[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A więc mówiłdalej Janek, unosząc się nieco na posłaniu, jeżeli będą go wiezd do Dijon, papieżbędzie przejeżdżał prawie przed naszymi oknami. Tak, prawie. , Ale Pan Bóg może jeszcze wszystkim inaczej po kierowad.On to przecież posłałanioła do świętego Piotra.Loch więzienny nagle napełnił się światłem, z rąk opadłykajdany i bramy się otworzyły, pomimo rygli i sztab żelaznych.Czy Pan Bóg nie mógłbydokonad czegoś podobnego i dzisiaj? Jak myślisz? Dziś nie ma cudów. Ty tylko tak mówisz.Bóg może działad cuda, kiedy i gdzie chce.Wtedy jednakchrześcijanie modlili się za swego papieża.Jest napisane w Dziejach Apostolskich:Kościół modlił się za niego nieustannie do Boga.Nieustannie, słyszysz, Franek? Tak,słyszę, słyszę.Ale wtedy Kościół nie musiał okopywad winnicy.Jest czas na pracę i jestczas na modlitwę, ale jest także czas na odpoczynek.Teraz właśnie jest czas naodpoczynek, rozumiesz? Nieustannie. powtarzał zamyślony Janek. Powiem ci coś odezwał się poirytowany brat. Można we wszystkimprzesadzad, nawet w modlitwie. Tak sądzisz naprawdę? Tak, naprawdę.Już chłopcyśmieją się z ciebie widząc, jak ciągle odmawiasz różaniec.Czy nie zauważyłeś, jak cięprzedrzezniają? Chowają ci motykę i rydel, za twoimi plecami stroją miny, składającironicznie ręce i wznosząc słodko oczy ku niebu, po prostu małpują cię. To mnie małoobchodzi. Tak, ale ja, ja nie mogę pozwolid na drwiny z ciebie! Przecież jesteś moimbratem.A teraz śpij! Dobranoc.' Dobranoc odrzekł Janek.Chciał jeszcze coś dopowiedzied, ale brat już chrapał.Chłopak długo nie mógłzasnąd.Myślał o tym, co przed chwilą usłyszał.Rzecz jasna, on też zauważył, jak oddłuższego czasu niektórzy we wsi śmiali się z niego.Ale czy był sens wdawad się w małopoważne, a często nawet gorszące rozmowy z innymi chłopcami? Nie, on wolałrozmawiad z Bogiem.Ale brat nie mógł tego znieśd.Postanowił, więc od tej chwili modlidsię w ukryciu, tak żeby inni nie widzieli.Mimo wszystko musiał się modlid, i to modlid sięnieustannie, tak jak to jest zalecane w Ewangelii.23Znowu jego myśli pobiegły do Valence.Na pewno dostojny więzieo modli się w tejchwili.O co prosi Boga w swoich modlitwach? O wyzwolenie dla siebie? O cud, który bygo uwolnił, jak niegdyś świętego Piotra z więzienia jerozolimskiego? Na pewno modli sięza kraj, który go tak strasznie sponiewierał i skrzywdził.Modli się o wolnośd Kościoła,który podobnie jak on sam jest w okowach.Modli się za nieprzyjaciół, za nowego HerodaAgryppę.Wiek osiemnasty dobiega kooca, a co przyniesie następny? Czy może noweokrucieostwa, nowe cierpienia? Czy raczej wolnośd, szczęście i ocalenie dla narodów iKościoła? Tak, trzeba się modlid, i to modlid się nieustannie.Wziął, więc do ręki różaniec iprzesuwał w palcach jego paciorki tak długo, aż w koocu zmorzył go sen, który przyniósłzmęczonym ciężką całodzienną pracą członkom odpoczynek.W tym samym czasie Pius VI składał Bogu w ofierze swoje życie za wolnośdKościoła.Zmarł 29 sierpnia 1799 roku w twierdzy Valence.Przez cztery miesiące niepozwalano mu nawet spocząd w grobie.Dopiero w ostatnich dniach roku jego ciało,złożone w zaplombowanej trumnie, zostało należycie pogrzebane.Ofiara Piusa VI nie poszła na marne.Napoleon, zostawszy absolutnym władcąkraju, mógł w koocu położyd kres wojnie religijnej i zapewnid sobie pozycję dyktatoraprzez pojednanie się z Rzymem.15 lipca 1801 roku konkordat przypieczętował pokójmiędzy Kościołem a paostwem francuskim, a 5 kwietnia następnego roku rząd goratyfikował i tym samym nadał mu moc prawną i obowiązującą.Bramy kościołów znowusię otworzyły i rozdzwoniły dzwony.Po ciemnościach Wielkiego Piątku zaświtałwielkanocny poranek.Katolicy z Dardilly niezmiernie się ucieszyli, ujrzawszy dawnego swego proboszcza,księdza Reya, któremu lata i zmartwienia pobieliły głowę, jak znowu zajmował swemiejsce w kościele.Z głębokim wzruszeniem wysłuchali kazania księdza proboszcza.Czuli, że Pan Bóg przysłał go do nich znowu, by jak dawni patriarchowie przed śmierciąjeszcze raz ich pobłogosławił.I tak nadeszła dla Kościoła we Francji Wielkanoc.Jeżeli zaś wierni w Dardilly żądalijakiegoś widzialnego znaku całkowitej przemiany, była nim nowa postawa domokrążcyAndrzeja Leloux.Dawny jakobin wędrował teraz od domu do domu z medalikami,różaocami i świętymi obrazkami.Wyjaśnił Vianneyom, że czerwoną czapkę nosił tylko dlaoka, w głębi zaś serca pozostawał zawsze wiernym katolikiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]