[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A boczne drzwi? Podobno są tu boczne drzwi wiodące doogrodu?- Tak.Tamtędy wyszłam, żeby zamknąć kaczki.Wkrótcepotem zaczęli schodzić się goście.- Były zamknięte na klucz, kiedy pani wychodziła? PannaBlacklock zmarszczyła brwi.- Nie przypominam sobie.Chyba tak.Ale na pewnozamknęłam je, wracając.- Kwadrans po szóstej, prawda?- Coś koło tego.- A drzwi od frontu?- Te zamykamy pózniej.- Więc Rudi Scherz łatwo mógł wejść tamtędy.Albo mógłzakraść się bocznymi drzwiami, w czasie gdy pani była przykaczkach.Uprzednio przeprowadził rozpoznanie terenu i przyokazji obrał sobie kryjówkę w jakimś schowku.Tak! Towszystko przedstawia się całkiem jasno.- Bardzo przepraszam - podchwyciła panna Blacklock - leczmoim zdaniem nie wszystko jest takie jasne.Czemu, u licha,ktoś miałby robić tyle skomplikowanych przygotowań, żebyurządzić ten głupi niby-napad akurat tutaj?- Czy przechowuje pani w domu dużo pieniędzy?- Mam jakieś pięć funtów w szufladzie biurka i nie więcej niżdwa funty w portmonetce.- A biżuteria?- Parę pierścionków, broszek i kamee, które teraz noszę.Przyzna pan chyba, inspektorze, że w całej tej historii nie widaćsensu?- To nie był napad rabunkowy! - wybuchnęła znowu DoraBunner.- Wciąż powtarzam, Letty, że w grę wchodziła zemsta.Zemsta! Nie dałaś mu pieniędzy i dlatego dwa razy strzelił dociebie.Z premedytacją.- Zatem przejdziemy teraz do wczorajszego wieczora - podjąłCraddock.- Co się działo, proszę pani? - zwrócił się do pannyBlacklock.- Zechce pani opowiedzieć własnymi słowamiwszystko, co zachowała pani w pamięci.- Zaczął bić zegar.Ten na półce nad kominkiem - podjęłapani domu po krótkim namyśle.- Powiedziałam wtedy, o ilesobie przypominam, że jeżeli rzeczywiście ma się coś zacząć,winno zdarzyć się rychło.Wtedy właśnie odezwał się zegar.Wmilczeniu słuchaliśmy wszyscy.Wydzwonił dwa kwadranse inagle zgasły światła.- Które?- Kinkiety tutaj i w tamtej drugiej, mniejszej części salonu.Lampa stojąca na podłodze i dwie małe lampki do czytania niebyły zapalone.- Czy kiedy światła zgasły, zauważyła pani najpierw błysk, czyodgłos?- Nie przypominam sobie.- Ja jestem pewna, że był błysk! - wtrąciła panna Bunner.-Tak! Błysk i taki dziwny trzask.To bardzo niebezpieczne!- Co dalej, proszę pani? - zwrócił się Craddock do właścicielkiLittle Paddocks.- Co dalej? Drzwi otworzyły się.- Które? W salonie jest ich dwoje.- Te, tutaj, inspektorze.Drugie w mniejszym pokoju są ślepe.A więc drzwi otworzyły się i stanął w nich mężczyzna.Zamaskowany.Z rewolwerem w ręku.Cała historia wyglądałana urojenie senne, lecz oczywiście byłam wówczas przekonana,że to czyjś niemądry dowcip.Mężczyzna powiedział.Zapomniałam, co powiedział.- Ręce do góry, bo strzelam - zasuflerowała Dora Bunnerdramatycznym tonem.- Coś w tym rodzaju.- I wszyscy podnieśli ręce?- O tak! Wszyscy! Myśleliśmy, że jest to jeden z punktówzabawy - wykrzyknęła znów Dora Bunner.- Wszyscypodnieśliśmy ręce!- Ja nie - podchwyciła cierpko panna Blacklock.-Pomyślałam, że to idiotyczny pomysł.Byłam zirytowana.- Co dalej?- Oślepiło mnie światło latarki skierowanej prosto w oczy.Pózniej przeraziłam się, gdy pocisk gwizdnął mi koło ucha iuderzył w ścianę tuż nad moją głową.Ktoś krzyknął.Poczułampiekący ból ucha i usłyszałam drugi wystrzał.- Przerażające! - krzyknęła Dora Bunner.- A pózniej?- Trudno mi powiedzieć.Byłam oszołomiona.Czarna postaćodwróciła się raptownie i jak gdyby potknęła.Huknął trzeciwystrzał.Latarka zgasła.Wszyscy zaczęli się szamotać, wpadaćna siebie, krzyczeć.- A pani gdzie stała? - zapytał inspektor pannę Blacklock.- Stała tam! Przy stoliku! - zawołała panna Bunner.- Trzymała w ręku wazonik z fiołkami.- Tu stałam - podchwyciła panna Blacklock, zbliżywszy się dostolika przy arkadzie łączącej dwie części salonu.- W ręku trzymałam nie wazonik, lecz szkatułkę zpapierosami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]