[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Biurokracja piekielna zwleka z decyzją, alewreszcie wyraża zgodę i dostarcza funduszy.Uczelnia rusza.Rozwija się, hojnie subsydiowanaprzez wszystkie kręgi piekielne, i już wkrótce zacznie przynosić pierwsze efekty.Meff wysłuchał relacji rektora, ale do pokrewieństwa się nie przyznał.Nie miał zaufania doosobnika w birecie i nie zamierzał wprowadzać go w swoje koneksje rodzinne.- Nie mam za wiele czasu - powiedział - i chciałbym przystąpić do rzeczy.Szukamkandydatów na współpracowników.- Już miał powiedzieć, by Belfegor sam ich wytypował, kiedyprzyszło mu na myśl, że lepiej będzie zaznajomić się najpierw ze wszystkimi uczniami.Możeznajdzie się tam ktoś młodszy, sprawniejszy.Belfegor jakby odgadł jego myśli.- Zaraz będziemy mieli pauzę.Zapoznam pana z naszymprzychówkiem.Najlepsze upiory, demony, strachy, jakie się mogą przyśnić.Sprawni, a przedewszystkim podbudowani najnowszymi zdobyczami wiedzy.Proszę sobie wyobrazić: mam tuupiora robiącego doktorat z materializmu historycznego i wampirkę anestezjologa z drugimstopniem specjalizacji.- Widząc powątpiewanie na twarzy Meffa.dorzucił: - Wcale niełatwo byłomi zgromadzić tę trzódkę.Też miałem chwile zwątpienia, gdym sądził, że wszyscy nasi kuzyniwymarli.Ale nie jest zle, nie jest zle.A może Jego Dolność zechciałaby chwilę wypocząć.Mamytu przyjemniutki pokoik gościnny.- Chętnie umyję ręce.- Doskonale, a ja tymczasem zwołam moje zuchy!Tu Belfegor klasnął w dłonie.Jak spod ziemi wyskoczył paskudny karzeł o twarzy chytrej iczerwonej niczym zachód słońca.Bijąc pokłony zaprowadził gościa do niewielkiego pokoju wstylu eskimoskim, wyłożonego skórami z białych niedzwiedzi, wypełnionego mebelkamiwykonanymi z kłów morsa i rogów narwala.Aóżko miało kształt kry i kołysało się usypiająco, całązaś przeciwległą ścianę pokrywała płaskorzezba, stanowiąca kopię co upiorniejszych majaków z obrazów Goi.Podświetlona trupim światłem mogła wybić ze snu nawet śmiertelnie znużonegowędrowca.Neoszatan, jak wielu ludzi żyjących intensywnie i pracujących zrywami, postanowiłwykorzystać czas na kwadrans snu.To mu wystarczyło, żeby zregenerować siły nawet na pół dnia.Poszukał wyłącznika i mimowolnie dotknął ściany.Zaskoczenie! Lodowy mur, podobnie jakprzerażająca płaskorzezba, wykonane były ze styropianu.Piekielny Agent zamyślił się głęboko. XIII.Belfegor, z trudem tamując wściekłość, przeglądał na komputerowym czytniku daneosobowe swych uczniów i współpracowników.- Który mnie tak urządził? - warczał, wypuszczając słowa jak krople jadu przez potężne,łopatowate zęby.- Kontrola na parę dni przed finiszem! Przypadek? - Nie, nie wierzył w przypadki.Przez pięć lat Wielki Dół dawał mu wolną rękę, zostawiał w spokoju albo przysyłał inspektorówgłupszych niż noga krowy, gotowych za byle łapówkę napisać w sprawozdaniu, co zechciał, i to wdodatku wierszem.- Jeśli to Mister Priap, będzie żałował chwili, w której się urodził!Przezwiskiem Mister Priapa, ze względu na nadzwyczajne męskie parametry, obdarzanoStarszego Gnoma, zastępcę Belfegora do spraw administracyjnych.Był to sprytny półdiabeł,którego w przypływie fantazji wyhodował pewien ekscentryczny naukowiec z uniwersytetu wUppsali, zapładniając naturalne ludzkie jajo nasieniem szatana, przechowywanym w jednym zklasztorów, który, jak głosiła legenda, był w XVI wieku nawiedzony przez diabły.Potworek zprobówki zadebiutował w wieku sześciu lat, dusząc swego dobroczyńcę, co nawet w tolerancyjnejSzwecji wywołało pewną dezaprobatę.Gnoma oddano do przedszkola poprawczego w pobliżuGoteborga, skąd wykradł go snujący już wówczas dalekosiężne plany Belfegor.- Czy ktoś mnie wzywał? - zagdakał karzeł, pojawiając się nieoczekiwanie pod biurkiemszefa.- I bez ciebie mam dosyć zmartwień - burknął rektor.- Może mógłbym pomóc, Magnificencjo? - Gnom usiłował nadać swemu ochrypłemugłosowi wyraz ciepła i spokoju.- Przygotowałeś kursantów do przeglądu?- Oczywiście.Wiedzą, co mówić, nikt z nich nie wyrwie się bez przyzwolenia i w ogóleWasza Magnificencja może na nich polegać.- Polegać to ja mogę tylko na sobie - westchnął z goryczą rektor i miał ochotę dorzucić  ito nie zawsze".- %7łebym jeszcze wiedział, po cholerę diabli nadali tego wę - szyciela?- Być może sam nam powie.A poza tym, sam pan mówił, wszyscy są do kupienia.- Bywają służbiści! - Belfegor chciał powiedzieć coś więcej, ale na monitorze numer 22zobaczył, jak czcigodny gość otworzył drzwi gościnnego igloo.Wdusił więc przycisk dzwonka oznajmiającego przerwę, a następnie wybiegł na korytarztak szybko, jakby obawiał się, że może go zabraknąć podczas obchodów dnia Sądu Ostatecznego. Gnom wzruszył swym garbem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •