[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siedzielibyśmy sobietutaj albo wybrali się do Białych Wzgórz, postawili domek, założyli ogród, rzepęuprawiali.Trudno powiedzieć, do jakich wniosków doszedłby, gdyby Torin go nie zawo-łał: Hej, przyjacielu hobbicie, dlaczego ziewasz? Uważaj, bo sam całe śnia-danie wtrząchnę! Pamiętasz, że dzisiaj wyruszamy? Nie zapomniałeś? Musimytylko jeszcze zajść do kramu z bronią, kupimy ci łuk.Jak myślisz, przyda się? Dotego czasu Rogwold przyjdzie i naprzód, do Annuminas! Nob powiada, że nasze-go karzełka nakarmił; siedzi ponury, pojękuje, ale jedzenie migiem sprzątnął.58 Krasnolud był wesoły, wypoczęty, rześki; już chciał być na szlaku, a w Przy-górzu trzymała go tylko ciekawość, czym skończy się wypad konnicy Arnoru.Jednakże wojsko nie wracało; w okolicy nie słychać było o żadnej walce  poZielonym i Zachodnim Trakcie ciągnęły długie tabory, przejeżdżały grupy kon-nych, wędrowali piesi.Rogwold pojawił się wkrótce potem, jak hobbit i krasnolud, spakowawszyswoje rzeczy, poszli do wspólnej sali, żeby ostatni raz napić się słynnego piwaBarlimana. No to jak, gotowi?  zapytał, energicznie wkroczywszy do oberży łowczy. Tak, tylko kupimy hobbitowi kilka rzeczy  odparł Torin, a tamten kiwnąłze zrozumieniem głową.Udali się do znajdującego się nieopodal  Rozbrykanego Kucyka kramu z bro-nią.W niedużym, ale jasnym pomieszczeniu  okna zajmowały niemal całą ścia-nę  na obszernej, skleconej z mocnych brązowych desek ladzie była wyłożonanajprzeróżniejsza broń, wedle dowolnego gustu, od szydeł do miotania do ele-mentów pancerza, od proc do kusz, a za ladą, ponuro bawiąc się trójgraniastymostrzem z ozdobioną rubinami rękojeścią, siedział gospodarz kramu, długi, chudy,jakby zasuszony.Lewe oko przykrywała mu czarna opaska.Folko stał jak urzeczony i gapił się, rozdziawiwszy usta.Jakież tu były skar-by, jakie cudowne rzeczy! Szczęśliwy, kto je posiadał, ale stokroć szczęśliwszy,kto umiał się nimi posługiwać.Ręce same wyciągały się do chłodnej błękitnawejstali; wzorzyste kościane rękojeści  wydawało się  aż się prosiły, by wziąćje w dłonie.Folko stracił dech z zachwytu.Jednakże krasnolud z markotną minąprzeglądał wyłożony towar i mruczał pod nosem: Annuminas, od razu widać.Ostrze niedohartowane, kamienie szlifowaneniedbale.A zaczep?.Mistrzami się nazywają.A to? To już chyba miejscowakuznia! Nawet mu się nie chciało wykuć jak należy!.To jest z Edoras, ujdziew tłoku.Oczywiście, dobrze by było poprawić.Właściciel nie zwracał na niego uwagi.Najwyrazniej było mu wszystko jedno chwalą czy ganią jego towar  innego kramu z bronią w Przygórzu i taknie było.W tym czasie Rogwold, po krótkiej rozmowie z sennym gospodarzem,wywołał z głębi kramu młodzieńca i przy jego pomocy wybierał łuk dla hobbita.Jedne były zbyt twarde, inne, odwrotnie, zbyt słabe; na jednym nie podobało musię drewno, na innym  nakładki, trzeci był niepotrzebnie ozdobny, czwarty przeciwnie  zbyt ubogo wyglądał, piąty  przesuszony, szósty  wilgotnawy,a siódmy miał cięciwę do niczego.Przynoszący wciąż nowe łuki sługa spocił się, krasnolud, który nie znał się nałukach, od dawna już niecierpliwie przestępował z nogi na nogę i sapał za plecamiRogwolda; Folka bolały ramiona  ileż można naciągać te łuki! Ale łowca niedawał się przekonać.Przebrawszy cały towar, zwrócił się do właściciela kramu:59  Nie nadają się do niczego, czcigodny Pelegaście.Czyżbyś nic już nie miałw swoich magazynach? Ten malec potrzebuje łuku  burknął nagle właściciel, nie podnosząc gło-wy. Ma dobre oko i ręce mu się nie trzęsą.Powinien mieć coś lepszego.Zerknijna ten, czcigodny Rogwoldzie.Aowca ostrożnie odwinął wygarbowaną skórę, w którą zawinięto broń.W rę-kach trzymał łuk w kolorze błękitnawo-stalowym, już na pierwszy rzut oka za-chwycający swoim kunsztownym wykonaniem i proporcjami.Cięciwa wydawałasię zrobiona z promienia księżycowego światła naciągniętego na rogi młodegoksiężyca.Na wewnętrznej stronie znajdowało się oznakowanie  trzy elficke ru-ny.Nawet krasnolud posapywał i cmokał, wpatrując się we wspaniałą broń. Został wykonany przez elfów  oświadczył zagadkowo Pelegast. Niktnie wie, ile lat ma ten łuk.Zręczni elfijscy kowale żyli kiedyś w pustej dziś krainie,obok Zachodnich Wrót Morii.Trzy runy należy czytać jako ELD  nie wiem, coto znaczy.Do kompletu są też strzały  siedem dziesiątków, gruba wiązka! Tenłuk leży u mnie już bardzo długo.Różni przymierzali się do niego, ale ja niekażdemu go pokazuję. To jest właśnie to, czego potrzebujemy!  oświadczył Rogwold. Mamtakie dziwne przeczucie, jakby spotkały się tu dwie części podzielonej całości.Wydaje mi się, że tak właśnie musi być.Nie wiem dlaczego.A przy okazji, ła-skawco, dlaczego nie pasował on tym, którym go już pokazywałeś? Dla dziecka jest za twardy, dla dorosłego za mały, chociaż wymaga siłydojrzałego człowieka  wciąż tak samo obojętnie odpowiedział gospodarz.Wykonywano je specjalnie dla takich jak on. Pelegast skinął głową w stronęFolka. Skąd wiesz?  zdziwił się Rogwold. Wiem, a skąd wiem i od kogo, to moja sprawa.Zresztą, czy oszukałem ciękiedykolwiek, czcigodny? Przecież znamy się od trzydziestu lat. Właścicielpodniósł się. To co, przynieść strzały?Folko stał osłupiały, kiedy w jego ręce trafiła cudowna broń.Kołczan z dwomatuzinami długich strzał, reszta w oddzielnym pęku, futerał na łuk ze zdobionymwzorami pasem do przełożenia przez ramię.Na przedniej części kołczanu znaj-dowały się wyciśnięte i pokryte złotem te same trzy runy  ELD.Folko zarzuciłłuk na prawe ramię. Poczekaj, to jeszcze nie wszystko!  opamiętał się Rogwold, który, po-dobnie jak Torin, zachwyconymi oczyma wpatrywał się w zakup. Pelegaście,masz zwykłe strzały? I noże do miotania? A jakże!  Właściciel nawet nie podniósł oczu od starej księgi, którą niewiadomo skąd wyciągnął. Tam są, po lewej stronie.60 Bez dłuższych targów kupili osiem jednakowych krótkich noży z lekkimi rącz-kami ze skóry i ciężkimi spłaszczonymi szpicami.Krasnolud z miną znawcy obej-rzał je i uznał robotę kowala za niezłą. Na początek ujdą.A gdy dotrzemy do Annuminas, wykuję ci prawdziwe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •