[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Celia jednak była panią sytuacji.- Myślę, że z nami jest podobnie.Wezmy angielski wyraz  fizzy".Oznacza musowanie, pryskanie, bąbelkowanie.Gdybyście byli  sfizio", napewno czulibyście się  fizzy" -Sięgnęła po kieliszek z winem i uniosła go.-Za wszystkie słowa, które narodziły się w Neapolu!- Si - odpowiedzieli jej jednym głosem.- Napijmy się i niech nasze życie nieustannie dostarcza nam nowychfizzów.Wszyscy unieśli kieliszki.Francesco dołączył się do toastu, ale zrobiłto tylko po to, aby nikt nie dostrzegł, jak bardzo jest zmieszany.Kiedy skończyli jeść, przeszli do salonu, z którego wychodziło się nataras.Drzwi były szeroko otwarte, tak że przyjęcie przeniosło się do ogrodu.Celia usiadła na sofie, a ludzie dosłownie ustawili się w kolejkę, aby znią porozmawiać.Olympia, żona Prima, która prowadziła fabrykę męża, rozmawiała znią o zatrudnianiu niepełnosprawnych.65RS - Celia zgodziła się przyjechać do nas, żeby porozmawiać o pewnychmodyfikacjach, które moglibyśmy wprowadzić, żeby móc zatrudniać wnaszej fabryce niepełnosprawnych.Może jutro?- Doskonale - oznajmił Primo.Celia roześmiała się.- Nie obawiaj się, nie jestem aż tak droga, jak myślisz.Będziesz mógłwszystkim powiedzieć, że jestem dobra i tania.W ten sposób będę miałaodpowiednią reklamę.- Może przyjedziesz także do mojej fabryki? - spytał nagle Francesco.- Jak załatwisz interesy z Olympią, uwzględnij mnie w grafiku.- Chętnie - odparła i szybko zapisała coś w notesie elektronicznym.- To się nazywa mieć styl - odezwał się Carlo, który do tej poryprzyglądał się wszystkiemu w milczeniu.- Trzymałeś ją przed nami wtajemnicy, Francesco - powiedział cicho do brata.- Wszystko przeinaczacie.Jesteśmy tylko przyjaciółmi.Niewidzieliśmy się od miesięcy.- Ale teraz znów będziecie razem.- Mio Dio! Jesteś gorszy od mamy.- Nikt nie jest od niej gorszy - zaprotestował Carlo z uśmiechem.- Jeszcze wina? - spytała Hope, dotykając jego ramienia.- Mamma, nie miałem pojęcia, że tu jesteś.- Carlo wyglądał jakuosobienie niewinności.- Akurat.Ostatni raz, kiedy uwierzyłam w to, co mówisz, miałeś jakieśpięć, no, może sześć lat.- Tak czy owak, nie chcę słyszeć więcej rozmowy na ten temat -zaoponował Francesco.66RS Gdzieś z tyłu dobiegł ich perlisty śmiech Angeliki.Toni szedłenergicznie w ich kierunku.- Ile wina w nią wlałeś? - zapytała Hope.- Tylko w ten sposób mogłem utrzymać ją z daleka od Celii.- Kazałam ci z nią flirtował, a nie ją upijać.Nie zawsze winemzawraca się kobiecie w głowie - dodała słodkim głosem.- Wtedy to było coś innego, carissima.To byłaś ty.Pozostali słuchaliich z przyjemnością.Niestety, czar nie trwał długo.- Idzie Angelica! - ostrzegł Francesco.Carlo natychmiast ruszył do sprzętu grającego i po chwili salonwypełniły dzwięki muzyki.- Zatańczmy.- Toni objął żonę i ruszył z nią na środek.- Czy ktoś zatańczy ze mną? - zapytała Celia.- Ja chętnie to zrobię - oznajmił Francesco.- Zanim ktoś inny się dociebie dorwie.- Co się tu działo? Powietrze było aż gęste od emocji.- Ile słyszałaś? - zapytał.- Głównie czyjś perlisty śmiech.- To ciotka Angelica.Poppa trochę przesadził z ilością wina.- Twoja matka go do tego namówiła?- Nie.To chyba była jego inicjatywa.Dla niego liczy się tylko mama,więc niełatwo przychodzi mu flirtowanie z innymi kobietami.- Musi być bardzo pewna jego miłości.- Bezwarunkowo.On chyba nawet nie zdaje sobie sprawy z istnieniainnych kobiet.- Jakie to czarujące!67RS - To urocze patrzeć na parę tak w sobie zakochaną pomimo upływu lat.Niedługo będą obchodzić trzydziestą piątą rocznicę ślubu.- %7łebym dobrze zrozumiała.Nie jesteś synem Toniego?- Mama urodziła mnie, zanim go poznała.- Czy twój ojciec był jej pierwszym mężem?- To trochę skomplikowane.Trzymaj się mnie mocno, bo będę ruszałsię szybciej.Nadchodzi Angelica.Obrócił ją gwałtownie i poprowadził w przeciwległy koniec pokoju.Celia przylgnęła do niego całym ciałem, rozkoszując się każdą chwilą tejbliskości.- Jesteśmy bezpieczni? - zapytała, kiedy zwolnił.- Całkiem.Nie była to prawda.Tym razem jednak groziło im inneniebezpieczeństwo.Bliskość jej ciała, jego ciepło i zapach perfumkompletnie go oszołomiły.Napłynęły wspomnienia wspólne spędzonychnocy, żywiołowego seksu i wypełnionych czułością pieszczot.Jedwabnymateriał sukni jedynie rozpalał jego zmysły.- Coś nie tak? - zapytała.-Wyglądasz wspaniale, ale.Czy pod tą suknią coś masz?- Naturalnie, że nie.To przecież satyna.Cokolwiek bym pod niąwłożyła, zaraz by się odznaczało.- Zapomniałem już, jaka z ciebie jest kokietka.- Wcale nie chciałeś użyć tego słowa.Miałeś na myśli coś znaczniebardziej ekstremalnego.- Cokolwiek by to było, doprowadzasz mnie do szaleństwa.68RS - To jedna z wielu przyjemności bycia kobietą.Nie sądzisz chyba, żesię jej wyrzeknę?- Wiem jedno.Nigdy nie przepuścisz okazji, żeby mnie podręczyć.- Nieprawda.Nigdy celowo cię nie dręczyłam.- Chcesz powiedzieć, że nie wiedziałaś, że to robisz? Jakoś trudno miw to uwierzyć.- Czy to oznacza, że mi nie wierzysz?- To oznacza, że cię znam.Zawsze wiesz, co się dzieje.Często z tegopowodu stawałem się obiektem twoich żartów.- Ale przecież nie mogłam tego wiedzieć.Skąd na przykład mogę miećpewność, że gdy gdzieś jesteśmy, nie gapisz się na inne dziewczyny?- Jestem pewien, że od razu byś to wiedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •