[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jack miaÅ‚ racjÄ™.Szalone mi­Å‚osne uniesienie sprawiÅ‚o, że wszystkie jej problemy wyda­Å‚y siÄ™ nagle zupeÅ‚nie drugorzÄ™dne.Jack, w rÄ™czniku kÄ…pielowym wokół bioder, zajrzaÅ‚ dokuchni.Opalone ciaÅ‚o byÅ‚o lekko wilgotne.Ciemne, krÄ™co­ne wÅ‚osy, mokre i uwolnione od brylantyny, przypominaÅ‚yJill jej zawadiackiego korsarza.- Przykro mi, ale mogÄ™ ci zaproponować tylko jajeczni­cÄ™ i niewiele wiÄ™cej.Musimy zrobić zakupy.- Wspólne zakupy.Jak to Å‚adnie brzmi - powiedziaÅ‚,obserwujÄ…c, jak rozbija jajka.W pÅ‚aszczu kÄ…pielowym,z rozpuszczonymi, kasztanowymi wÅ‚osami spadajÄ…cymi naramiona, opalona, nie przypominaÅ‚a ani na jotÄ™ zdziwacza­Å‚ej, starej panny.- Zrobimy zakupy jutro.po pracy - Jill przymknęłaoczy.Może byÅ‚a niespeÅ‚na rozumu, ale klamka zapadÅ‚a.Oboje zostanÄ… w fundacji.Bezbarwny naukowiÄ™c za dnia.Superman w nocy.Czy prawdziwy Jack Harrington sprostawyzwaniu?ZbliżyÅ‚ siÄ™ do niej, przygarnÄ…Å‚ do siebie, jakby jej nigdy już nie chciaÅ‚ wypuÅ›cić z objęć.RÄ™cznik zsunÄ…Å‚ siÄ™ w dół.Jajecznica byÅ‚a ostatniÄ… rzeczÄ…, na którÄ… miaÅ‚ ochotÄ™.- JesteÅ›.nienasycony - szepnęła na poÅ‚y z przyganÄ…,na poÅ‚y z zachwytem.- Nigdy jeszcze nie kochaÅ‚em siÄ™ w kuchni - mruknÄ…Å‚pieszczÄ…c jej ucho i rozwiÄ…zujÄ…c pasek pÅ‚aszcza kÄ…pielowe­go.- To trochÄ™ dekadenckie, ale w dobrym stylu.Jack,w koÅ„cu jesteÅ›my w.Filadelfii.- Wiem.UwalniaÅ‚ jÄ… z pÅ‚aszcza.Nie miaÅ‚a niczego pod spodem.- Co by sobie o nas pomyÅ›leli bogobojni obywateletego miasta? - drażniÅ‚ siÄ™ z niÄ….Kiedy pÅ‚aszcz opadÅ‚ na podÅ‚ogÄ™, wtuliÅ‚a siÄ™ w jego cie­pÅ‚e, mÄ™skie ciaÅ‚o.- PomyÅ›leliby, że jesteÅ›my gwaÅ‚towni i szaleni - sze­pnęła.- GwaÅ‚towni i szaleni? Udowodnimy to teraz.WstrzymaÅ‚a oddech, kiedy pociÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… w dół, na ku­chennÄ… posadzkÄ™.Jack z uÅ›miechem wyjÄ…Å‚ jej z rÄ…k trzepaczkÄ™ do jajek.DokÅ‚adnie w tym samym momencie usÅ‚yszeli dzwonek.Jill popatrzyÅ‚a na Jacka z przerażeniem w oczach.- Kto to może być?- Może domokrążny sprzedawca biblii?CaÅ‚owaÅ‚ jej szyjÄ™ nie zważajÄ…c na nic.- Nie zwracajmy uwagi, może sobie pójdzie.Kolejna seria dzwonków byÅ‚a bardziej natarczywa.- Chyba wstanÄ™ i otworzÄ™ - powiedziaÅ‚a Jill z ociÄ…ga­niem i z ciężkim westchnieniem podniosÅ‚a siÄ™ z podÅ‚ogi.- Lepiej załóż szlafrok, moja sÅ‚odka lisiczko, inaczejsprzedawca biblii pomyÅ›li, że umarÅ‚ i trafiÅ‚ do raju.Jill rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™ i siÄ™gnęła po pÅ‚aszcz kÄ…pielowy.- Poczekaj, zaraz wracam. CiÄ…gle z uÅ›miechem na ustach, mimo coraz bardziejponaglajÄ…cych dzwonków, podeszÅ‚a do drzwi, zamknęła jena Å‚aÅ„cuch i uchyliÅ‚a tylko po to, żeby powiedzieć, że onaniczego nie potrzebuje.UÅ›miech zniknÄ…Å‚ w jednej chwili z twarzy Jill.- O, nie! - krzyknęła, zamknęła szybko drzwi i oparÅ‚asiÄ™ o nie caÅ‚ym ciężarem.Jeszcze kilka dzwonków, a pózniej coraz gwaÅ‚towniej­sze Å‚omotanie.- Jillian? Jillian? Co ci siÄ™ staÅ‚o? ProszÄ™.otwórz.Czydobrze siÄ™ czujesz? Może wezwać pomoc?Jill zamknęła oczy.Tego tylko brakowaÅ‚o.EleanorWindsor byÅ‚a osobÄ…, którÄ… w tej chwili najmniej chciaÅ‚awidzieć.Jack wyjrzaÅ‚ z kuchni.Tak jak go Pan Bóg stworzyÅ‚.JillpopatrzyÅ‚a na niego z trwogÄ… i przyÅ‚ożyÅ‚a palec do ust.- ChwileczkÄ™, Eleanor.już idÄ™! -krzyknęła.Jeszcze kilka dzwonków.- Jillian, idÄ™ po dozorcÄ™.- Nie, nie.nie ma potrzeby.- Jill wysilaÅ‚a gÅ‚os.-Nic siÄ™ nie staÅ‚o.MuszÄ™ siÄ™.tylko ubrać.Poczekaj chwil­kÄ™.- Jill uspokajaÅ‚a niespodziewanego goÅ›cia i jednoczeÅ›­nie szepnęła z panikÄ… w gÅ‚osie do Jacka:- Szybko.Ubierz siÄ™ i ukryj gdziekolwiek.JeÅ›li Elea­nor zobaczy nas tu razem.- Kto to jest Eleanor?- Eleanor Windsor.Jedna z moich asystentek w funda­cji.Nie stój tak.Odłóż trzepaczkÄ™ do jajek.- Jillian? Jillian? - GÅ‚os zza drzwi nie dawaÅ‚ za wygra­nÄ….- Czego ona chce? - Jack wzruszyÅ‚ ramionami.- Nie wiem.Wiem tylko, że jest najwiÄ™kszÄ… plotkarkÄ…w firmie.O Boże, co my zrobimy?Jack pocaÅ‚owaÅ‚ jÄ… szybko. - Otwórz jej drzwi i dowiedz sie, o co chodzi.UkryjÄ™siÄ™ w drugiej sypialni, przyjdz po mnie, kiedy już bÄ™dzie powszystkim.Jill zupeÅ‚nie straciÅ‚a gÅ‚owÄ™.- W porzÄ…dku, w porzÄ…dku - powtarzaÅ‚a nerwowo.- Nie ruszÄ™ siÄ™ z miejsca.- Jillian? Czy ktoÅ› jest z tobÄ…? Jillian? JeÅ›li natychmiastnie otworzysz, wrócÄ™ z.Jill rzuciÅ‚a siÄ™ rozpaczliwie do drzwi.- O, Eleanor, co za niespodzianka!- Jillian, na miÅ‚ość boskÄ…, co siÄ™ z tobÄ… dzieje?- Ze mnÄ…? - Jill poczuÅ‚a rumieniec na twarzy.- Dla­czego.?- Masz goÅ›ci?- GoÅ›ci?- WydawaÅ‚o mi siÄ™, że sÅ‚yszaÅ‚am mÄ™ski gÅ‚os.- To musiaÅ‚o być radio.Szarooka Eleanor Windsor, ze spojrzeniem, przed któ­rym nic siÄ™ nie ukryje, z jasnobrÄ…zowymi wÅ‚osami upiÄ™ty­mi w kok i uniesionym czujnie nosem, przekroczyÅ‚a próg.Jill pomyÅ›laÅ‚a, że ów nos byÅ‚ tym, co Eleanor miaÅ‚a najle­pszego.Być może mężczyzni z jej niedużego, choć ksztaÅ‚t­nego, mÅ‚odego ciaÅ‚a wybraliby co innego.Eleanor byÅ‚a, jakto siÄ™ mówi, hojnie obdarzona przez naturÄ™.- Jillian, zapomniaÅ‚aÅ›, prawda? Kompletnie zapomnia­Å‚aÅ›.- ZapomniaÅ‚am? - Jill broniÅ‚a siÄ™ sÅ‚abym gÅ‚osem.- MyÅ›laÅ‚am, że kiedy nie zobaczysz mnie dzisiaj w pra­cy, przypomnisz sobie, z jakiego powodu.- Z jakiego?- Z powodu malarzy, Jillian.Dzisiaj rozpoczÄ™li u mnieremont.- Eleanor nie kryÅ‚a oburzenia.- Malarze? - Jill popatrzyÅ‚a z roztargnieniem. - Tak, malarze.- Eleanor traciÅ‚a panowanie nad sobÄ….- Jillian, czy czujesz siÄ™ dobrze? Czy ktoÅ›.?Jill miaÅ‚a wrażenie, że nokautujÄ…cy cios odebraÅ‚ jej od­dech.- Ach, malarze?Eleanor siÄ™gnęła do drzwi.po walizkÄ™, której JillwczeÅ›niej nie zauważyÅ‚a.- Chyba nie bÄ™dziemy w nieskoÅ„czoność staÅ‚yw przedpokoju.Serce Jill waliÅ‚o jak mÅ‚ot.- Wiesz, wÅ‚aÅ›ciwie.- Przecież obiecaÅ‚aÅ›, że bÄ™dÄ™ siÄ™ mogÅ‚a wprowadzić dociebie na tydzieÅ„.Wiesz, jak nie znoszÄ™ zapachu Å›wieżejfarby.Eleanor zostawiÅ‚a Jill w przedpokoju i energicznymkrokiem ruszyÅ‚a do bawialni.- ZostawiÄ™ walizkÄ™ w goÅ›cinnym pokoju i powieszÄ™ pa­rÄ™ rzeczy w szafie.Czy jadÅ‚aÅ› już coÅ›? PomyÅ›laÅ‚am, żemoże zamówimy pizzÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •