[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co zrobiliście z Margery?  zapytała. Masz na myśli twoją służącą? Jeśli już  to gospodynię  poprawiła. Wszystko jedno  rzucił chłodno. Pozwoliłem jej zostać w tejkabinie, którą zajmowała.Niczego jej nie brakuje, a cały zamętprzespała. Czy mogłabym się z nią zobaczyć? A co, może chcesz zacząć pertraktować o przywileje? odparował z łobuzerskim uśmiechem.W ciągnęła ze świstem powietrze i spiorunowała go wzrokiem. Jedyne, czego chcę, to mieć jakieś zajęcie dla wypełnieniaczasu.Mało jest prac na statku, których nie potrafiłabym wykonać.Sprawiał wrażenie, jakby się nad tym zastanawiał, zanimodpowiedział: Pokłady dawno nie były szorowane. Myślisz, że tego nie robiłam?  podchwyciła, sądząc, że Drew mówi poważnie. Chyba żartujesz? Nie, ale ty pewnie tak  westchnęła. Oczywiście, moja droga, nie pozwolę ci opuścić kajuty, dopókinie przybijemy do portu.Przykro mi, ale nie ufam ci do tego stopnia,by cię spuścić z oka. Nie mam za sobą swoich ludzi, więc czego się boisz? Tego, że będziesz próbować ich odzyskać.Zresztą to niepodlega dyskusji.Zapomnij o tym! Ależ. Mam ci przypomnieć, że kiedy byłem twoim więzniem, miałemzakneblowane usta?  przerwał jej ostro.Pojęła aluzję i umilkła, przynajmniej na razie. 36Drew kazał przyprowadzić na pokład rufowy trzech piratów, zktórymi dzielił kabinę, kiedy Gabby stchórzyła i od niego uciekła.Wzeszłym tygodniu jeden z nich uderzył go pięścią w twarz podczassnu.Nie mógł odgadnąć, który to uczynił, a wtedy nie był w stanieani o to zapytać, ani tym bardziej oddać ciosu.Teraz jednaksytuacja się odwróciła.Wszyscy trzej mieli ręce związane z tyłu.Drew kazał im czekaćprawie godzinę, zanim wyszedł, aby ich przesłuchać.Zdążył już poznać ich imiona.Bixley zachowywał się nieufnie,bo nie rozumiał, dlaczego Drew polecił wyprowadzić ich z ładowni napokład.Był jednak ostatnim człowiekiem, którego Drewpodejrzewałby o napaść.Richard jak zwykle uśmiechał się zawadiacko.Ten Francuz jeśli rzeczywiście był Francuzem, w co Drew wątpił  chyba nie miałw sobie ani jednej poważnej cząstki.Wiecznie żartował zprzyjaciółmi, także z Gabby, co mogłoby denerwować Drew irzeczywiście denerwowało jak diabli.Ohr był w tym gronie największą zagadką.Wydawał się bardzozżyty z Gabby, ale tego nie demonstrował.W ogóle nie uzewnętrzniałjakichkolwiek uczuć.Drew jego podejrzewał, że mu zadał cios, bo Richard miał zbytbeztroską naturę i nic nie mogło wytrącić go z równowagi.Pod tymwzględem przypominał samego Drew, podczas gdy Ohr traktował wszystko serio.Trudno było się zorientować, jakie emocje wrzałypod tą skorupą, i Drew miał zamiar się tego dowiedzieć. O co chodzi, panie kapitanie?  dopytywał się nerwowo Bixley,kiedy Drew stanął przed nimi.Nie od razu odpowiedział, wolał trzymać podejrzanych wnapięciu, bo to działało na jego korzyść.Szczególną satysfakcjęsprawiało mu osiągnięcie przewagi nad tymi piratami, więc niespieszył się z przesłuchaniem. Spokojnie  powiedział. Chciałbym wam zadać kilka pytań iciekaw jestem, który z was będzie znał odpowiedzi. To brzmi zagadkowo  zauważył Richard. Może chce, żebyśmy przebrasowali żagle?  próbował siędomyślić Bixley. Do tej roboty jestem najlepszy. %7łagle są w porządku  zapewnił Drew. Mogą nie wytrzymać, bo nadciąga sztorm.Czuję go wpowietrzu. Bix, on też ma oczy i chyba widzi, że zbliża się sztorm. To czemu lepiej nie przebrasował żagli?  sprzeciwił się Bixley. Silniejszy wiatr porwie je w strzępy, jeśli. Chcecie mi mówić, jak mam dowodzić statkiem?  wszedł muw słowo Drew.Owszem, chciał utrzymywać ich w niepewności co docelu przesłuchania, ale nie przewidział, że zwekslują dyskusję natematy żeglarskie. Jesteśmy marynarzami tak samo jak pan, kapitanie  łagodził Richard z uśmiechem. Jeśli widzimy, że coś jest nie w porządku zżaglami, nie będziemy tego przecież trzymać w tajemnicy. Już ja się zajmę tymi sakramenckimi żaglami  obiecał Drew.Wy mi lepiej powiedzcie, który z was w zeszłym tygodniu dał mi pogębie, kiedy spałem? Ach, stąd wziął się ten siniec!  Bixley zaczął się śmiać. A taksię nad tym zastanawiałem! Nic innego nie przychodziło mi dogłowy, tylko to, że po ciemku potknął się pan o rozłożone koce.Drew jednak nie widział w tym nic śmiesznego.Stanął przedIrlandczykiem i zwrócił się do niego: To co, Bixley, może zaczniemy od ciebie? Jak to zaczniemy?  marynarz zamrugał i przybrał nieufnywyraz twarzy. Dlaczego nie?  nastawał Drew. To się nazywa proceseliminacji.Na pewno słyszałeś o czymś takim. W życiu o tym nie słyszałem i nie chcę być tym pierwszym dopróbowania! Słowo daję, że to nie ja panu przywaliłem! Nie?  powtórzył spokojnie Drew i przeniósł wzrok na Ohra iRicharda, ale z ich pustych spojrzeń nic nie można było wyczytać.Tak też myślałem, że trzeba będzie użyć ostrzejszych środków.Cios pięścią zwalił Bixleya z nóg.Rozciągnięty na deskachpokładu nawet nie próbował wstać w obawie, że znów oberwie. I po co to wszystko?  odezwał się Richard. Jeśli pan chce siębić, proszę mnie rozwiązać.To ja jestem tym, którego pan szuka. Drew skinął na swoich ludzi, aby odprowadzili Ohra i Bixleya doładowni.Był nieco zaskoczony takim obrotem spraw.Czyżby Gabbyi tego farbowanego Francuza łączyło więcej niż przypuszczał? Nie mogłeś wcześniej otworzyć dzioba?  burczał Bixley, kiedyRichard pomagał mu wstać. Przepraszam, Bix  mruknął Richard z grymasem na twarzy.Po odejściu tych dwóch Drew uważniej przyjrzał się jegoprzystojnej gębie.To, co podejrzewał, wzbudzało w nim gniew.A copobudziło tego Francuzika do rękoczynów? W Anglii Drew zdążyłzaledwie kilka razy pocałować Gabby.Owszem, chciał zrobić więcej,ale bez jej współdziałania nie mógł.Tymczasem Richard znużył się długotrwałym przesłuchaniem iostro zaprotestował: I o co tyle szumu? %7łe raz panu dałem po gębie? Nie przypuszczałem, że to ty  wyznał Drew, kiedy zostalisami. Sam też nigdy bym nie przypuszczał!  zaśmiał się Richard.Absolutnie tego nie planowałem, zrobiłem to pod wpływem impulsu. Ale dlaczego? Uważałem, że pan zasługuje na to i na więcej jeszcze.Richard wzruszył ramionami.Drew jednak był innego zdania, więcwarknął: Chcesz ze mną zadrzeć? A mógłbym znać powód? %7łartujesz chyba, człowieku? Po tym wszystkim, co zrobiłeś? Te słowa zaskoczyły Drew i dały mu wiele do myślenia. Wiem, co zrobiłem teraz, ale mówimy przecież o tym, co siędziało w zeszłym tygodniu, kiedy, jako więzień w łańcuchach,mogłem najwyżej pękać ze złości. Przecież ci powiedziałem, że to był impuls. A dlaczego udajesz Francuza?  Drew, nieprzekonany dokońca, zaczął z innej beczki. A dlaczego przypuszczasz, że nim nie jestem?  Richarduśmiechnął się szerzej. Czy dlatego, że nie zawsze mówię z takimsamym akcentem? Może jestem Francuzem, który wychował się wLondynie? A może jesteś kłamcą? Czy to ma jakieś znaczenie?  Richard ponownie wzruszyłramionami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •