[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Robokszycki sÅ‚uchaÅ‚ uważnie, rzec by można, nabożnie.Ona leżaÅ‚a w fotelu prawie omdlaÅ‚a.WiÄ™c biedny czÅ‚owiek rozdÄ…Å‚ nozdrza, spojrzaÅ‚ w książkÄ™ zzajadÅ‚oÅ›ciÄ… i rzuciÅ‚ siÄ™ na niÄ… oczyma, jak zgÅ‚odniaÅ‚y szakal na zdechÅ‚ego wielbÅ‚Ä…da.I zaczÄ…Å‚czytać szybko, okropnie szybko, zdÅ‚awionym gÅ‚osem; nie przestawaÅ‚ ani na chwilÄ™, tylko jÄ™czaÅ‚tym okropnym gÅ‚osem, suchym jak gÅ‚os, kiedy piÅ‚Ä… trÄ… drzewo& GoniÅ‚ wszelkie anioÅ‚y ipotwory, rwaÅ‚, huczaÅ‚, szalaÅ‚.Robokszycki sÅ‚uchaÅ‚ z powagÄ…, z zajÄ™ciem i z zaciekawieniem.- Pan doskonale czyta& - przerwaÅ‚ mu w jednym miejscu.Ten spojrzaÅ‚ na niegonieprzytomnie i czytaÅ‚& czytaÅ‚&Szyby zasnute mrozem zaczęły bÅ‚Ä™kitnieć; lampa paliÅ‚a siÄ™ jakoÅ› tajemniczo.W pokojubyÅ‚o zimno, przerazliwie jakoÅ› i ciężko.A on czytaÅ‚&SkoÅ„czyÅ‚ wreszcie, opuÅ›ciÅ‚ książkÄ™ na posadzkÄ™ i jakby zdrÄ™twiaÅ‚.- PrzepiÄ™kna rzecz& - rzekÅ‚ półgÅ‚osem Robokszycki.- Bardzo panu dziÄ™kujÄ™.MÅ‚ody czÅ‚owiek wyszczerzyÅ‚ ku niemu zÄ™by, jakby mu nimi chciaÅ‚ wygryzć kawaÅ‚twarzy.Pani Robokszycka nie mówiÅ‚a nic - byÅ‚a zgnieciona.Przesiedzieli tak chwilÄ™ wmilczeniu, po czym Robokszycki spojrzaÅ‚ na zegarek.- Już po szóstej - rzekÅ‚ obojÄ™tnie - myÅ›laÅ‚em, że to pózniej&On wstaÅ‚ i nieszczÄ™sny mÅ‚odzieniec wstaÅ‚ zupeÅ‚nie machinalnie.- Pan już odchodzi? - zapytaÅ‚ serdecznie Robokszycki.- To szkoda& DokÄ…d panu takspieszno? Zosiu! pan odchodzi&Pani Robokszycka spojrzaÅ‚a na nich obu nienawistnie, potem skinęła gÅ‚owÄ….- Powiedzże panu: dobranoc!- Dobranoc!& MÅ‚ody czÅ‚owiek skÅ‚oniÅ‚ siÄ™ machinalnie i zwróciÅ‚ siÄ™ ku drzwiom.Nie trafiÅ‚ do nich, bowpierw wyrżnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… o obramienie drzwi; z trudem nacisnÄ…Å‚ klamkÄ™.ByÅ‚ chory, nie wiedziaÅ‚,co siÄ™ z nim dzieje; szedÅ‚ ostatkiem siÅ‚.Robokszycki podaÅ‚ mu uprzejmie futro, podprowadziÅ‚ do drzwi, otworzyÅ‚ je równieżuprzejmie, potem ujÄ…Å‚ biednego czÅ‚owieka za ramiona, kopnÄ…Å‚ go brutalnie i zrzuciÅ‚ zeschodów. DWAJ SAMOBÓJCYPrzyjaciel mój, malarz, wpadÅ‚ w takÄ… wÅ›ciekÅ‚ość, jakby siÄ™ wody napiÅ‚, a wiadomo, żekażdy malarz strzeże siÄ™ wody - jak ognia.BiegaÅ‚ po  pokoju (nazwanym tak przeze mniezÅ‚oÅ›liwie i bez najmniejszej podstawy) jak tygrys, ale taki z najstraszliwszych, co by nic nierobiÅ‚, a tylko jadÅ‚ miÄ™so.Z tego wzglÄ™du każdy zresztÄ… malarz jest uderzajÄ…co podobny dotygrysa.Malarz zaÅ›, o którym mowa, byÅ‚ w tej chwili naprawdÄ™ jak tygrys krwiożerczy, a zwaÅ‚siÄ™ - Boże mu przebacz! - Szymon Byk.Mocna byÅ‚a bestia wskutek tak rzeznickiego.nazwania,w barkach rosÅ‚y jak rzeznik albo Herkules i krÄ™py jak tragarz kolejowy.BrodÄ™ miaÅ‚ wspaniaÅ‚Ä…,zgoÅ‚a jak misjonarz, chociaż z przekonaÅ„ byÅ‚ raczej ludożercÄ… niż apostoÅ‚em.TargaÅ‚ ci w tejchwili brodÄ™ jak huragan, ale nie taki nasz suchotniczy, ale jak amerykaÅ„ski huragan.ByÅ‚ w tejchwili tak wÅ›ciekÅ‚y, że można siÄ™ byÅ‚o po nim spodziewać wszystkiego, nawet zapÅ‚aceniakomornego.Zdaje mi siÄ™ jednakże, że przesadzam.Prawdziwy malarz nie zrobi tego nawet potrzezwemu.BiegaÅ‚ tedy Szymon z kÄ…ta w kÄ…t, zupeÅ‚nie nie zajmujÄ…co, od czasu do czasu tylko dlapewnej rozmaitoÅ›ci kopnÄ…Å‚ po drodze krzesÅ‚o albo stół, który przerażony, zaparÅ‚ siÄ™ mocno idygotaÅ‚.- Aaa!& Aaa!& - krakaÅ‚ (!) Byk.I w przystÄ™pie nagÅ‚ej furii przerzucać poczÄ…Å‚ ze dwadzieÅ›cia płócien, wybraÅ‚ szkic -najgorszy (sprytny szelma!) i drzeć go poczÄ…Å‚ z pasjÄ…, jakÄ… można rzadko ujrzeć nawet nascenach stoÅ‚ecznych, kiedy grajÄ… tragediÄ™, albo nawet w gronie poetów znamienitych.WydawaÅ‚ przy tym gÅ‚osy jakieÅ› straszliwe i rzężenia jak zepsuty gramofon albo primadonna; -taki malarz to z pewnoÅ›ciÄ… potrafi.Wreszcie, jak by pozycja na dwóch nogach niewygodna byÅ‚a do tego rodzaju operacji,rzuciÅ‚ siÄ™ na ziemiÄ™, na grzbiet, chwyciÅ‚ siÄ™ obu rÄ™koma za gÅ‚owÄ™ i wyjÄ…c, biÅ‚ mocnymi nogamio podÅ‚ogÄ™.OdbrzmiaÅ‚y mu w tejże chwili z trwożliwym jÄ™kiem szyby i zadzwoniÅ‚y w wysokiejtonacji dwie flaszeczki i jedna szklanka samotna, którÄ… rozpacz gryzÅ‚a, bowiem szczerby miaÅ‚apo brzegach niesamowite.Na niższym piÄ™trze pies zawyÅ‚ przerażony, a wrony na dachu siedzÄ…ce zerwaÅ‚y siÄ™ zwrzaskiem.A malarz tÅ‚ukÅ‚ nogami o podÅ‚ogÄ™, co zresztÄ… musiaÅ‚y zanotować wszystkie sejsmografywe wszystkich obserwatoriach.W tejże chwili drzwi skrzypnęły przerazliwie, jak dusza namÄ™kach [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •