[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wittenberg zapuścił wzrok w dal, objął nim lasy, dąbrowy, łęgii łany zbożne, i po chwili rzekł:- Tak jest! piękny to kraj i żyzny.Wasza miłość możesz też byćpewien, że po wojnie jego królewska mość nikomu innemu wielko-rządztwa tu nie powierzy.Otyły człowiek zdjął znów kapelusz.- I ja też nie chcę innego mieć pana - dodał wznosząc oczy kuniebu.Niebo było jasne i pogodne, żaden piorun nie spadł i nie skruszyłna proch zdrajcy, który swój kraj, jęczący już pod dwoma wojnamii wyczerpany, wydawał na tej granicy w moc nieprzyjaciela.Człowiek bowiem rozmawiający z Wittenbergiem był toHieronim Radziejowski, były podkanclerzy koronny, obecnieSzwedom przeciw ojczyznie zaprzedany.Stali czas jakiś w milczeniu; tymczasem ostatnie dwie brygady,nerikska i wermlandzka, przeszły granicę, za nimi poczęły sięwtaczać działa, trąby ciągle jeszcze grały, a huk kotłów i war-czenie bębnów głuszyło kroki żołnierzy i napełniało las złowro-gimi echami.Wreszcie ruszył i sztab.Radziejowski jechał kołoWittenberga.- Oxenstierny nie widać - rzekł Wittenberg - boję się, czy go jakaprzygoda nie spotkała.Nie wiem, jeżeli to dobra była rada posyłaćgo jako trębacza z listami pod Ujście.168Potop t.1- Dobra - odparł Radziejowski - bo obóz zlustruje, wodzów zo-baczy i wyrozumie, co tam myślą, a tego by lada ciura nie uczynił.- A jeśli go poznają?- Jeden pan Rej go tam zna, a on nasz.Zresztą, choćby go pozna-li, nie uczynią mu nic złego, jeszcze na drogę opatrzą i nagrodzą.Znam ja Polaków i wiem, że gotowi na wszystko, byle się przedobcymi jako polityczny naród pokazać.Cała usilność nasza w tym,aby nas obcy chwalili.O Oxenstiernę możesz być wasza miłośćspokojny, bo włos mu z głowy nie spadnie.Nie widać go, bo i czasbył na powrót za krótki.- A jak wasza miłość sądzisz: sprawią nasze listy jaki skutek?Radziejowski roześmiał się.- Jeśli pozwolisz mi wasza miłość być prorokiem, to przepo-wiem, co się stanie.Pan wojewoda poznański polityczny to człeki uczony, więc nam bardzo politycznie i bardzo grzecznie odpisze;ale że lubi za Rzymianina uchodzić, tedy jego odpowiedz okrutniebędzie rzymska; powie naprzód, że woli ostatnią kroplę krwi wylaćniż poddać się, że śmierć lepsza od niesławy, a miłość, jaką żywi dlaojczyzny, nakazuje mu paść na granicy.Radziejowski począł się śmiać jeszcze głośniej, surowa twarzWittenberga rozjaśniła się także.- Wasza miłość nie sądzisz, aby on był gotów tak uczynić, jakpisze? - pytał.- On? - odrzekł Radziejowski.- Prawda, że żywi miłość do oj-czyzny, ale inkaustem, a że niezbyt to posilna potrawa, więc i jegomiłość chudsza nawet od jego błazna, który mu pomaga rytmyukładać.Jestem pewny, że po onej rzymskiej odmowie nastąpiążyczenia zdrowia, pomyślności, polecanie się służbom, a na ko-niec prośba, byśmy dobra jego i krewnych oszczędzali, za co znówbędzie żywił dla nas wdzięczność - wraz ze wszystkimi swymikrewnymi.- A jakiż będzie w ostatku skutek naszych listów?169Henryk Sienkiewicz- %7łe zwątlą ducha do ostatka, że panowie senatorowie rozpocznąz nami układy i że całą Wielkopolskę, bodaj po kilku wystrzałachna wiatr, zajmiemy.- Obyś wasza miłość był prawdziwym prorokiem.- Pewien jestem, że tak będzie, bo znam tych ludzi, mam teżprzyjaciół i stronników w całym kraju i wiem, jak sobie poczynać.A że niczego nie omieszkam, ręczy za to krzywda, która mnie odJana Kazimierza spotkała, i miłość dla Karola Gustawa.Czulsiu nas teraz ludzie na własne fortuny niż na całość Rzeczypospolitej.Wszystkie te ziemie, po których teraz iść będziem, to fortunyOpalińskich, Czarnkowskich, Grudzińskich, a że oni to właśniestoją pod Ujściem, więc też i mięksi będą przy układach.Co doszlachty, byle jej wolność sejmikowania zaręczyć, pójdzie i ona śla-dem panów wojewodów.- Wasza miłość niepożyte swoją znajomością kraju i ludzi odda-jesz jego królewskiej mości usługi, które nie mogą być bez równieznamienitej nagrody.Z tego, co od waszej miłości słyszę, wnioskuję,że mogę tę ziemię jako naszą uważać.- Możesz wasza miłość! możesz! możesz! - powtórzył skwapliwiepo kilkakroć Radziejowski.- A więc zajmuję ją w imieniu jego królewskiej mości KarolaGustawa odparł poważnie Wittenberg.Gdy tak szwedzkie wojska poczęły deptać za Heinrichsdorfemziemię wielkopolską, poprzednio jeszcze, bo w dniu 18 lipca, przy-był do obozu polskiego trębacz szwedzki z listami do wojewodówod Radziejowskiego i Wittenberga.Pan Władysław Skoraszewski sam poprowadził go do wojewo-dy poznańskiego, a szlachta z pospolitego ruszenia gapiła się cie-kawie na pierwszego Szweda , podziwiając jego dzielną postawę,twarz męską, żółty wąs, zaczesany w końcach do góry w szerokąszczotkę, i minę prawdziwie pańską.Tłumy przeprowadzały godo wojewody, znajomi zwoływali się nawzajem, pokazywano go170Potop t.1palcami, śmiano się trochę z butów, zakończonych ogromną kolistącholewą, i z długiego, prostego rapiera, który rożnem przezywano,wiszącego na pendencie, suto srebrem haftowanym; Szwed zaśrzucał także ciekawie oczyma spod szerokiego kapelusza, jakbychciał obóz zlustrować i siły przeliczyć, to znów przypatrywał siętłumom szlachty, której wschodni ubiór widocznie był dla niegonowością.Na koniec wprowadzono go do wojewody, u którego zgromadze-ni byli wszyscy dygnitarze znajdujący się w obozie.Wnet przeczytano listy i rozpoczęła się narada, trębacza zaśpolecił pan wojewoda swym dworzanom, aby uczęstowano go pożołniersku; od dworzan odebrała go szlachta, i podziwiając go ciąglejako osobiliwość, poczęła z nim pić na umór.Pan Skoraszewski przypatrywał mu się również pilnie, ale z tegopowodu, iż podejrzewał, że to jakiś oficer za trębacza przebrany; po-szedł nawet z tą myślą wieczorem do pana wojewody; ten jednakżeodrzekł, iż to jest wszystko jedno, i aresztować go nie pozwolił.- Choćby to był i sam Wittenberg - rzekł - jako poseł tu przybyłi bezpiecznie odjechać powinien.Jeszcze mu każę dać dziesięćdukatów na drogę.Trębacz tymczasem gawędził łamaną niemczyzną z tymi zeszlachty, którzy ten język przez stosunki z miastami pruskimi rozu-mieli, i opowiadał im o zwycięstwach przez Wittenberga w różnychkrajach odniesionych, o siłach, jakie ku Ujściu idą, a zwłaszczao działach nie znanej dotąd doskonałości, którym nie masz sposobusię opierać.Stropiła się tym też szlachta niemało i różne przesadzo-ne wieści poczęły wnet krążyć po obozie.Tej nocy prawie nikt nie spał w całym Ujściu, bo najprzód, kołopółnocy, nadeszli ci ludzie, którzy dotychczas w osobnych stali obo-zach pod Piłą i Wieleniem.Dygnitarze radzili nad odpowiedzią dobiałego dnia, a szlachcie czas schodził na opowiadaniach o potędzeszwedzkiej.171Henryk SienkiewiczZ pewną gorączkową ciekawością wypytywano trębacza o wo-dzów, wojsko, broń, sposób walczenia i podawano sobie z ust doust każdą jego odpowiedz.Bliskość szwedzkich zastępów dodawałaniezwykłego interesu wszelkim szczegółom, które nie były tegorodzaju, aby mogły dodać otuchy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]