[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sztućce są bohaterem jeszcze jednego dość częstego nieporozumienia w restauracji.Dostajesz jedenwidelec i jeden nóż i to ma ci wystarczyć na cały posiłek.Czyli po zjedzeniu przystawki kelnerzabiera pusty talerz, ale zostawia ci twoje brudne sztuce, bo to nimi będziesz jeść danie główne.Prośby o wymianę sztućców wywołują tylko niepotrzebne zamieszanie i irytację kelnera.Choć teoretycznie żadne prawo nie nakazuje zostawiania kelnerom napiwków, to robi to każdy. Normalny napiwek wynosi od piętnastu do dwudziestu procent rachunku.Jeśli dasz poniżej piętnastuprocent, nie zdziw się, że kelner albo kierownik sali grzecznie zapyta cię, co się stało, czy coś było nietak.Bo tip w granicach dziesięciu procent oznacza twoje wielkie niezadowolenie z restauracji. How are you? Good, good, and you?Na pożegnanie z tym rozdziałem dwa słowa o powitaniu.Powyższa wymiana uprzejmości toamerykański standard, który po polsku brzmi tak: Jak się masz? Dobrze, dobrze, a ty?Pytaniom towarzyszy zawsze uprzejmy uśmiech.Wiem, że często jest to zwyczajowe zachowanie,które z radością, uprzejmością i faktycznym zainteresowaniem twoimi losami nie ma nic wspólnego.Ale gdy wchodzę do sklepu, wolę usłyszeć to niż wciąż spotykane u nas:  Czego?!?.Co ważne, na pytanie:  Jak się masz? nie reagujemy pełną otwartością i nie opowiadamy o tym, conas boli, jak bardzo do d.jest życie i jakie mamy problemy z żoną, dzieckiem czy kotem.W 1991roku popełniłem taki błąd.To była moja pierwsza wizyta w Ameryce, stypendium dla młodych,obiecujących dziennikarzy z Polski.Byliśmy na jakimś przyjęciu zorganizowanym specjalnie dla nas,dziennikarzy z kraju, który właśnie obalił komunizm.W pewnej chwili podeszła do mnie starsza panii zapytała:  How are you? , a ja bez namysłu zacząłem jej opowiadać, jaki jestem zmęczony, ile tumamy spotkań, że ciągle nie mogę się wyspać, bo się nie przestawiłem na amerykański czas itd., itp.Kobieta patrzyła na mnie z przerażeniem i gdy tylko się odwróciłem po szklaneczkę z jakimśnapojem, babina w te pędy uciekła. How are you? ,  Good i tyle.Wiem, że bywalcy i znawcy Ameryki będą wytykać, że nie napisałem jeszcze o tym czy o tamtym.Tych różnic jest wiele, ale to, co opisałem, zagwarantuje przynajmniej, że obywatel odwiedzającyStany nie zostanie aresztowany za piwko, nie będą pokazywać go palcami na plaży i poradzi sobiew restauracji. Best Friends ForeverOstrzegano nas, że na nowe przyjaznie w Ameryce nie mamy co liczyć.Uprzedzano, że Amerykaniepo wkroczeniu w dorosłe życie niechętnie nawiązują nowe, bliskie znajomości, zwłaszcza gdyewentualny przyjaciel lub znajomy jest obcokrajowcem.Po tych kilku latach za Atlantykiem muszę przyznać, że jest w tym trochę racji, choć na szczęścienie jest to sama prawda i tylko prawda.Najlepiej widać to na przykładzie naszego podwórka.Mieszkamy w szeregówce, razem w naszym rzędzie jest osiem przyklejonych do siebie domów.Mogępowiedzieć, że jako tako znamy tylko trzy rodziny z naszego najbliższego sąsiedztwa, o pozostałychczterech nie mamy najmniejszego pojęcia, nie znamy ich imion i nie wiemy, czym się zajmują.Zacznę od Davida, sąsiada, który mieszka dwa domy dalej.Nigdy nie byliśmy u niego w domui nigdy on nie był u nas.Robimy sobie drobne sąsiedzkie przysługi typu przechowywanie przesyłek,zbieranie gazet przynoszonych rano przed dom i tyle.W przypadku tego sąsiada, który wyjątkowoceni sobie prywatność, to i tak dużo.Jim i Andy to typowa amerykańska rodzina z trójką dzieci, tu ciągle ideałem jest model dwa plustrzy, nasze dzieciaki uwielbiają się razem bawić, ale my rozmawiamy tylko wtedy, gdy trzeba,absolutnie nie przebijając tej bariery chroniącej prywatność.Owszem, Maja i Janek chodzą bawić siędo ich domu, ich dzieci są często u nas, ale to, co dzieje się na poziomie najmłodszych, zupełnie nieprzekłada się na poziom rodziców.Na naszym osiedlu jest bardzo dużo obcokrajowców, którzy podobnie jak my są tu na kilkuletnichkontraktach w przedstawicielstwach dyplomatycznych czy w międzynarodowych organizacjachfinansowych takich jak Bank Zwiatowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy.Jim i Andy kumplująsię z wieloma mieszkańcami osiedla, ale nigdy nie są to obcokrajowcy.Podobne zachowaniezaobserwowaliśmy w przypadku rodziców dzieciaków ze szkoły Marysi.Również tutaj Amerykanietrzymają się z Amerykanami, a obcokrajowcy są trochę osobno.Tym obserwacjom i wnioskom kompletnie zaprzeczają nasi sąsiedzi i przyjaciele zza drugiejściany.O Tomie i Kelly wspominałem wielokrotnie, ich dzieciaki zaraz po adopcji i przyjezdziez Polski praktycznie mieszkały u nas, z Tomem często żartowałem, że trzeba zburzyć tę dzielącąnasze domy ścianę, żebyśmy nie musieli cały czas gonić dookoła.To są nasi prawdziwi przyjaciele,jesteśmy w kontakcie bez względu na to, do której bazy wojskowej ich rodzina zostaje przeniesiona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •