[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na podłodze walały się listwy, palniki spawalnicze i no\yce do cięcia metalu, a ścianybyły zastawione lepiącymi się od czarnego smaru półkami pełnymi narzędzi.Z radia niosłasię przerywana trzaskami cicha melodyjka, z trudem przebijając się przez dudnieniegeneratora. Było ich sześciu.Guthrie i ni\szy od niego mę\czyzna siedzieli w kucki nad częściamirozmontowanego silnika na betonowej podłodze.Kinross i pozostali grali w karty przy starymstole z laminatu, na którym stały na wpół puste kubki z herbatą i przepełniona popielniczka zpuszki po konserwie.Znieruchomieli i popatrzyli na nas.Nie patrzyli wrogo, ale i nie przyjacielsko.Poprostu patrzyli.Czekali.Brody spojrzał na Kinrossa.- Iain, mo\emy pogadać? Kinross wzruszył ramionami.- Czemu nie.- Ale na osobności.-Mnie oni nie przeszkadzają.- śeby podkreślić wymowę tych słów, Kinross otworzyłkapciuch i brudnymi od smaru palcami zaczął zwijać skręta.Brody nie nalegał.- Musimy skorzystać z radiostacji na promie.Kinross poślinił bibułkę czubkiem języka i wygładził ją kciukiem.Zerknął na Frasera.- A on to co? Policja nie ma ju\ nadajników? Sier\ant łypnął na niego spode łba, alenie odpowiedział.Kinross wyjął z ust zdzbło tytoniu.- Szlag je trafił, co?Fraser zrobił krok do przodu, sapiąc przez nos jak rozwścieczony byk.- Ciebie te\ zaraz trafi, bo jak.Brody poło\ył mu rękę na ramieniu.- Przyszliśmy prosić o pomoc.To bardzo wa\ne, inaczej byśmy nie prosili.Kinross niespiesznie przypalił skręta.Potrząsnął zapałką, wrzucił ją do przepełnionejpuszki i spojrzał na inspektora przez kłąb niebieskiego dymu.- Jak chcecie, to próbujcie, ale szkoda zachodu.- Bo? - spytał Fraser.- Bo z portu z nikim się nie połączycie.To VHF Musi widzieć przekaznik, a skałyblokują sygnał.- A jeśli musicie nadać SOS? - spytał z niedowierzaniem Fraser.Kinross cichoprychnął.- W porcie nic nikomu nie grozi, nie? Fraser zacisnął pięści.- No to wypłyńcie tym pieprzonym promem w morze!- Chcecie spróbować w taką pogodę, to śmiało, ale nie moim promem.Brody potarł grzbiet nosa.- A inne łodzie? - Wszystkie mają VHF.- Jest jeszcze jacht Strachana - wtrącił jeden z karciarzy.Guthrie parsknął śmiechem.- Strachan to dupą nadaje!Brody emu stę\ała twarz.- Moglibyśmy spróbować mimo to?- Z promu? - Kinross obojętnie zaciągnął się dymem.- Chcecie tracić czas, waszasprawa.- Zgasił skręta, schował niedopałek do kap-ciucha i wstał.- Przykro mi, chłopaki.- I tak ju\ miałem wyjść - odparł jeden z graczy, rzucając karty na stół.- Pora wracaćdo domu.Guthrie wytarł ręce w brudne spodnie.- Ano pora - mruknął.- Idę coś przegryzć.Gracze odło\yli karty i sięgnęli po kurtki.Kinross te\ się ubrał i wychodząc, puściłdrzwi, tak \e omal nas nie uderzyły.Przesycone deszczem i morską pianą powietrzesmakowało jodem.Kinross skręcił na molo.Był bez czapki.Szedł przed siebie, nie zwa\ającna roztrzaskujące się z hukiem fale i bez wahania wskoczył na trap, chocia\ prom szarpał sięna cumach jak dzikie zwierzę.My zachowaliśmy większą ostro\ność i przytrzymaliśmy się relingu.Potem byłoniewiele lepiej, bo pokład był śliski i niebezpiecznie rozkołysany.Antena radiowa na mostkudr\ała i kiwała się na wszystkie strony.Dopiero teraz zrozumiałem, o czym mówił Kinross: ztrzech stron port otaczały skały, ciągnąc się daleko w morze.Gdy wcisnęliśmy się do ciasnej sterówki, Kinross ju\ majstrował przy radiostacji.Pokład gwałtownie zachybotał i musiałem zaprzeć się o ścianę.Kapitan powiedział coś domikrofonu.W głośniku zahuczało, zatrzeszczało i zaszumiało.Czekaliśmy na odpowiedz.Napró\no.- Kogo pan wywołuje? - spytał Brody.Kinross nawet się nie odwrócił.- Stra\ przybrze\ną.Mają najwy\szy maszt na Lewis.Jeśli oni nas nie usłyszą, nieusłyszy nas nikt.Wywołał ich znowu, ale i tym razem z głośnika popłynął tylko głuchy szum.Fraser obserwował go z ponurą niechęcią.I nagle spytał:- Przywoził pan na wyspę jakichś obcych? Cztery, pięć tygodni temu.Pamięta pan?Brody posłał mu gniewne spojrzenie, ale on nawet tego nie zauwa\ył.- Nie - odparł Kinross.- Nie pamięta pan czy nie przewoził pan nikogo obcego?Kinross spojrzał na niego dopiero teraz. - To ma coś wspólnego z tym trupem?- Niech pan odpowie.Kinross uśmiechnął się groznie.- A jeśli nie?- Spokojnie, Iain - przerwał im Brody.- Nikt pana o nic nie oskar\a.Chcieliśmy tylkoskorzystać z radia.Kinross opuścił mikrofon.Oparł się o rozchwianą grodz i zało\ył ręce na piersi.- Powiecie mi, co jest grane czy nie?- To tajemnica słu\bowa - warknął Fraser.- A to jest mój prom i moja radiostacja.Chcecie z niej skorzystać, powiedzcie,dlaczego to takie wa\ne.- Nie mo\emy - odparł łagodnie Brody, \eby uprzedzić sier\anta.- Ale to naprawdęwa\ne.Niech mi pan zaufa.- To nasza wyspa.Mamy prawo wiedzieć, o co chodzi.- Wiem, i się dowiecie, obiecuję.- Kiedy? Brody westchnął.- Dziś wieczorem.Ale teraz musimy połączyć się z centralą.- Dziś wieczorem? - powtórzył sier\ant.- Nie mo\e pan.- Ma pan moje słowo, Iain - przerwał mu inspektor.Kinross patrzył na niego z nieprzeniknioną twarzą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •