[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pojazd, doktórego wsiedliÅ›my, przypominaÅ‚ hermetyczny miniaturo­wy statek kosmiczny.Na zewnÄ…trz pieniÅ‚o siÄ™ życie bujniejsze niż w poprze­dnich Å›rodowiskach wodorowych.Tam, oprócz bagnistejpowÅ‚oki na powierzchni, przeważaÅ‚y formy lotne.Nato­miast na tym poziomie wystÄ™powaÅ‚o wiele form drzewias­tych w ksztaÅ‚cie dendrytów.Wzdragam siÄ™ przed użyciemsÅ‚owa  drzewa", ponieważ bardziej przypominaÅ‚y tworykoralowe, poskrÄ™cane i wijÄ…ce siÄ™ we wszystkie strony,pozbawione listowia.Nie tworzyÅ‚y lasu, bowiem rosÅ‚yw odstÄ™pach, ale część z nich, na wzór lotnego Å›rodowiskana poziomie pięćdziesiÄ…tym, rodziÅ‚a coÅ› w rodzaju Å›wiet­listych owoców.WystÄ™powaÅ‚y też latajÄ…ce lub, Å›ciÅ›le mó­wiÄ…c, szybujÄ…ce stworzenia, bowiem nie dostrzegaÅ‚em aninie sÅ‚yszaÅ‚em niczego, co przypominaÅ‚oby trzepot skrzydeÅ‚,kiedy przefruwaÅ‚y z jednego koralowca na drugi.RosÅ‚o też jakieÅ› poszycie, na które skÅ‚adaÅ‚y siÄ™ prze­ważnie kulkowate twory różnej wielkoÅ›ci, czÄ™sto skupione155 w grona.Nie wyobrażaÅ‚em sobie, na jakim metabolizmieopierajÄ… siÄ™ te organizmy.WiedziaÅ‚em o istnieniu w kon­wencjonalnych ekosystemach bakterii rozwijajÄ…cych siÄ™wyÅ‚Ä…cznie w Å›rodowisku beztlenowym, ale nie sÅ‚yszaÅ‚emo żadnych tkankowcach, wyżej zorganizowanych bytach,obywajÄ…cych siÄ™ bez tlenu.MusiaÅ‚o tu natÄ…pić radykalneodwrócenie podstawowego mechanizmu DNA, jeÅ›li tenrodzaj życia miaÅ‚ cokolwiek wspólnego z naszym.Krótko jechaliÅ›my przez te tereny, ledwie kilka kilo­metrów.DotarliÅ›my w koÅ„cu do ogromnego muru z ok­nami, ciÄ…gnÄ…cego siÄ™ w obie strony w mrok.Przedosta­liÅ›my siÄ™ przez system Å›luz, ale zamiast przed kolejnymwielkim elewatorem zaparkowaliÅ›my nasz pojazd w nawie.Kiedy wysiadaliÅ›my, naprzeciw nam wyszli uzbrojeni żoÅ‚­nierze.ZdaÅ‚em sobie sprawÄ™, że dalej nie pojedziemy.ByliÅ›my u celu.Czasomierz na nadgarstku pokazywaÅ‚ czas w jedno­stkach miejscowych, ale liczÄ…c w ziemskich godzinach,podróż nasza trwaÅ‚a prawie dwa dni.Przy takim mnóstwie atrakcji za oknem nie docieraÅ‚o domnie w peÅ‚ni, jak bardzo jestem zmÄ™czony.Dopiero terazz wolna zaczÄ…Å‚em sobie zdawać sprawÄ™, że spaÅ‚em ledwiesześć w czasie czterdziestu oÅ›miu godzin jazdy.PoczÄ…tkowo dziwiÅ‚o mnie, że cel naszej podróży znajdujesiÄ™ w tak wrogim otoczeniu.Ale wkrótce zrozumiaÅ‚em,jakÄ… logikÄ… kierowali siÄ™ najezdzcy.Jakie miejsce lepiejnadawaÅ‚o siÄ™ na wiÄ™zienie Å›cisÅ‚ego nadzoru niż budynekotoczony zewszÄ…d atmosferÄ…, w której nie można od­dychać? Na pewno zniechÄ™caÅ‚o to do podejmowania wszel­kich prób ucieczki.156 Po dotarciu na miejsce nie mogÅ‚em uwolnić siÄ™ odnatrÄ™tnej Å›wiadomoÅ›ci beznadziejnoÅ›ci mego poÅ‚ożenia.Na gÅ‚Ä™bokoÅ›ci pięćdziesiÄ™ciu poziomów nie mogÅ‚em żywićnajmniejszej nadziei na uwolnienie przez Tetrów.SusarmaLear nigdy nie bÄ™dzie w stanie mnie odszukać, nawetgdyby chciaÅ‚a wraz z GwiezdnÄ… GwardiÄ… pospieszyć mina ratunek.Jak gdyby nie dość byÅ‚o mych mÄ™czarni,podejrzewaÅ‚em, że moi oprawcy zażądajÄ… ode mnie o wielewiÄ™cej informacji, niż jestem w stanie im udzielić.Z pew­noÅ›ciÄ… nie zamierzali pobÅ‚ażliwie traktować niedostatecz­noÅ›ci mych odpowiedzi.17ózniej przekonaÅ‚em siÄ™, że wiÄ™zienie byÅ‚o bardzozatÅ‚oczone, choć zaraz po przyjezdzie tego siÄ™ niePwidziaÅ‚o.Korytarze zionęły pustkÄ…, wszyscy siedzieli po­zamykani w swych celach.Nawet strażników krÄ™ciÅ‚o siÄ™niewielu.Chyba nie trzeba byÅ‚o ich dużo, zważywszy, żewszelkie marzenia o buncie lub ucieczce z góry skazanebyÅ‚y na niepowodzenie.Warunki obozowe byÅ‚y skromne, tyle byÅ‚em w stanie podrodze dostrzec.Zciany lÅ›niÅ‚y zimnym, metalowym blas­kiem, drzwi celi, nie koÅ„czÄ…ce siÄ™ szeregi w odstÄ™pach ledwieszeÅ›ciometrowych, niczym miÄ™dzy sobÄ… siÄ™ nie różniÅ‚y.PrzyszÅ‚ość rysowaÅ‚a siÄ™ w czarnych barwach, kiedy takszedÅ‚em prowadzony pod eskortÄ… do wyznaczonego mimiejsca.Ale gdy otworzywszy drzwi, strażnicy wepchnÄ™li157 mnie do Å›rodka, z ulgÄ… stwierdziÅ‚em, że nie jest aż tak zle,jak myÅ›laÅ‚em.Pacjenci tej dziwnej instytucji rozmieszczanibyli po dwóch w jednej celi.Naszym oprawcom starczyÅ‚ona tyle pomyÅ›lunku, by kojarzyć swych ze swymi.W obo­zie przebywaÅ‚ tylko jeden czÅ‚owiek, wiÄ™c natychmiastzaprowadzono mnie do jego celi.Kiedy zatrzasnęły siÄ™ za mnÄ… drzwi, czÅ‚owiek ów spoj­rzaÅ‚ na mnie z nieskrywanym zdumieniem, jakby mojezjawienie siÄ™ graniczyÅ‚o z cudem.UcieszyÅ‚em siÄ™ na jegowidok.PomyÅ›laÅ‚em, że w tej zabitej dechami dziurzestanowi on najlepszÄ… możliwÄ… namiastkÄ™ przyjaznej duszy. Cześć, Alex  przywitaÅ‚em go. MaÅ‚y ten wszech­Å›wiat, co? O której godzinie podajÄ… do stoÅ‚u?Przyjemnie byÅ‚o popatrzeć, jak przez jego twarz prze­biegajÄ…, jeden za drugim, grymasy caÅ‚kowitego zasko­czenia. Rousseau!  wybÄ…kaÅ‚ wreszcie, jak gdybym byÅ‚ conajmniej Å›wiÄ™tym MikoÅ‚ajem albo diabÅ‚em wcielonym. Możesz mi mówić Mike  zachÄ™ciÅ‚em go. Przecież wyjechaÅ‚eÅ› jeszcze przed inwazjÄ…  stwier­dziÅ‚ gÅ‚upawo. PowinieneÅ› być już na Ziemi.UżywaÅ‚ parole: angielski nie byÅ‚ jego ojczystym jÄ™zykiemi nie posÅ‚ugiwaÅ‚ siÄ™ nim nieproszony.RozejrzaÅ‚em siÄ™ czujnie dokoÅ‚a. Czy to miejsce jest na podsÅ‚uchu?  spytaÅ‚em poangielsku.PokrÄ™ciÅ‚ znużony gÅ‚owÄ…, bardziej w oszoÅ‚omieniu niżprzeczÄ…co. WÄ…tpliwe  odparÅ‚ w tym samym jÄ™zyku. Moimskromnym zdaniem, to barbarzyÅ„cy.JeÅ›li pominąć tech-158 nikÄ™, którÄ… bezrozumnie przejÄ™li, stojÄ… mniej wiÄ™cej napoziomie ludzi z pierwszej poÅ‚owy XX wieku. Cóż  stwierdziÅ‚em. Teraz to i tak bez znaczenia.Po prostu nie jestem do koÅ„ca pewny, ile ci neandertal­czycy o mnie wiedzÄ…, ani ile powinienem im powiedzieć.Jacinthe Siani wskazaÅ‚a mnie jako faceta, który dostaÅ‚ siÄ™na dół zapadniÄ… Saula Lyndracha.SpaliÅ‚a historyjkÄ™, którÄ…dla niepoznaki zmyÅ›liÅ‚em na miejscu.InteresujÄ… siÄ™ mnÄ…z powodu mych odkryć w gÅ‚Ä™bi Asgarda.Tylko to ichchyba powstrzymuje przed rozstrzelaniem mnie jako tet-raÅ„skiego szpiega [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •