[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ci szaleÅ„cy ze Stanów zabijali, aby zabijać, Bjarne! Nic niewiedzieli o kawaÅ‚ku papieru leżącym w starej, zakurzonejdÄ™bowej szafie w kancelarii adwokata Fabera.- MówiÅ‚a zcoraz wiÄ™kszym podekscytowaniem.- Nie bÄ™dÄ™ wiÄ™cej sÅ‚uchaćtakich bzdur! - OdwróciÅ‚a siÄ™ z powrotem do kuchennegoblatu.- DzwoniÄ™ na policjÄ™ - oÅ›wiadczyÅ‚ Bjarne gniewnie.- MogÄ™zadzwonić anonimowo i kazać im skontaktować siÄ™ zFaberem, żeby zapytali go o testament na korzyść NiclasaWintera.Oni majÄ… takie telefony, pod które można dzwonić iwcale nie trzeba siÄ™ przedstawiać.DzwoniÄ™, Vero.DzwoniÄ™już teraz.Vera demonstracyjnie westchnęła i drobnÄ… dÅ‚oniÄ…przygÅ‚adziÅ‚a wÅ‚osy.- Ty nie zadzwonisz na policjÄ™.JeÅ›li ktokolwiek w tymdomu ma rozmawiać z wÅ‚adzÄ… porzÄ…dkowÄ…, to ja.Przynajmniej jestem w stanie wytÅ‚umaczyć, w jaki sposóbuzyskaÅ‚am legalny dostÄ™p do tego testamentu.- Kolejny raznerwowo przygÅ‚adziÅ‚a wypracowanÄ… fryzurÄ™.- No to dzwoÅ„ - zirytowaÅ‚ siÄ™ Bjarne.- DzwoÅ„ do nich.Vera rzuciÅ‚a nożykiem do masÅ‚a.SpojrzaÅ‚a na mężanajsurowszym spojrzeniem, na jakie byÅ‚o jÄ… stać, ale on nieustÄ™powaÅ‚.Z uporem maÅ‚ego chÅ‚opca nie spuszczaÅ‚ z niejwzroku.- Jak sobie chcesz - oÅ›wiadczyÅ‚a z ponurÄ… minÄ… i poszÅ‚a potelefon.***- DzwoniÅ‚ Yngvar Stubø - powiedziaÅ‚ Lukas z lekkimzdziwieniem i odÅ‚ożyÅ‚ telefon na stolik do kawy.- Po co? MówiÅ‚eÅ› chyba, że wróciÅ‚ do Oslo.Ojciec przynajmniej znów zaczÄ…Å‚ siÄ™ odzywać.ChociażtrochÄ™, pomyÅ›laÅ‚ Lukas.- Zdaje siÄ™, że znów dzisiaj przyjechaÅ‚.- Dlaczego dzwoniÅ‚?- PowiedziaÅ‚, że chce rozmawiać z tobÄ….OsobiÅ›cie.- Ze mnÄ…? Po co?- Tego nie wiem.Ale twierdziÅ‚, że to ważne.MówiÅ‚, żepróbowaÅ‚ telefonować do ciebie, wyÅ‚Ä…czyÅ‚eÅ› telefonstacjonarny? - Lukas nachyliÅ‚ siÄ™ i zajrzaÅ‚ za fotel ojca.- Taknie wolno robić.Musi być jakaÅ› możliwość kontaktu z tobÄ….- Mam prawo do tego, żeby mnie zostawili w spokoju.Lukas nie odpowiedziaÅ‚.Lekki niepokój kazaÅ‚ mu krążyć posalonie.Dopiero teraz zauważyÅ‚, że w domu nie sprzÄ…tano odÅ›wiÄ…t.Oprócz stosu prenumerowanych gazet, wznoszÄ…cegosiÄ™ na metr koÅ‚o telewizora, w salonie byÅ‚o jako takouÅ‚adzone.Ojciec dbaÅ‚ o porzÄ…dek, lecz o nic wiÄ™cej.KiedyLukas przeciÄ…gnÄ…Å‚ palcem po pÅ‚askiej powierzchni bufetu,zostawiÅ‚ wyrazny Å›lad.Bożonarodzeniowa szopka wciąż staÅ‚a,ale żarówka w dużej szklanej skrzynce siÄ™ przepaliÅ‚a i to, cokiedyÅ› byÅ‚o tworzÄ…cÄ… nastrój dekoracjÄ…, zmieniÅ‚o siÄ™ wponure wspomnienie Å›wiÄ…t, o których najchÄ™tniej byzapomniaÅ‚.Kiedy podszedÅ‚ do kanapy w drugiej częścipokoju, koty z kurzu bezszelestnie przemknęły wzdÅ‚uż listewprzy podÅ‚odze.ZatrzymaÅ‚ siÄ™ poza zasiÄ™giem wzroku ojca i wciÄ…gnÄ…Å‚powietrze przez nos.PachniaÅ‚o starym czÅ‚owiekiem, starym domem.NieÅ›mierdziaÅ‚o wprost, ale panowaÅ‚ nieprzyjemny, zastaÅ‚yzaduch.Lukas postanowiÅ‚, że posprzÄ…ta, i poszedÅ‚ do schowka nakorytarzu po wiadro i Å›rodki do mycia.Z tego, co pamiÄ™taÅ‚,staÅ‚ tam również odkurzacz.UÅ›wiadomiwszy sobie jednak, żeYngvar Stubø może siÄ™ zjawić w każdej chwili, zrezygnowaÅ‚.- Chyba trochÄ™ przewietrzymy - powiedziaÅ‚ gÅ‚oÅ›no ipodszedÅ‚ do okna w salonie.MocowaÅ‚ siÄ™ z haczykiem, którywreszcie ustÄ…piÅ‚, ale kaleczÄ…c go w kciuk.- Cholera - mruknÄ…Å‚ i wsunÄ…Å‚ palec do ust.Tak szybkie pojawienie siÄ™ Yngvara Stubø w Bergen mogÅ‚obyć dobrym znakiem.Zledztwo najwyrazniej nabraÅ‚o tempa.Lukas nie sÅ‚uchaÅ‚ radia ani nie czytaÅ‚ dzisiejszych gazet, alewczoraj rano gÅ‚os Yngvara Stubø brzmiaÅ‚ optymistycznie.Lukas poczuÅ‚ smak sÅ‚odkiego żelaza na jÄ™zyku i obejrzaÅ‚obolaÅ‚y palec.Kiedy szedÅ‚ szukać plastra w apteczce matki,rozlegÅ‚ siÄ™ dzwonek do drzwi.Z palcem w ustach zawróciÅ‚, żeby otworzyć.***- ProszÄ™ - powiedziaÅ‚a Silje Sørensen gÅ‚oÅ›no, patrzÄ…c nadrzwi.Inger Johanne uchyliÅ‚a je ostrożnie i wsunęła gÅ‚owÄ™ doÅ›rodka.- ProszÄ™, proszÄ™ - powtórzyÅ‚a policjantka, dajÄ…c jej znaćgestem.- CieszÄ™ siÄ™, że mogÅ‚aÅ› przyjść osobiÅ›cie.Te historiew VG wpÄ™dzajÄ… mnie w paranojÄ™, a Yngvar uważaÅ‚, żepowinnaÅ› mnie jak najszybciej poinformować, co siÄ™ dzieje.Nie ufam nawet wÅ‚asnej komórce.- To chyba ostatnia rzecz, jakiej możesz ufać.- IngerJohanne usiadÅ‚a na krzeÅ›le dla goÅ›ci.- Macie pojÄ™cie, skÄ…d teprzecieki?- Nie.Zawsze mieliÅ›my problemy z prasÄ…, która wie zadużo, ale to najgorszy przykÅ‚ad, jaki pamiÄ™tam.Czasami siÄ™zastanawiam, czy ci dziennikarze przypadkiem kogoÅ› z nasnie szantażujÄ….UÅ›miechnęła siÄ™ nagle i postawiÅ‚a przed Inger JohannebutelkÄ™ z wodÄ… mineralnÄ… i szklankÄ™.- Zawsze tak ci siÄ™ chce pić - wyjaÅ›niÅ‚a.- A jestem terazstrasznie ciekawa.Yngvar powiedziaÅ‚, że sprawa w Bergenprzypuszczalnie przyjęła caÅ‚kiem nowy obrót.- No cóż, ja nie.ZadzwoniÅ‚ telefon.Silje przez moment siÄ™ wahaÅ‚a, w koÅ„cu przepraszajÄ…comachnęła rÄ™kÄ… i siÄ™gnęła po sÅ‚uchawkÄ™.- Sørensen - przedstawiÅ‚a siÄ™ szybko.KtoÅ› miaÅ‚ najwyrazniej sporo do przekazania.IngerJohanne poczuÅ‚a siÄ™ zakÅ‚opotana.Pani nadkomisarz mówiÅ‚abardzo niewiele, momentami spoglÄ…daÅ‚a na niÄ… neutralnym,wrÄ™cz nieobecnym spojrzeniem.W koÅ„cu Inger JohannepostanowiÅ‚a wyjść na korytarz.Z zakÅ‚opotania znów zaczęłasiÄ™ pocić.Już wstawaÅ‚a, kiedy Silje Sørensen gwaÅ‚towniepokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ… i uniosÅ‚a rÄ™kÄ™.- Czy ona tu z tym jedzie? - spytaÅ‚a w sÅ‚uchawkÄ™.- Teraz?Znów zapadÅ‚a cisza.- Zwietnie - odparÅ‚a Silje.- Tylko od razu, dobrze? Czekamu siebie.OdÅ‚ożyÅ‚a sÅ‚uchawkÄ™
[ Pobierz całość w formacie PDF ]