Jeśli myślała, że zdoła pobudzić go raz jeszcze,myliła się bardzo.Nie było sposobu, by jego ciałozdobyło się na jakąkolwiek reakcję.Był zupełniewykończony.Całowała go coraz niżej.niżej.aż dotknęła go.Zamknął oczy, zatapiając się w niezwykłych doznaniach.Gdy już dokonała tego cudu, który zaparł Zeke'owidech w piersiach, uniosła się nad nim, uklękła obejmując go nogami w pasie i opadła na jego biodra.Poruszała się delikatnie i pochyliwszy się, obsypywała pocałunkami jego twarz i szyję.Uklękłaponownie i opuściła się powoli na biodra Zeke'a,wpadając w rytm, który gwałtownie naprężył jegociało.Otworzył oczy i popatrzył na nią.Wyraz twarzyAngeli poruszył jego serce.- Och, księżniczko, nie wierzę w to - wyszeptał.- Odpręż się i pozwól mi cię kochać.Roześmiałby się, gdyby miał więcej sił.- Odprężenie się w tej chwili jest zupełnie niemożliwe.To, co mi robisz, powinno być zabronione.Takto jest wspaniałe.- Chcę dać ci rozkosz - zamruczała.- Nauczyłeśmnie tak wiele.Nigdy ci się nie odwdzięczę.Chwycił ją w pasie i przyciągnął tak, że jej piersiznalazły się tuż przy jego twarzy.Zaczął pieścić jejęzykiem i ustami, aż jej oddech stał się nierównyi urywany.Teraz on narzucał tempo, wchodząc w nią coraz ZEKE89głębiej i głębiej.Załkała z rozkoszy, równocześniez nim osiągając spełnienie.Opadła na Zeke'a i leżałabez ruchu.Nie miał dość energii ani siły, by ją odsunąć.Zapadli w sen.- Dzień dobry, Tio - zawołała Angie, wchodząc dojadalni, gdzie Lorenzo i Zeke jedli śniadanie.Pochyliłasię i pocałowała stryja w policzek.- Cóż za wspaniały poranek.- Odsunęła jednoz krzeseł i usiadła, zanim którykolwiek z mężczyznzdążył jej usłużyć.- Dzień dobry, Zeke.Czy dobrzespałeś?Zeke wiedział, że gdy tylko stanęła w progu jadalni,znalazł się w poważnych tarapatach.Promieniałazadowoleniem i tryskała humorem.Wyglądała uroczo.Jak taka dzierlatka mogła owinąć go sobie wokółpaluszka?I czy musiała wyglądać tak promiennie tego ranka? Zlepy zauważyłby na jej twarzy zadowoleniezaspokojonej kobiety, a Lorenzo na pewno ślepy niebył.Przyglądał się jej z kamienną twarzą.- Spałem dobrze.Pomimo wszystko.A ty?- Co to znaczy: pomimo wszystko? - warknąłLorenzo, podnosząc wzrok znad talerza.- Kolejne nowe łóżko, do którego musiałem sięprzyzwyczaić.Już od wielu dni nie spałem dwa razyw tym samym łóżku.- Och.- Lorenzo znów spuścił wzrok na talerz.Angie dostrzegła spojrzenie Zeke'a i uśmiechnęłasię zadowolona z siebie.Wytrzymał jej wzrok z poważną miną.- Lorenzo, chciałbym, by znalazł pan dla mniekilka minut po śniadaniu, jeśli jest to możliwe - powiedział.De la Garza skinął głową w milczeniu. 90) ZEKE- Mogłabym pojechać do miasteczka dziś rano,Tio - zaproponowała Angie - jeśli nie masz nicprzeciwko temu.Chciałabym rozejrzeć się trochę,porozmawiać z mieszkańcami o możliwości otwarciaszkoły.Lorenzo bawił się sztućcami.- Czy to znaczy, że nie zamierzasz wracać doMadrytu?- A nie chcesz, żebym tu została?To było wyzwanie.Zeke wypił łyk kawy i czekał nato, co powie Lorenzo.- Nie o to chodzi, że cię tutaj nie chcę.Niepokojęsię o twoje bezpieczeństwo.Zeke powiedział mi, żewiesz, iż wasze problemy z samolotem nie były kwestiąprzypadku.To nie był pierwszy sabotaż.Pytałaś mniewczoraj, czemu zatrudniam tak wielu ludzi? Otóżmusiałem wzmocnić ochronę, by zapewnić bezpieczeństwo wszystkim domownikom.Gdy przerwał, spojrzała nań i zapytała:- Dlaczego masz takie kłopoty?- Bo osiągnąłem sukces.Ktoś próbuje mnie zniszczyć.Miałem kłopoty z dostawcami wełny, w fabrykach wciąż zdarzają się opóznienia i niewytłumaczalne awarie.Niektóre moje statki były wyjątkowoskrupulatnie kontrolowane przez amerykańskich celników.- Sądzisz, że to sprawka jakiegoś konkurenta?- Albo kogoś zdecydowanego za wszelką cenęwyeliminować mnie z rynku.- Czy to jest przyczyna, dla której Zeke pracuje dlaciebie?- Tak.Jest niezwykle przydatny jako szef ochrony.- Rozumiem.- W skupieniu wpatrywała się w talerz.- Jeśli nadal chcesz pojechać do miasteczka - odezwał się Lorenzo po chwili milczenia - poślę z tobąktóregoś z moich ludzi.Każdy, kto mnie zna, wie, jak ZEKE91wiele dla mnie znaczysz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •