[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tegotypa i Mróz, i dawni koledzy rozpieprzą w drobny mak przy pierwszej okazji, azatem niezależność Przygranicza jest mu jak najbardziej na rękę. Dobrze, Gospodarzu  skłonił głowę w lekkim pokłonie brodacz, którynawet w ciepłym pomieszczeniu pozostał w długim kożuchu i walonkach.Dobrzechociaż, że czapkę uszankę trzymał w rękach, boby się całkiem spocił. Może i zmonopolistą sprawę załatwić? Nie, jesteś mi tutaj potrzebny.Nim się zajmą muzykanci. Gospodarz poczekał, aż wszystko na siebie założę, a potem odwrócił się do okna i pogładziłdłonią szkło.Nie mam pojęcia, jak to się mogło stać, ale otwór okienny momentalnierozjechał się na boki, a widok uległ rozmazaniu, jakby pejzaż w jednej chwili oddaliłsię o setki kilometrów.Wysokie ogrodzenie z drutem kolczastym gdzieś przepadło iteraz na ulicy w porywach wiatru cienkimi gałęziami skrobały zaspy na wpółwidoczne spod śniegu krzaki, kołysały się w takt suche łodygi burzanu.A conajgorsze, to nie była iluzja: prostokąt portalu, porażający głębią i ostrością, niepozostawiał najmniejszych wątpliwości, iż jest realny.Nie odrywając wzroku, z mieszaniną przestrachu i zachwytu patrzyłem, jakposłuszna gestom gospodarza przestrzeń wygięła się, wykrzywiła, a potemrozciągnęła, otwierając prowadzące nie wiadomo dokąd przejście.Stopniowokołyszące się krawędzie świata zniekształconego wolą zaklinającego spowolniły ruchi teraz tylko rozmyty kształt okna przypominał, że jeszcze parę minut temu pokójmiał cztery ściany. Idz!  popchnął mnie brodaty, a ja nie do końca jeszcze świadomy, co siędzieje, wszedłem w ledwie zauważalną zasłonę, jaka zastąpiła okno.Lekki opór, chwila trudnego do wytrzymania zimna podczas przejścia iutknąłem nogą w wysokiej zaspie.Lodowaty wiatr natychmiast zaczął chłostaćpoliczki tak mocno, że musiałem opuścić na twarz kominiarkę.Ależ zimniutko.Całego mnie przemroziło w mgnieniu oka.I magicznepromieniowanie bardziej tu intensywne.Trzeba by się przed nim osłonić, dopóki niejest za pózno.Czując, jak w prawym przedramieniu rozpalają się kłujące iskry bólu,westchnąłem głęboko i jednym zrywem odgrodziłem się od otaczających mnie pólenergetycznych.A potem jeszcze dla pewności okręciłem je wokół siebie na sposóbpodpatrzony w stworzonej przez Gospodarza osłonie.Nie powinno dziwić, że mimoniewielkiej praktyki wykorzystywanie do czarowania zewnętrznych sił przychodziłomi coraz łatwiej.Ale żebym dał radę rzucić chociażby najzwyklejsze zaklęcie, niebyło mowy.Dziwne to wszystko.Idący razem ze mną brodacz nie tracił czasu, milcząc, wskazał na odległą o kilka metrów drogę, zaczął się gramolić z zaspy.Poprawiłem plecak, zarzuciłem naramię narty i poszedłem w jego ślady. Gdzie jesteśmy tak w ogóle?  Rozglądałem się na boki, otrząsającwalonki ze śniegu.Wokół jak okiem sięgnąć ciągnęły się pola.Widoczność wprawdzie marna, bopanowała zawieja.I żadnych znajomych punktów orientacyjnych.W ogóle żadnych,jedynie pochyłe barchany zasp, marne zarośla przydrożnych krzaków i kilkawysokich amarantów, których długie, cienkie gałęzie pochylały się ku ziemi podwpływem porywistego wiatru.Pole, zarośla, amaranty.Ani jednego drzewa.Stop! Ten obrazek zbytnio mi przypominał okolice Fortu.Tam dawno już całylas zrąbali, pozostały tylko jadowite amaranty.Tylko to przecież niemożliwe.Nikomu jeszcze nie udało się zbudować portalu przez Granicę.W obrębie obwodów,mając odpowiedni talent, jak najbardziej, ale od Siewieroreczeńska do Fortu niedałby rady tego zrobić nawet Bergman.To bowiem wbrew prawom Przygranicza.Zupełnie jak. Na południowy wschód od Fortu  oświecił mnie przewodnik. Też coś!  wyraziłem głośno wątpliwości. A niech ci będzie też coś. Brodacz uśmiechnął się. Teraz drogądojdziemy wprost na plac targowy.Milczenie kosztowało mnie wiele wysiłku.Powiedziałbym coś nie tak, obraziłczłowieka.A pistolet w kieszeni, strzelba w pokrowcu.Jak by nie patrzeć, nienajlepszy pomysł mówić poważnemu facetowi, że pieprzy głupoty.Tym bardziej żemoże wcale nie pieprzy.Cóż, kto jak kto, ale Gospodarz powinien o mechanicePrzygranicza mieć większe pojęcie niż wszyscy czarownicy Gimnazjonu razemwzięci [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •