[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pózniej zgodziłasię pani wyjść za Saint Albansa ze względu na jego majątek.Dzięki temumogła się pani oddać swej pasji kupowania kamieni szlachetnych.Teraz jakożona jednego z najbogatszych mężczyzn w Anglii może mieć pani wszystko,czego zapragnie.- Myli się pan! Nie jestem nawet pewna, czy Desmond mnie kocha.Jest zemnie dumny, bo jestem piękna.Jeśli zaś chodzi o moją pasję, jak pan tonazwał, nie przeszkadza mu to, ale sam wydaje o wiele więcej na uzupełnienieswoich zbiorów.Sądzę, że na jaspisach zależy mu najbardziej na świecie.- Tym gorzej dla niego! Czy zgadza się pani mi pomóc? Tym razem Maryodpowiedziała natychmiast zdecydowanym głosem:- Tak.O ile będę w stanie coś zrobić.- Kiedy chce się coś osiągnąć, trzeba sobie zadać nieco trudu.Czyżchrześcijanie nie mówią, że wiara czyni cuda? Więc zadam pytanie inaczej:Czy nadal chce pani mieć ten diament?Odpowiedz była natychmiastowa i stanowcza:- Tak.Ponad wszystko, i pan o tym dobrze wie.Ale proszę zostawić mitrochę czasu, abym mogła to przemyśleć i się przygotować.Co będzie panupotrzebne?- Dokładny plan domu, liczba służących i zakres ich obowiązków,informacja o zwyczajach panujących w posiadłości, opis jej otoczenia iwszystko, co dotyczy ochrony.W tego typu przedsięwzięciach trzeba byćbardzo dokładnym.Liczę, że z pani pomocą wszystko się uda.- Zrobię, co będę mogła.Niestety nie znam kombinacji cyfr, które otwierajądrzwi do pomieszczenia z jaspisami.- A więc to nie kasa pancerna?- Nie.Mój mąż umieścił je w piwnicy, której mury pochodzą z XIII wieku imają kilka cali* grubości.* Cal to 2,54 centymetra.Opatrzona jest w specjalne drzwi pancerne wykonane przez fachowców.Bezznajomości cyfr nie da się ich otworzyć.- To zła wiadomość, ale sprawę da się jakoś rozwiązać.Jeśli nie uda sięzdobyć szyfru, spróbuję załatwić sprawę inaczej.Nawet najbardziej dyskretnyczłowiek może stać się gadatliwy, jeżeli użyje się odpowiednich sposobów.Lady Mary krzyknęła, a w jej głosie pojawiła się trwoga.- Chciałby pan zmusić go do mówienia?- Wszystkie środki są dobre, aby osiągnąć cel, ale nie chciałbym tego czynić.Osobie tak inteligentnej jak pani powinno się to udać.Aha, byłbym zapomniał:niech pani sobie nie wyobraża, że złapie mnie w pułapkę, informując policję.Wiem, jak się zabezpieczyć, a wtedy już nigdy nie zobaczy pani Róży Yorku.- Po tym, co już zrobiłam, nie mam najmniejszej ochoty informowaniaScotland Yardu o naszych sprawach.nawet by uratować męża! Jak mamprzekazać informacje?- Nie ma pośpiechu! Za jakiś czas pojawi się u pani kobieta i zaproponujefrancuską bieliznę.Niech się pani nie obawia, będzie to Europejka.Proszę jejprzekazać zapieczętowaną kopertę.Następnie poinformuję panią, na kiedyplanuję akcję, bo oczywiście musi pani być wtedy w domu, żeby nas wpuścić.A teraz proszę już iść i więcej tu nie przychodzić.Nie lubię niepotrzebnegoryzyka.- Oczywiście.Ale zanim pójdę, czy może mi pan go jeszcze pokazać?- Diament?- Tak, wydaje mi się, że jego widok dodałby mi odwagi.- Dlaczego nie? Zawsze trzymam go w pobliżu.Stojący w korytarzu Aldo odwrócił głowę.Jego spojrzenie spotkało się zespojrzeniem przyjaciela.Ten sam pomysł przyszedł im do głowy: dlaczego nieskorzystać z okazji? Mogliby wedrzeć się do pomieszczenia i zabrać kamień,obezwładniając wcześniej Chińczyka i lady Mary.Wydawało się toniewiarygodnie łatwe.Aldo wyciągał już broń i kładł dłoń na miedzianej rękojeści, kiedy Adalbertgo powstrzymał i dał znak, że pora się wycofać, gdyż dały się słyszeć czyjeśkroki.Oddalili się więc dyskretnie, starannie zamykając za sobą wielkiedrewniane drzwi.Chwilę pózniej podeszli do Bertrama leżącego na dnie łódki,aby nikt nie mógł go dostrzec, gdyby przypadkiem przepływała w pobliżu jakaśinna jednostka.Gdy ich dostrzegł, z jego ust wyrwało się westchnienie ulgi, alenic nie powiedział.Wsiedli do łodzi i zaczęli energicznie wiosłować, abyoddalić się od Czerwonej Chryzantemy" na bezpieczną odległość.Milczeli,więc dziennikarza zżerała ciekawość.- Ale was długo nie było! - wyrzucił w końcu z siebie, pocierając dłonie, byje rozgrzać.- Czy przynajmniej dowiedzieliście się czegoś?- Mogę tylko powiedzieć, że było warto zaryzykować - stwierdził Morosini.- Podsłuchaliśmy rozmowę Yuan Changa z jakąś nieznaną osobą i to dało nampewność, że diament jest w rękach Chińczyka.Yuan Chang pokazywał gonawet swojemu gościowi.,-.a my z trudem powstrzymaliśmy się, aby tam nie wpaść i nie zabraćChińczykowi diamentu - dorzucił Vidal-Pellicorne.- Boże! Dobrze zrobiliście, bo na pewno nie udałby się wam ten atak ipewnie już pływalibyście w Tamizie.Jeśli wierzyć temu, co się mówi odomach Chińczyków, są tam zapadnie, które pozwalają pozbyć sięnieproszonych gości w sposób pewny i prosty.- Nie przesadzajmy - mruknął Morosini.- To pewnie tylko bajki.- Jeśli chodzi o Azjatów, to nawet bajki okazują się często prawdą -stwierdził Bertram ze strachem w głosie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]