[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez telefon! Wcale nie trzeba wysyłać do nich sprzedawcy.W tensposób oszczędziłby pan sporo pieniędzy.Facet siada, kładzie ręce na blacie i patrzy na mnie zza szkieł.Kręcigłową.- Proszę iść do domu.Zapłacę pani za dzisiejszy dyżur, ale niech siępani nie pokazuje jutro, zgoda? - Przysuwa stertę papierów, zaczyna jeczytać. - Tak, no.w porządku.Dzięki.Nawet nie podnosi oczu.Póznym wieczorem, kiedy wszyscy już śpią, owijam się kołdrą nasofie i dzwonię do Kinga.- Wylali mnie dziś - mówię.- O, tak? Skąd?- Zajmowałam się telesprzedażą.- Gdzie?- Pierwszorzędna Dostawa %7ływności.- Okropnie ubrana baba i facet z gruzlicą płuc? - pyta King.- Tak!- Byłem tam.Też mnie wyrzucili.Odrzucam pled, siadam prosto.- Naprawdę? Dlaczego?- Za mało zamówień.- Mnie wylali z tego samego powodu!- No widzisz.Bądz z tego dumna! Od czasu do czasu należy byćwyrzuconym.To jest uczucie wyzwolenia.I daje ci możliwośćzałatwienia bieżących spraw.- Ale.ja muszę pracować.- Agencji pośrednictwa to nie obchodzi.Dadzą ci inne zajęcie.- Na pewno?- Ależ tak!- Och.Cisza.Wreszcie mówię.- No to.dzięki, King.- Proszę uprzejmie.Odkładam słuchawkę, opieram się na poduszkach i czuję, że mójwstyd przemienił się w satysfakcję.Leży na mojej piersi jak mruczącykot.Może usmażę sobie jajecznicę.Należy mi się nagroda. 25- Owszem, przyznaje - powiada Edward.- W dużej mierze jestemchodzącym stereotypem.Ale jest mi z tym dobrze.Znam siebie.Jestemporządnym człowiekiem i nie potrzebuję się przed nikimusprawiedliwiać.- Siedzi przy moim stole kuchennym, doskonaleprezentując się w tweedowych spodniach i pięknej, kremowej koszuli.Założył nogę na nogę, popija kawę.Przypomina mi młodego FredaAstaire'a: wąska, szczupła twarz, włosy nieco przerzedzone, jakbyuciekały mu z głowy.Kiedy Edward oświadczył, że zna siebie, położyłrękę na sercu.Lubię ludzi, którzy wykonują takie gesty.Czuję, żemogę im ufać.- No cóż, King dobrze się o panu wyraża - wtrącam.Edward unosioczy ku niebu.- Czy on nie jest rozkoszny? Po prostu go uwielbiam.Przystojny,zauważyła pani.Pod tym całym.cielskiem.Ilekroć go strzygę, myślęsobie: O Boże, jaką różnicę sprawiłoby zrzucenie paru kilogramów.- On już schudł, i to całkiem sporo.- Tak właśnie myślałem.Ale mówię o.To znaczy, widziałaby gopani w reklamie Gucciego?Uśmiecham się.- Och, wiem - ciągnie Edward.- Mam ogromną wyobraznię.Mojamamusia ciągle na mnie krzyczała za leżenie w łóżku i marzenie oróżnych rzeczach.Chciała, żebym wychodził na dwór, rósł duży i silnyoraz żebym był heteroseksualny.Przypomina mi Betty Davis w Pózniejszychlatach, tyle że ona była taka przez cały czas.- Naprawdę?- O tak.Przychodziła do mego pokoju i straszyła mego przyjacielaMartina Harrisa.Sądzę, że byliśmy w sobie zakochani, ale to byładopiero czwarta klasa.Naturalnie, ona go nie znosiła, bo na przykładon chodził na lekcje baletu.Otwierała drzwi i wybałuszała na nas oczyz tą swoją niesamowitą miną.Usta pomalowane krwistą szminką.Opierała się ramieniem o framugę, w ręce z grubą bransoletą trzymałapapierosa, niewiarygodnie głęboko się zaciągała i mówiła - tu Edwardzniżył głos -  A cóż wy tu chłopcy robicie? Jak można marnować takipiękny dzień?" - i przez następne półtorej godziny wydmuchiwaładym.Więc wychodziliśmy przed dom na kilka minut, a potemwracaliśmy i bawiliśmy się żołnierzami jak lalkami.- Edward wzruszaramionami.- Ale trudno jej było nie lubić.No, ja przynajmniej jąlubiłem.- Edwardzie - mówię.- Mam nadzieję, że moje pytanie cię nie urazi.Powiedz mi jednak, dlaczego chcesz tu mieszkać?- Nie mam nic przeciwko takiemu pytaniu.Lubię rodziny.Nieznoszę mieszkać sam.A z drugiej strony, nie przepadam za życiem w.w branży.To dla mnie trochę za intensywne.- O?- O tak.Cisza.No to w porządku.Umieram z ciekawości, ale skoro on nie chce mipowiedzieć.- Możesz na mnie liczyć - powiada.- Ja wiem, że ten układ jestniecodzienny.Ale jestem bardzo dobrym współlokatorem.Sprzątam,gotuję, jestem cichy.A poza tym.absolutnie dyskretny.A na dodatekbędę cię strzygł za darmo.Myślę, że się nie obrazisz, jak ci powiem, żeprzydałaby ci się farba. Zanurzam ręce we włosach.- Naprawdę? Widać siwe? Edward z powagą kiwa głową.- Tak są widoczne? Energicznie kiwa głową.- No, mnie to nie przeszkadza.To znaczy, one wyglądają naturalnie.Tak się dzieje, jak wiadomo, gdy człowiek się starzeje.- Kochana, możesz sobie pozwolić na siwe, jak masz sześćdziesiątlat.Teraz jesteś na to zbyt młoda i za atrakcyjna.Polecałbym cikasztanową bazę i miedziane pasemka.W ten sposób twoje oczystałyby się bardziej zielone.Potakuję, zamyślam się przez chwilę.- Dobrze, dam ci znać.Edward zdejmuje płaszcz z wieszaka, staje gotowy do wyjścia.- Możesz do mnie zadzwonić, kiedy chcesz.I nie będę miał żalu, jeślidojdziesz do wniosku, że nie chcesz wziąć mnie za współlokatora.- Och, nie.Ja myślałam o kolorze włosów.Możesz wprowadzić siępierwszego.Siada na powrót.- Naprawdę? - Jego szczęście jest takie rozkoszne, takieprzezroczyste.Oboje siedzimy teraz naprzeciwko siebie, uśmiechającsię z zawstydzeniem.I wtedy Edward przerywa ciszę:- A nie sądzisz, że powinnaś, no wiesz, sprawdzić mnie?Zatelefonować do ludzi, którzy dali mi referencje?Och.Pewnie powinnam coś takiego zrobić.Ale po co? Przecież onnie dałby mi listów od ludzi, którzy by się o nim zle się wyrażali.- Nie ma takiej potrzeby - odpowiadam.Wyciąga rulon papierów zeswojej męskiej torebki.- No, w każdym razie masz je tutaj: od mojego dawnegochlebodawcy, od rodziny, z którą kiedyś mieszkałem, od paruklientów. - Dlaczego się wyprowadzasz? - pytam.- To wydaje mi sięwłaściwym pytaniem - takim, które zadałby ktoś odpowiedzialny.Może należy go też zagadnąć, jak sobie wyobraża swoje życie za pięćlat.- Oni przenoszą się do Arkansas - odpowiada Edward.-Zaproponowali, żebym pojechał z nimi.Wyobrażasz sobie?- No [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •