[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego szczera odpowiedz i uśmiech nieco rozbroiły ich złość.- Więc aresztowanie nas nie było ani pańskim pomysłem, ani szeryfa Ryana?- Zgadza się.- Szeryf Sloan jest żądny władzy i głupi, a to niebezpieczna kombinacja - mruknęła na wpółdo siebie; potem spojrzała na swoje towarzyszki i skinęła głową.- No, dobrze.Wobec tegozachowamy nasz gniew dla szanownego szeryfa Sloana.Niech pan pozwoli, że się przedstawię,szeryfie Clayborne.Nazywam się Rebeka James i pański nieudolny pomocnik siłą wywlókł mnie złóżka.Urządził w hotelu straszną scenę i muszę przyznać, że najadłam się przez niego okropnego wstydu, a poza tym czuję się nie najlepiej.Ta miła dama po mojej lewej stronie to Grace Winthrop.Przybyła tu aż z Anglii, gdyż słyszała wiele dobrego o naszym pięknym kraju.A jak to miasteczkookazuje jej gościnność? Zamyka ją w więzieniu!Kobieta sama doprowadzała się od nowa do furii.- Panno James, niechże się pani uspokoi.Uciszyła go majestatycznym skinieniem ręki.- A to Jessika Summers i jej synek, Caleb.Właśnie miała podać dziecku kolację, gdy siłąwywleczono ją z domu i zaciągnięto do więzienia.- Jestem pewien, że nikt jej nie wlókł ani nie ciągnął - zaoponował Cole, lecz idiota Sloannaprawdę mógł się dopuścić takiego grubiaństwa.- Jak już powiedziałem, bardzo mi przykro zpowodu tak nieprzyjemnej sytuacji.- Nieprzyjemnej?! Toż to odrażające! - krzyknęła Rebeka James, a zarówno Grace Winthrop,jak i Jessika Summers, zgodnie jej przytaknęły.Cole już zdążył się zorientować, że panna James wypowiada się w imieniu trzechposzkodowanych.jak również, że wszystkie trzy są wściekłe.- Jest pan pewien, że to nie szeryf Ryan wydał rozkaz aresztowania nas?- upewniła się pannaJames.- Nie wydałem takiego rozkazu - odpowiedział jej Daniel Ryan stając w drzwiach wiodącychdo biura.Cole zauważył jego zdumione spojrzenie; najwyrazniej Ryan zareagował na trzy ślicznotkitak samo jak on.- Jeżeli nie mają panie nic przeciwko temu, miałbym prośbę, byście zostały w tej celijeszcze przez kilka minut.Rebeka postąpiła krok do przodu i odpowiedziała w imieniu ich wszystkich.- Oczywiście, że mamy coś przeciwko temu! Chodzcie, moje drogie! Wracamy do domu!Dopiero w tej chwili Cole zauważył strzelbę w dłoni Daniela; kiedy Rebeka usiłowała przejśćobok niego, uniósł ramię blokując jej drogę.- Będziecie panie musiały zostać tu jeszcze trochę dłużej - rzekł Cole.- Nie wierzę własnym uszom! - Warknęła oburzona, lecz posłusznie się wycofała.Chwilę potem Jessika usiłowała przedostać się do wyjścia, jednak zagrodził jej drogę.Stalinaprzeciwko siebie; nie cofnęła się, więc obdarzył ją spojrzeniem sugerującym, że nie powinna z nimzadzierać.W odpowiedzi spojrzała na niego dokładnie tak samo; do diabła, była w tym lepsza od niego.Przed jej wzrokiem uciekłby nawet grzechotnik! Nawet nie mrugnęła.A jak ładnie pachniała! Jakświeże powietrze i kwiaty! Przestał patrzeć jej w oczy, gdyż i tak nie odnosiło to żadnego skutku.Może dlatego, że miała tak cudowne, śliczne oczy!- Cole, mam mały problem przed więzieniem i byłoby miło, gdybyś zechciał mi pomóc -powiedział Ryan.Mały chłopczyk przyglądał mu się zza krat, więc Cole mrugnął do niego porozumiewawczo izamknął drzwi celi tuż przed oburzoną twarzą jego matki.Zamknął drzwi na klucz i wyszedł zaRyanem przed budynek gnany okrzykami oburzenia trzech pań. 12Mały problem okazał się być rozwydrzonym tłumem aż rwącym się do zlinczowania trzechzaaresztowanych przez Sloana kobiet.Ryan zostawił drzwi do więzienia otwarte, stał teraz nachodniku trzymając w obu dłoniach strzelbę i usiłował przekonać czterdziestu czy pięćdziesięciuwściekłych mężczyzn, by przestali rozrabiać i poszli grzecznie do domu.- Rozkazuję wam się rozejść! - krzyknął.- Idzcie do domu i pozwólcie nam wykonywać swojąrobotę w spokoju!- Wydajcie nam te kobiety! - odkrzyknął mężczyzna stojący pośrodku tłumu.- Już myzmusimy je do mówienia!- A jak zamierzacie tego dokonać? - zainteresował się Cole.- Powiesimy je, ot co! - padła odpowiedz.- A to dopiero sensowne rozwiązanie - mruknął Cole do Ryana.Ten spojrzał na niego ponuro.- Nie można logicznie rozmawiać z rozwścieczonym motłochem - burknął.- Oni wcale nie są rozwścieczeni.są tylko trochę podenerwowani.To wszystko.Chceszzobaczyć kogoś naprawdę rozwścieczonego? Wejdz z powrotem do więzienia i przyjrzyj się tymtrzem damom, które tam siedzą.A potem spróbuj z nimi porozmawiać.zjedzą cię żywcem.Ryan stłumił uśmiech.- Doskonale.Ty zajmij się tym motłochem, a ja pójdę porozmawiać z paniami.- Zgoda - odrzekł Cole, po czym postąpił krok do przodu i odezwał się do zgromadzonychmężczyzn.- Nikt nikogo nie będzie tu wieszał! Wszyscy uwierzyliście w płotki, które nie mają wsobie zdzbła prawdy! Nie mamy żadnego świadka napadu!- W gazecie było napisane, że macie! - wrzasnął mężczyzna stojący najbliżej.- To nieprawda.- Więc dlaczego szeryf je zaaresztował? - krzyknął ktoś inny.- O to musicie zapytać jego, nie mnie - odpowiedział Cole.- A teraz idzcie do domów!- A może to pan i ten drugi federalny pójdziecie do domu i pozwolicie naszemu szeryfowizająć się nimi! Już on zmusi je do gadania!Zanim Cole zdążył mu odpowiedzieć, z tłumu wysunął się jakiś mężczyzna, obrócił się ipopatrzył na sąsiadów.Uniósł ręce do góry na znak, by się uciszyli.- Wiem na pewno, że ta pani ze śmiesznym akcentem była w banku na długo przed napadem.Stałem za nią w kolejce i słyszałem, jak rozmawia z kasjerem.- Wiec to musi być któraś z tych dwóch pozostałych - wrzasnął ktoś z tłumu.- Czy ktoświdział którąś z nich w banku wcześniej tamtego dnia?- Ja widziałem! - zawołał ktoś z tyłu.- Widziałem tę jasnowłosą panią, kiedy rozmieniałempieniądze w okienku Malcolma.Pamiętam ją dobrze, bo to najładniejsza sztuka, jaką kiedykolwiekwidziałem.Po tłumie przeszedł głośny szmer.- A czy ktoś widział tę z dzieckiem?- Ja ją widziałem! Chłopiec bujał się na bramce oddzielającej kasy od sali dla klientów, cobardzo rozzłościło pana MacCorkle'a.Jego matka musiała wyjść z kolejki, by go przypilnować.Ostrozbeształa starego MacCorkle'a za to, że nawrzeszczał na małego.- Jeżeli wszystkie kobiety były w banku wcześniej tamtego dnia, to okazuje się, że nie mamyżadnego świadka! - zawołał ten, co wyszedł przed tłum.- Może jedna z nich wśliznęła się z powrotem i nie zauważona przez nikogo ukryła się podbiurkiem?- Jezu.ależ ci ludzie są głupi - jęknął Cole do Daniela.- Sloan niezle ich urobił - odparł Ryan.- No dobra! - wrzasnął Cole zwracając się do mieszkańców miasteczka.- Oto co się zarazstanie! Wszyscy pójdziecie do domów! Chcę, żebyście się zastanowili, co robiliście w dniu napadu nabank.Jeżeli ktoś przypomni sobie, że widział lub słyszał coś niezwykłego, niech jutro rano wróci tudo więzienia i nam o tym powie. - Nie macie prawa nam rozkazywać - zawołał jakiś mężczyzna stojący z boku.Cole rozpoznałw nim reportera z gazety, któremu wcześniej nie podobał się pomysł zakrywania zwłokprześcieradłami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •