[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I co z tego? - powiedział Chris.- Richie pewnie też mi dołoży, AceGordiemu, a jeszcze ktoś inny Teddy'emu.Jednak zrobiliśmy to.- Racja - rzekł Vern.Jednak nadal wyglądał na nieszczęśliwego.Chris spojrzał na mnie.- Zrobiliśmy to, no nie? - spytał cicho.- Było warto, prawda?- Jasne - przytaknąłem.- Pieprzyć to - powiedział Teddy swoim suchym tonem oznaczającym  zaczynam-tracić-zainteresowanie.- Gadacie jak na jakiejś pieprzonej konferencji prasowej.Dajcie grabę, ludzie.Spadam do domu i zobaczę, czy mama umieściła mnie już naliście dziesięciu najbardziej poszukiwanych ludzi w Ameryce.Wszyscy roześmialiśmy się, Teddy uraczył nas zdziwioną miną  o-Boże-co-znowu i daliśmy mu grabę.Potem on i Vern poszli w swoje strony, a ja powinienempójść w swoją.ale zawahałem się chwilę.- Pójdę z tobą - zaproponował Chris.- Jasne, dobra.Przeszliśmy kawałek, nie mówiąc słowa.Castle Rock było zdumiewająco ciche wpierwszym blasku dnia i poczułem, jak opada ze mnie zmęczenie.Nie spaliśmy, gdy cały świat spał, i niemal oczekiwałem, że za najbliższym rogiem zobaczę sarnęstojącą na końcu Carbine Street, gdzie tory GS & WM przechodzą przez rampęfabryki.W końcu Chris przerwał milczenie.- Wygadają się.- Na pewno.Jednak nie dziś i nie jutro, jeśli o to się martwisz.Myślę, żeupłynie sporo czasu, zanim o tym powiedzą.Może lata.Spojrzał na mnie, zdziwiony.- Boją się, Chris.Szczególnie Teddy, że nie przyjmą go do wojska.Vern teżsię boi.Czeka ich kilka nie przespanych nocy i wiele razy będą mieli ochotęopowiedzieć o tym komuś, ale nie sądzę, aby to zrobili.A potem.wiesz co? Możepomyślisz, że to pieprzone wariactwo, ale.myślę, że oni prawie zapomną, że to wogóle się zdarzyło.Powoli pokiwał głową.- Nie myślałem o tym w ten sposób.Widzisz ludzi na wskroś, Gordie.- Człowieku, bardzo chciałbym.- I udaje ci się.Znów przeszliśmy kawałek w milczeniu.- Nigdy nie wydostanę się z tego miasta.- Chris westchnął.- Kiedy będzieszw college'u i przyjedziesz tu na letnie wakacje, po rannej zmianie znajdzieszmnie, Verna i Teddy'ego u Sukeya.Jeśli będziesz chciał.A pewnie nie zechcesz.Zaniósł się gorzkim śmiechem.- Przestań pieprzyć - zaoponowałem, usiłując udawać twardszego, niż byłem;myślałem o tym, jak byliśmy tam, w lesie, i Chris powiedział: I może zaniosłem jestarej pani Simons i powiedziałem jej, i może oddałem wszystkie pieniądze, ale itak dostałem trzy dni zawieszenia, ponieważ pieniądze nigdy się nie znalazły.Amoże tydzień pózniej stara pani Simons przyszła do szkoły w zupełnie nowej kiecce.Ten wyraz jego oczu.- %7ładnego pieprzenia, tatusiu.- Potarłem wskazującym palcem o kciuk.- Otonajmniejsze skrzypce na świecie grające  Moje serce pompuje czerwone szczyny dlaciebie.- On był nasz - powiedział Chris, z oczami mrocznymi w świetle poranka.Doszliśmy do rogu mojej ulicy i stanęliśmy.Było piętnaście po szóstej.Widzieliśmy ciężarówkę z niedzielnym wydaniem  Telegramu , przystającą przedsklepem papierniczym wujka Teddy'ego.Mężczyzna w dżinsach i podkoszulku zrzuciłpaczkę gazet.Upadła do góry nogami na chodnik, ukazując kolorowe ilustracjemagazynu (na pierwszej stronie zawsze Dick Tracy i Blondie).Potem samochódodjechał, prowadzony przez kierowcę chcącego jak najszybciej rozwiezć zewnętrznyświat do pozostałych miejscowości na trasie - Otisfield, Norway-South Paris,Waterford, Stoneham.Chciałem powiedzieć Chrisowi coś jeszcze i nie wiedziałemjak.- Daj grabę, człowieku - rzekł zmęczonym głosem.- Chris.- Graba.Podałem mu rękę.- Zobaczymy się pózniej.Uśmiechnął się - tym samym promiennym uśmiechem.- Chyba że ja zobaczę cię pierwszy, pierdolcu.Odszedł, wciąż śmiejąc się, idąc lekko i zwinnie, jakby nie bolało go takjak mnie, jakby nie miał takich pęcherzy jak ja, jakby nie był tak pogryziony ipocięty przez komary, gzy i czarne muchy.Jakby nie miał żadnych trosk i zmierzałku jakiemuś wspaniałemu miejscu, a nie do trzypokojowego domu (bliższym prawdyokreśleniem byłoby słowo  barak ) bez kanalizacji, z powybijanymi oknamizasłoniętymi plastykowymi workami i bratem czyhającym na niego na podwórku.Nawetgdybym wiedział, co powiedzieć, pewnie nie zdołałbym.Sądzę, że przemowy zabijająmiłość - to pewnie okropne stwierdzenie ze strony pisarza, ale prawdziwe.Jeślipowiesz sarnie, że nie chcesz zrobić jej krzywdy, umknie, ledwie machnąwszyogonkiem.Kluczowym słowem jest  krzywda.Miłość nie jest tym, co chcieliby ci wmówić tacy poronieni poeci jak McKuen.Miłość ma zęby, którymi kąsa, a rany nigdysię nie zablizniają.%7ładne słowo ani kombinacja słów nie zdoła zasklepić tychmiłosnych ugryzień.Jest wprost przeciwnie - w tym sęk.Jeśli te rany zaschną,słowa giną wraz z nimi.Uwierzcie mi.Stworzyłem moje życie ze słów i wiem, że takjest.30Tylne drzwi były zamknięte, więc wyjąłem zapasowy klucz spod wycieraczki iwszedłem.Kuchnia była pusta, cicha, samobójczo czysta.Gdy włączyłem światło,słyszałem szum jarzeniówek nad zlewem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •