[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Taa.- Marshall przypomniał sobie coś.- Harmel właśnie tak mówił, jakby mnieostrzegał.Ujął to tak, że załatwią mnie, jak wszystkich innych.- A któż to są ci wszyscy inni?- Znamy jeszcze kogoś, kogo mogli usunąć? Spojrzała do notatek.- Wiesz co, kiedy tak teraz przeglądam tę listę, widzę, że żadna z tych osób niezajmuje swojego stanowiska od dłuższego czasu.Papierowa kulka odbiła się od jej głowy i uderzyła w biurko.- Na czyje miejsca weszli? - zapytał Marshall.- Można to sprawdzić - powiedziała, z namaszczeniem podnosząc kulkę z podłogi.- Atymczasem nie pozostaje nic innego jak zadzwonić do Strachana i zorientować się - cisnęłakulką w Marshalla - co on ma do powiedzenia!Schwycił kulkę w locie, szybko ugniótł kolejną i wyrzucił obie w kierunku Bernice.Bernice zaczęła się przygotowywać do stosownego kontrnatarcia. - Dobra, dobra - powiedział, nie mogąc już powstrzymać śmiechu - zakręcę do niego.Niespodziewanie znalazł się pod ostrym ostrzałem papierowych kulek.- Wiesz, lepiej już chodzmy, moja żona czeka.Ale Bernice musiała dokończyć wojnę.Potem trzeba jeszcze było posprzątać.***Rafar kroczył tam i z powrotem po ciemnym pomieszczeniu piwnicznym, dyszącgorącą parą, która stopniowo przybierała postać osłaniającej go chmury.Walił pięścią o pięść,rozczapierzonymi szponami darł na strzępy jakichś niewidzialnych wrogów, klął, prychał.Lucjusz stał wśród pozostałych rycerzy.Czekali, aż Rafar ochłonie i powie, w jakimcelu ich wszystkich zwołał.Podobało mu się widowisko, jakie teraz oglądał.Było jasne, żeRafar, ten nadęty fanfaron, otrzymał przy spotkaniu z Mocarzem kubeł zimnej wody nagłowę! Lucjusz robił, co mógł, aby złośliwy uśmiech satysfakcji na jego twarzy nie rzucał sięzbytnio w oczy.- Czyżby ten aniołek nie powiedział ci, gdzie mógłbyś znalezć tego, tego.jakże muna imię? - zapytał Lucjusz, doskonale znając imię Tala.- TAL! - ryknął Rafar, a Lucjusz wyczuł w jego tonie całe upokorzenie związane ztym imieniem.- Więc ten aniołek, ten bezbronny aniołeczek nic ci nie powiedział? Błyskawicznąodpowiedzią Rafara była potężna czarna pięść zaciśniętawokół Lucjuszowej szyi:- Szydzisz ze mnie, ty nędzny biesie?Lucjusz przybrał ton odpowiedni do płaszczenia się przed tyranem.- Ależ nie chciałem cię urazić, o wielki.Zabiegam jedynie o to, by cię zadowolić.- Więc zabiegaj o to, by znalezć Tala! - wycedził Rafar.Puścił Lucjusza i zwrócił siędo pozostałych demonów: - Wy wszyscy! Macie szukać Tala! Muszę go dostać w swoje ręce,a wtedy go rozszarpię.Cała bitwa może się właściwie rozegrać pomiędzy nami dwoma.Znajdzcie gol Donieście gdzie jest!Lucjusz usiłował brzmieć jak najpokorniej, jednak starannie dobierane słowa miałyinny cel:.- Tak uczynimy, o wielki! Lecz doprawdy ów Tal - jakże przerażającym musi byćprzeciwnikiem, skoro zadał ci taką klęskę przy upadku Babilonu! Mię wiem, jakie są twojepiany, ale czy naprawdę powinniśmy go szukać? Czy odważysz się atakować go powtórnie?Rafar skrzywił się, błysnęły jego kły:- Zobaczysz, co potrafi twój Ba-al. - I obyśmy nigdy nie zobaczyli, co potrafi ów Tal! Rafar przysunął się do Lucjusza.Zdawało się, że wwierci się w niego swymi rozżarzonymi żółtymi ślepiami.- Kiedy pokonam Tala i rozrzucę jego marne szczątki po całych niebiosach jaksztandar zwycięstwa, możesz być pewny, że dam ci szansę zmierzenia się ze mną.Odwrócił się.Przez chwilę pomieszczenie wypełniały jego czarne skrzydła, a zamoment wystrzelił w górę poprzez budynek, ku niebu.Przez całe godziny aniołowie w Ashton obserwowali ze swych kryjówek, jak Ba-alszybuje ponad miastem, niczym złowrogi sęp.Widzieli jego obnażony, wyzywający miecz.W górę i w dół, tam i z powrotem, leciał, to klucząc pomiędzy budynkami w centrum miasta,to prując wysoko szerokimi łukami.Z dołu, przez okno mrocznej sklepowej piwniczki Scion obserwował, jak Rafar któryśz kolei raz przeleciał ponad nimi.Popatrzył na kapitana, siedzącego wraz z Guilem i Mota narozrzuconych skrzynkach.Triskal, z pomocą innych, doprowadzał siebie do normalnegostanu.- Nie rozumiem - powiedział Scion.- Co on sobie takiego wyobraża! Tal podniósłwzrok znad ran Triskala i stwierdził rzeczowo:- Próbuje mnie wywabić.- Potrzebny mu nasz kapitan - dodał Mota.- Musiał obiecać wielkie zaszczyty temudemonowi, który wytropi Kapitana Tala i zdradzi miejsce jego przebywania.- A po cóż innego biesy rozpełzłyby się po całym kościele! - burknął Guilo.-Wiadomo, najpierw sprawdzają tam.Tai przewidział kolejne pytanie Sciona i nie czekając na nie powiedział:- Signa i pozostali w dalszym ciągu są w kościele.Staramy się, żeby nasza straż niewyglądała inaczej niż zwykle.Scion wodził wzrokiem za Rafarem, który krążył nad drugim końcem miasta.- No, gdyby taki mnie zaczepił - to bym się nie wygrzebał.- Gdybym miał przeciw niemu stanąć w tej chwili, przegrałbym z pewnością i on otym dobrze wie - wyznał szczerze Tal.- Nie mamy dość silnej osłony modlitwy, ontymczasem ma wszystko, co trzeba.Słyszeli łopot potężnych, pierzastych skrzydeł Rafara, widzieli, jak cień jego sylwetkiprzez sekundę przykrył budynek.- Będziemy musieli naprawdę zachować wielką ostrożność.***Hank spacerował po mieście ulicami i zaułkami, wiedziony przez Pana - modlił się z każdym stawianym krokiem.Miał wrażenie, że Bóg chce przez niego czegoś dokonać, alejakoś nie chciało mu się zgadywać, co to takiego mogłoby być.Krioni i Triskal szli po obu jego stronach.Byli ostrożni i czujni, zwłaszcza Triskal,który jeszcze niezupełnie doszedł do siebie po ostatnim starciu z Rafarem.Czuł niepokójmyśląc o tym, dokąd zmierzają.Hank skręcił w przecznicę, którą nigdy dotąd nie chodził, w nieznaną mu uliczkę, a wkońcu zatrzymał się przed pewnym lokalem, o bardzo złej opinii.Nie był tu jeszcze nigdy.Stał, patrzył i nie mógł ochłonąć ze zdumienia: w budynku roiło się wprost od nastolatków.Wkońcu i on ruszył do środka.Krioni i Triskal robili, co mogli, żeby wyglądać spokojnie i niepozornie. Jama , to była odpowiednia nazwa dla tego miejsca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •