[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uprzytomniła sobie nagle, jak niezwykła jest ta sytuacja.Negocjacje z porywaczami rzadko obejmowały również wgląd wmiejsce ich przetrzymywania.Jednym z najlepszych negocjatoróww służbach miasta Miami był nawet niewidomy Vincent Paulo.Poraz pierwszy w swojej karierze Andie mogła patrzeć na ludzi,których starała się uratować.Miało to swoje dobre strony.Wiedziała przynajmniej, że jeszcze żyją.Ale z drugiej stronymożliwość spoglądania im w oczy, obserwacji, jak z minuty naminutę troska coraz bardziej maluje się na ich obliczach, wysysała zniej resztki odwagi.Miała wrażenie, że obraz telewizyjny masłużyć wyłącznie podkreśleniu tego, że los tych ludzi całkowiciezależy choćby od doboru jej słów w rozmowie z porywaczem.320 A już to, że jednym z ludzi balansujących na krawędzi życia byłJack, podnosiło stawkę tej rozgrywki do niebywałej wysokości.Andie wyszła więc na dwór, żeby zaczerpnąć świeżego po-wietrza.Budynek studyjny Action News wciąż był otoczony ciasnymkordonem radiowozów, jednakże policjanci z pieszych patroliprzestawili się ze stanu najwyższej gotowości w tryb spokojnegowyczekiwania.Zwiadczyły o tym choćby słabo wyczuwalne różnicew postawie i zachowaniu ludzi, jednakże Andie świetnie wiedziała,że ten stan musi nadejść mniej więcej po dwóch godzinach odrozpoczęcia pertraktacji z każdym porywaczem.Popatrzyła wgwiazdy, oddychając głęboko chłodnym nocnym powietrzem.Jeszcze jeden helikopter krążył mniej więcej nad linią posterunkówodcinających dostęp dziennikarzy i gapiów, ale odetchnęła z ulgą,gdy poznała, że jest to maszyna policyjna, która zajęła miejsceśmigłowców reporterskich.Snop światła z jej szperacza prześliznąłsię po pawilonie handlowym graniczącym od zachodu z budynkiemstudyjnym, dzięki czemu zdołała dostrzec snajperów rozstawionychna jego dachu.Sprawiali takie wrażenie, jakby szykowali się doostrzału studia.A przecież dokładnie znała rozmieszczeniesnajperów FBI.To nie byli ludzie z jednostki federalnej.Spojrzała na ekran telefonu komórkowego.Ojciec Jacka nadalsię nie odzywał.Przemknęło jej przez myśl, że mógł nawet nieodebrać wiadomości od niej.Była wyczulona na podteksty kryjącesię za różnymi zachowaniami, więc to postępowanie ani trochę jejsię nie spodobało.Mijała już prawie godzina od czasu, gdy Figueroapo raz ostatni zajrzał do ruchomego centrum dowodzenia FBI, żebypowiedzieć: Mówiłem przecież, że takie negocjacje do niczego niedoprowadzą.321 Zatem wiele rzeczy składało się na wrażenie, że coś się święci,tylko ona ciągle tkwi w nieświadomości.Chciała już po raz kolejny zadzwonić pod numer Harry'ego,gdy rozległo się trzaśniecie drzwi i na plac wyszedł Guy Schwartz. Mam dobre wieści i złe - rzekł, podchodząc do niej.Nawet to, że zastępca szefa biura terenowego przebywałaż tak długo na miejscu zdarzenia, było czymś niezwykłym.Rozumiała jednak, że zaistniała sytuacja odbija się głośnym echembardzo daleko, aż w samym Waszyngtonie.To dlatego Schwartz zzapałem wykazywał swoje zaangażowanie od samego początku. W porządku, rozumiem  odparła.- Jaka jest dobrawiadomość? Mamy zgodę na dostarczenie Demetriemu pięciuset tysięcydolarów w znaczonych banknotach. I da się ściągnąć taką sumę na miejsce przed szóstą rano? To jest właśnie ta zła wiadomość.Zażądał wypłaty w starychbanknotach, a nie nowych.Przez to nie mamy szans na zapisanieich numerów seryjnych.Pozostaje więc tylko oznakowanie tuszemfluorescencyjnym, tymczasem nie dysponujemy taką ilościągotówki oznakowanej już wcześniej. To co mam mu powiedzieć? Ze nasza centrala dostrzegajedną szansę na milion, że uda mu się uciec z tego gmachu zpieniędzmi, toteż potrzebujemy więcej czasu, żeby starannieoznakować wszystkie banknoty? Jest wczesny niedzielny ranek.Spróbuj mu zasugerować, żenie zdołamy wyciągnąć z banku takiej ilości gotówki w tak krótkimczasie. Jaki termin powinnam zaproponować? Lepiej nie podawaj żadnego.Andiepokręciła głową i odrzekła: To mi się nie podoba.322 Schwartz zbliżył się jeszcze o krok i popatrzył na nią z za-sępioną miną.- Na pewno dobrze się czujesz?  zapytał.- Tak.O co chodzi?- Nie powinienem był mówić przeszkolonemu negocjatorowi,że nigdy się nie godzisz, aby to porywacz wyznaczał ci warunki idyktował nieprzekraczalne terminy.Teraz sam zaczynampodejrzewać, że twoje początkowe opory przed zaangażowaniemsię w tę sprawę miały swoje uzasadnienie.Na pewno nie jesteśzanadto osobiście zaangażowana, żeby zachować zdolność trzezwejoceny sytuacji?- Tu nie chodzi o Jacka - odparła.- Na pewno?- Jasne.Martwię się przede wszystkim o zachowanie wia-rygodności w roli negocjatora.Demetri wziął za zakładnika synaprzyszłego wiceprezydenta, obwieścił to całemu światu w telewizji,zatem prawdopodobnie uważa, że pośrednio pertraktuje z samymprezydentem.Dlatego nie przyjmie wymówki w rodzaju:  Przykronam, ale banki są jeszcze zamknięte".- To spróbuj go namówić, żeby zmniejszył żądania.No ipowinnaś go przekonać, że prezydent nie ogląda transmisji ze studiai że mało go to obchodzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •