[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wypełniał go też dym marycha, papierosy.Większość ludzi trzymała w rękach piwo.Musiałamprzystanąć, bo Dylan pociągnęła mnie lekko do przodu w stronę kuchni. Wyglądasz, jakbyś nigdy nie widziała imprezy  śmiała się, podchodząc dolodówki i wyjmując z niej brooklyn lager.Bywałam wcześniej na imprezach  takich z noclegiem, oglądaniem filmów, naimprezach urodzinowych, nawet na takich z chłopakami i dziewczynami.Ale nigdyna takiej jak ta.Dylan zdjęła kapsel i podała mi piwo, jakby to była guma do żucia.Wzięłam je.Albo raczej musiałam to zrobić, bo butelka znalazła się w mojej ręce.Była zimna,wilgotna i cięższa, niż się spodziewałam.Chwyciłam ją mocno, żeby niechcący jejnie wypuścić.W święta piłam wino i z Sylvią raz łyknęłyśmy wstrętnej whiskey jejojca.Nigdy dotąd nie piłam piwa.Gapiłam się na butelkę, gdy do kuchni wparowałaZadie.Sprawiła wrażenie pijanej.Może po prostu była bardziej wkurzona niżzwykle? Uch!  stęknęła, osłaniając oczy, jakby mój widok ją oślepiał. Jest naszasłodka paniusia! No, pięknie! Bądz miła, Zadie  powiedziała Dylan, nie fatygując się nawet, żeby na niąspojrzeć. Mówiłaś, że będziesz.Zadie wyciągnęła dwa piwa z lodówki i zatrzasnęła ją biodrem.Dylanwzdrygnęła się na ten dzwięk, ale się nie odwróciła. Miła?  warknęła Zadie, wciąż gapiąc się na mnie ze złością.Upiłam duży łyk piwa, starając się nie zakrztusić. Tak, miła  odparła Dylan. Obiecałaś. Mówiłyśmy nie o  byciu miłym , tylko o  niebyciu wrednym. Zadie podeszła do Dylan.Pochyliła się, żeby szepnąć jej coś do ucha, ale Dylan odsunęłagłowę. Jeżeli wezmę pod uwagę, co naprawdę myślę o naszej słodkiej paniusi,wydaje mi się, że jestem, kurwa, wręcz czarująca.Słodka paniusia? Zadie naprawdę mnie nienawidziła.Dlaczego? Prawie się nieznałyśmy.Z każdym kolejnym spotkaniem Srok stawało się coraz bardziejoczywiste, jak głęboko mną gardzi.Dylan zaczęła być dla mnie szczególnie miła,żeby mi to zrekompensować, i dopiero wtedy postanowiłam zostać.Powiedziałanawet, że przypominam jej ją samą, gdy chodziła do drugiej klasy.Miło myśleć, żewidzi coś, co nas łączy, nawet jeżeli rzuciła to ot tak.Przełknęłam kolejny łyk piwa, wstrzymując oddech, żeby nie musieć czućsmaku. Ja też jakoś nie przepadam za twoją jebitną baleriną, wiesz?  mruknęła Dylan,krzyżując ręce na piersi.Wydawała się rozdrażniona. Ale nie wyżywam się na niejz tego powodu. Twoją jebitną baleriną.Czy to znaczy, że ja byłam jej  słodką paniusią ?Zastanawiałam się, kto właściwie wybrał mnie do Srok.Zadie wciąż kręciła się przy Dylan.Powoli wyciągnęła rękę i delikatnieodgarnęła kilka kosmyków jej włosów za ucho. Nie dotykaj mnie!  warknęła Dylan, odtrącając rękę Zadie. Humorki, humorki  odparła Zadie ze złośliwym uśmiechem.Potem uniosłaręce, w każdej miała piwo, i kołysząc biodrami, ruszyła do drzwi. Uważaj, słodkapaniusiu, ona gryzie.Wtedy w drzwiach do kuchni pojawił się Carter.Wydawał się skołowanyi zdenerwowany.Ucieszyłam się na jego widok.Zanim spojrzał w moją stronę,natarła na niego Zadie. Tu jesteś!  zawołała, przywierając do niego biodrami i mocno przyciskającusta do jego ust.Gdy wreszcie zabrakło jej tchu, Carter wyglądał na zamroczonego.Złapała go za rękę i pociągnęła w stronę salonu, rzuciwszy nam znaczący uśmiech. Na razie, drogie panie! Nie jest taka straszna, jak się wydaje  odezwała się Dylan po wyjściu Zadie.Nie brzmiało to przekonująco. Trzeba ją dobrze poznać.Jest moją najlepszą przyjaciółką.Przez długi czas miałam wrażenie, że jest moją jedyną przyjaciółką. Co chcesz przez to powiedzieć?  Roześmiałam się cicho, choć zdecydowanienie wyglądało na to, by żartowała. Masz milion przyjaciółek. Nie takich, które naprawdę mnie znają  odparła Dylan, której zaszkliły sięoczy. Nie tak, jak zna mnie Zadie. Chciałabym cię naprawdę poznać. Poczułam rumieniec wypływający mi napoliczki, lecz i tak byłam zadowolona, że to powiedziałam. Chodz  powiedziała Dylan, uśmiechnęła się i wzięła mnie pod rękę. Chcę cipokazać coś na górze.Ruszyłam za nią przez salon ku skrzypiącym, ciemnym schodom.Choć układ jejdomu bardzo przypominał układ mojego, nie mogłyby się bardziej od siebieróżnić.Jej był wręcz zawalony, pełen bogatych mebli i różnych przedmiotów,niemal ocierał się o zły smak.Przypominał plan filmu na podstawie powieści JaneAusten.Idąc na górę, obejrzałam się przez ramię.Wtedy dostrzegłam IanaGreene a siedzącego na kanapie.Kto siedział obok niego? Dziewczyna, bez dwóchzdań.Byłabym gotowa przysiąc, że to Zadie.Wydawało mi się, że poznaję jejspiczaste buty i krótką spódniczkę w szkocką kratę.Ian trzymał rękę na nodzeZadie? Przecież dopiero co całowała się w kuchni z Carterem! Nie mogła go takszybko spławić.Nie mogłam zawrócić i sprawdzić, bo Dylan pociągnęła mnie zarękę i straciłam ich z oczu. No chodz  powiedziała, trochę się drocząc, a trochę tracąc cierpliwość.Pospiesz się!Gdy się obejrzałam, Iana nie było, zniknął razem z resztą salonu. Czy wszystkie chłopki tutaj są z Wolf s Gate?  spytałam, gdy znalazłyśmy sięu szczytu schodów.Starałam się, by brzmiało to nonszalancko. Tak.Większość z nich jest w porządku.Nieliczni to dupki. W jej głosiepobrzmiewało znudzenie.Wskazała na jakieś drzwi mniej więcej w połowiekorytarza. Idziemy tam.Weszłyśmy do małego gabinetu z wielkim mahoniowym biurkiemi reprezentacyjnym skórzanym krzesłem.Na wszystkich ścianach były regałyz książkami, starymi, oprawionymi w skórę, z ozdobnymi złoceniami.Nie były to nowe książki zrobione tak, żeby wyglądały na stare.To były stare, bardzo stareksiążki. Wow!  zawołałam, podchodząc bliżej.Cała klasyka.Odyseja, Moby Dick,Boska komedia. To niesamowite! Nikt ich nie czyta  wyjaśniła Dylan, jakby nie chciała wprowadzać mniew błąd. Mój tata jej kolekcjonuje.Białe kruki też. Wyciągnęła jedną z książek,leżącą samotnie na półeczce. Takie jak ten.Niepewnie wzięłam z jej rąk książkę.Bałam się, że obleję ją resztką piwa.Byłoto pierwsze wydanie Słońce też wschodzi. Wow!  powtórzyłam.Sama słyszałam, że zabrzmiało to strasznie głupio, alenie potrafiłam się powstrzymać.Ta książka była naprawdę niesamowita. W każdym razie pomyślałam, że może ci się tu spodoba  stwierdziła Dylan,odbierając mi Słońce też wschodzi i odkładając na półkę.Nagle stała się chłodna,ten ciepły uśmiech, który mnie prowadził na górę, zniknął.Uraziłam ją, ale niemiałam pojęcia, w jakim momencie. Właściwie muszę iść  dodała Dylan, szybkoodwracając się do drzwi. Jak chcesz, możesz tu zostać i się trochę rozejrzeć.Japowinnam coś zrobić.Zobaczymy się na dole za parę minut.I już jej nie było.Zostałam sama w bibliotece Dylan z niemal pustą butelką piwaw ręce i mnóstwem pytań w głowie.Nie miałam pojęcia, co się stało, a tym bardziejjak to naprawić.Nie rozumiałam, co się właściwie dzieje między mną a Dylan.Gdy tylko dotarłam do domu, napisałam do Bena.AMELIAPoszłam dziś na pierwszą imprezę z chłopakami.BENI co, rozpusta?AMELIACoś w tym stylu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •