[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W hallu zaczął głośno wydzwaniać zegar.Była godzinasiódma trzydzieści.ROZDZIAA IVByła dokładnie za piętnaście ósma, kiedy Sanders usłyszał zprzyległego pokoju przytłumiony krzyk.Rezydencja Fourways kojarzyła się w jego umyśle zestatkiem.Aby dostać się do głównego hallu, trzeba było przejśćprzez kilka saloników o grubo obitych ścianach.Z głównejklatki schodowej wiodły na górę schody przylegające dowysokiej ściany składającej się niemal całkowicie z kolorowychwitraży.Z kryształowych żyrandoli i kandelabrów z brązupadało elektryczne światło.Na pierwszym piętrze znajdowałosię sześć pokoi sypialnych, których drzwi wychodziły naczworokątny podest.Było to małe, słabo oświetlonepomieszczenie, wyłożone grubym dywanem.Jego głównyelement dekoracyjny stanowił staroświecki zegar.Na każdej ztrzech ścian znajdowały się drzwi do dwóch pokoi sypialnych.Czwarta strona podestu wychodziła na klatkę schodową.Doktorowi przydzielono pokój sąsiadujący z sypialnią VictoriiKeen.Constable owie zajmowali dwie sypialnie znajdujące sięnaprzeciwko schodów.Chase i Pennik zostali najprawdo-podobniej ulokowani w dwóch pozostałych pokojach.Sypialnia Sandersa była urządzona podobnie jak i cały dom.Okna zawieszone ciężkimi zasłonami, opadającymi wfalbanach, jak staroświeckie spódnice; łóżko wielkie, mosiężne,a na stole, tuż pod oknem, stała nie zapalona porcelanowalampa.Fourways nie posiadało centralnego ogrzewania, leczten brak nowoczesnego komfortu został zastąpiony dużą ilościąłazienek.Jedna z nich należała do Sandersa.Aby nie prażyć się w dusznej atmosferze domu, wyłączyłpiecyk i otworzył na oścież oba okna.Nie umiał dać sobie radyz odsłonięciem zasłon.Pozostawił je więc tak, jak były.Jedno zokien wychodziło na niewielki, bezużyteczny balkonik.Zaczerpnął głęboko powietrze, wziął chłodną kąpiel ipośpiesznie się ubrał.Przed włożeniem marynarki zapaliłjeszcze papierosa i pogrążył się w zamyśleniu.Pomimo tej całejhistorii z odczytywaniem myśli, czy rzeczywiście Pennik był.?Co to?Mógłby przysiąc, że usłyszał słaby krzyk.Poprzez grubeściany trudno było się zorientować w jego pochodzeniu, byłjednak przekonany, że docierał z sąsiedniego pokoju.Zatrzymał się, wsłuchany w odgłosy podobne do szeptów iskrzypienia okien.Nagle kilka rzeczy wydarzyło sięjednocześnie.Ciężkie rypsowe zasłony wybrzuszyły się, przybierając formędzwonu; ktoś próbował je odsłonić.Mały stolik przechylił się, zjego lśniącej powierzchni zsunęła się porcelanowa lampa iuderzyła z takim hałasem o podłogę, że musiano to usłyszeć nadole.Spod zasłony wyłonił się najpierw czarny satynowypantofelek, beżowe pończochy, ciemnoniebieska suknia i Vickyoddychając ciężko wpadła do pokoju.Była bliska zemdlenia, aprzerażenie zamieniło jej twarz w bezbarwną maskę.Z wielkim wysiłkiem starała się zapanować nad sobą. Przep.przepraszam za najście.Ale nie miałam innej rady.Ktoś jest w moim pokoju!. Ktoś jest w pani pokoju? Kto? Przedostałam się przez okno tłumaczyła z drobiazgowądokładnością świadczącą o wielkim zdenerwowaniu. Tamjest balkonik.Muszę usiąść na chwilę, nie.nie chcę robić zsiebie widowiska.Od pewnego już czasu starał się uchwycić cechę, któranajbardziej podkreślała jej osobowość.I dopiero teraz, wmomencie silnego podniecenia, cecha ta zarysowała sięwyraznie: przesadna dbałość o wygląd zewnętrzny.Przebijałoto z jej całej postaci; gładkich pleców, ramion, oczu, czoła ichłodnego koloru skóry.Jedno ramiączko jej sukni opadło czyteż rozluzniło się; szybko je podciągnęła.Na ramionach irękach miała smugi brudu i kiedy spostrzegła je, miał wrażenie,że wybuchnie płaczem.Usiadła na brzegu łóżka. Już dobrze, dobrze! uspokajał ją. Co się stało? Co takpanią przeraziło?Zanim zdążyła odpowiedzieć, ktoś zaczął gwałtownie dobijaćsię do drzwi.Vicky podskoczyła nerwowo. Niech pan nie otwiera! błagała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]