[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie - szepnął, odsuwając się.- Nie tak szybko.Daj mi chwilę, bym mógł siętobą nacieszyć.Westchnęła głęboko, pozwalając mu pieścić swe ciało.Powoli, jakby chciał, byta chwila się nigdy nie skończyła, zsunął ramiączka stanika.Ucałował ślady,które zostawiły na jej skórze.Rozpiął go i zdjął, patrząc na nią z zachwytem.Anna czuła się piękna i pożądana.Pieścił jej piersi opuszkami palców, całującusta tak, jakby ich ledwie dotykał.Ostatnim wysiłkiem woli poddawała się jegodelikatności.Pragnęła go każdą komórką ciała, lecz nie chciała, by ta chwilamiała się kiedykolwiek skończyć.Położyła dłonie na jego silnych ramionach imasowała je delikatnie.David pogłaskał wzgórek jej brzucha.Przesunął ręce na długie, smukłe, opalonenogi.Pochylił się, by ucałować jej stopy, łydki, uda.Spijał każdą kroplę potu z jejciała, czując jak drży.Wiedział, jak bardzo go pożąda i napełniało go to euforią iszczęściem.Anna wzdychała cicho, poddając się jego dotykowi.Usiadła, by móc na niegospojrzeć.Czuła się tak, jakby zakochała się pierwszy raz w życiu.Czulepogłaskała bliznę na jego czole, on obwiódł opuszkami palców jej oczy.Niedostrzegał zmarszczek, widział jedynie linie śmiechu, które tak bardzo kochał.Anna objęła go i przyciągnęła do siebie.- Nigdy nie sądziłam, że zakocham się, mając pięćdziesiąt lat -wyszeptała.- Ja też nie - odparł, całując wewnętrzną stronę jej dłoni.- Ale jest tonajcudowniejsze uczucie, jakie mógłbym sobie wymarzyć.I oboje mamy długą linię życia - dodał, patrząc na jej dłoń - więc mnóstwo czasu,by być zakochanym.Pocałował ją raz jeszcze, najpierw delikatnie, potem coraz mocniej.Annawędrowała dłońmi po jego ciele, jakby pieściła najcenniejszy skarb.Patrzył nanią, nie mogąc złapać oddechu.W końcu nie był w stanie dłużej czekać.Objął jąmocno i wpił usta w jej szyję.Westchnęła głęboko, poddając mu się całkowicie.Kochali się długo, do całkowitego wyczerpania.Tego wieczora Anna ze zdumieniem odkryła, że przepełniony miłością,podniecający seks zmienia spojrzenie na świat.Odkryła siłę prawdziwej miłości,łączącej duchowość z uniesieniem ciała, fizycz-ność pełną gorącej energii,dającej rozkosz wymykającą się wszelkim opisom.W końcu doświadczyła pełniswej kobiecości.Poczuła w sobie siłę, jakiej nie miała od lat.Była gotowa stawićczoło jutrzejszemu dniu.David jakby czytał w jej myślał.Pochylił się nad nią i bez słowa delikatniegłaskał po włosach.Anna wiedziała, że wybranie życia z Davidem to najlepszarzecz, jaką mogła zrobić.Nie będzie ograniczać Belli kontaktów z ojcem, aleprzeprowadzą się do Davida.Była pewna, że Bella to zaakceptuje.Muszą ją tylkoodnalezć.A potem zacząć nowe, szczęśliwe życie.ROZDZIAA TRZYDZIESTY SIDMYSaharaBella i William nie mieli wątpliwości.Z miejsca, w którym się znajdowali, niemogli uciec, nie było dokąd.Otaczały ich nieskończone przestrzenieszaro-żółtego piachu, który we wschodzącym słońcu nabierał blasku oślepiającejbieli.Zwitało.Za parę godzin upał z Bamako miał się im wydać przyjemnymchłodem.Bella zupełnie nie miała pojęcia, jak Elizabeth zamierza im pomóc.Inie mogła sobie wyobrazić ucieczki przez pustynię.Luqman wskazał Belli jednego wielbłąda, a Williamowi drugiego.Innychzwierząt nie było, a to oznaczało, że mieli jechać razem z porywaczami.- O, nie! - zaprotestował William.- Nie będziesz jej dotykał.Luqman spojrzał naWilliama z pogardą, drugi porywacz roześmiał się obleśnie i rzekł:- Tak myślisz? A może zabawimy się twoją przyjaciółką, a ciebie po prostuzabijemy? - błysnął nożem.- Przestań - powiedział Luqman.- Rozkazy były jasne.Dostarczyć żywcem.- Nie było mowy o chłopaku.- Ale on z nią był.To nie nasza decyzja.Dogoni chwilę mierzyli się wzrokiem.Ciszę wykorzystał William, mówiąc:- Ona jest moją narzeczoną.Pojadę z nią.I tak wam nie uciekniemy, nie jesteśmyszaleni.Obaj Dogoni roześmiali się w glos
[ Pobierz całość w formacie PDF ]