[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gardener oderwał wzrok od mewy i spojrzał na chłopaka.Wszystko zdecydowaniezaczynało nabierać znamion jakiejś przepowiedni.Chłopak znał bajkowe Stukostrachy.Iledzieci je znało i jakie było prawdopodobieństwo, że Gardener natknie się na dzieciaka, który(a) słyszał o Stukostrachach i (b) stracił matkę przez alkohol?Chłopak sięgnął do kieszeni i wyciągnął garść petard.Słodki ptak młodości, pomyślałGardener, uśmiechając się. Chce pan parę odpalić? Z okazji czwartego? Może się pan trochę rozchmurzy. Czwartego? Czwartego lipca? Jest Zwięto Niepodległości?Chłopak uśmiechnął się kpiąco. Pewnie, że nie święto sadzenia drzew.Dwudziesty szósty czerwca był& policzył wstecz.Chryste panie.Osiem dni okrywałmrok.Właściwie& niezupełnie.Tak byłoby lepiej.Ale ciemność zaczynały przecinaćpromienie światła, wydobywając z niej niezbyt miłe rzeczy.Nabierał przekonania, że znowu  wyrządził komuś krzywdę.Czy chciał wiedzieć, kto(arglebargle)to był i co jej lub mu zrobił? Prawdopodobnie nie.Najlepiej zadzwonić do Bobbi iskończyć ze sobą, zanim sobie przypomni. Proszę pana, skąd ma pan bliznę na czole? Jezdziłem na nartach i zderzyłem się z drzewem. Pewnie bolało. Tak, było gorzej niż teraz, ale nie za bardzo.Wiesz, gdzie jest jakiś automattelefoniczny?Chłopak wskazał ekscentryczną rezydencję z zielonym dachem niedaleko plaży, która staław odległości mniej więcej mili od nich.Budynek wznosił się na kruszącym się granitowymcyplu i wyglądał jak wzięty z okładki taniego wydania powieści gotyckiej.To musiał byćjakiś hotel.Gardener pogrzebał w pamięci i po chwili wydobył z niej jego nazwę. To jest Alhambra, prawda? Jedyna i niepowtarzalna. Dzięki  powiedział i ruszył w stronę budynku. Proszę pana?Odwrócił się.  Nie chce pan tego ostatniego zeszytu?  Chłopak wskazał mokry notatnik leżący nalinii przypływu. Mógłby go pan wysuszyć.Gardener pokręcił głową. Mały  powiedział  wystarczy, że wysuszam każde szkło. Na pewno nie chce pan odpalić petardy?Gardener znów pokręcił głową z uśmiechem. Bądz z nimi ostrożny, dobrze? Ludzie robią sobie krzywdę wybuchającymi rzeczami. Dobrze. Uśmiechnął się trochę nieśmiało. Moja mama często to robiła, zanim nowie pan& Wiem.Jak masz na imię? Jack.A pan? Gard. Wszystkiego najlepszego z okazji czwartego lipca, Gard. Wszystkiego najlepszego, Jack.I uważaj na Stukostrachy. Które stukają do drzwi  przytaknął z powagą chłopak, spoglądając na Gardeneradziwnie porozumiewawczo.Przez moment Gardenerowi zdawało się, że znów ma przeczucie (kto mógłbyprzypuszczać, że kac może tak sprzyjać nadprzyrodzonym emanacjom wszechświata? spytał gorzko sarkastyczny głos wewnętrzny).Nie wiedział, co właściwie przeczuwa, aleznowu zdjął go niepokój o Bobbi.Skinął chłopakowi ręką i zaczął brnąć plażą.Szedłszybkim, równym krokiem, mimo że piasek lepił się mu do stóp, usiłując go powstrzymać.Wkrótce zaczęło mu walić serce, a w głowie łomotało tak mocno, że miał wrażenie, jakbypulsowały mu gałki oczne.Alhambra nie wydawała się znacząco zbliżać.Zwolnij, bo inaczej dostaniesz ataku serca.Albo udaru mózgu.Albo jednego i drugiego.Zwolnił& ale nagle przemknęło mu przez głowę, że to oczywisty absurd.Za jakieśpiętnaście minut miał się utopić i nagle zaczynał przejmować się sercem.Jak w starymdowcipie, w którym skazaniec odmawia przyjęcia papierosa od dowódcy plutonuegzekucyjnego. Próbuję rzucić  mówi facet.Gardener ponownie przyspieszył kroku, a pulsujący ból zaczął wybijać rytm układający sięw melodię wiersza:W nocy, gdy cały dom już śpiStukostrachy, Stukostrachy stukają do drzwi.Nim Stukostrachy przyszły, pamiętamz nas dwojga to Bobbi nie była stuknięta.Przystanął.O co chodzi z tymi Stukostrachami?Zamiast odpowiedzi usłyszał głęboki głos, przerażający i donośny jak krzyk nura nadpustym jeziorem, który powtórzył z uporem: Bobbi ma kłopoty!Ruszył dalej, wpadając w poprzednie tempo& a potem przyspieszając jeszcze bardziej.Chciałbym stąd uciec, pomyślał, lecz boję się, że Stukostrach zabierze mnie.Zaczął się wspinać po zbielałych i niszczejących schodach, które prowadziły z plaży dohotelu na cyplu.Otarł nos i zauważył, że znów zaczął krwawić.3W holu Alhambry Gardener spędził dokładnie jedenaście sekund  tyle wystarczyłorecepcjoniście, by zauważyć, że nie ma butów.Recepcjonista dał znak krzepkiemu boyowi imimo protestów Gardenera we dwóch wyrzucili go za drzwi. Wykopaliby mnie, nawet gdybym miał buty, pomyślał Gardener.Cholera, sam bym sięwykopał.Wcześniej dobrze przyjrzał się swojemu odbiciu w szybie drzwi holu.Aż za dobrze.Zdołał zetrzeć rękawem prawie całą krew z twarzy, lecz pozostały po niej widoczne ślady.Miał przekrwione, spoglądające tępo oczy.Tygodniowy zarost upodabniał go do jeżozwierza,którego ostrzyżono przed sześcioma tygodniami.W dystyngowanym świecie Alhambry,gdzie mężczyzni byli mężczyznami, a kobiety nosiły tenisowe spódniczki, wyglądał jakbezdomny, który cały dobytek nosi w torbach.W hotelu wstało jeszcze niewielu gości  na razie same ranne ptaszki  więc boypoświęcił trochę swego cennego czasu, by poinformować Gardenera, że najbliższy automattelefoniczny jest na stacji Mobil. Skrzyżowanie US 1 i drogi numer 26.A teraz spadaj stąd w cholerę, zanim zadzwonięna policję.Jeśli chciał się dowiedzieć o sobie czegoś nowego, ujrzał to w oczach krzepkiego boya, wktórych malowało się obrzydzenie.Gardener powlókł się ciężko w dół wzniesienia w stronę stacji benzynowej.Skarpetkiszurały i miękko plaskały o asfalt.Jego serce uderzało w rytmie krztuszącego się silnika fordamodel T, który przejechał wiele mil, ale rzadko zaglądał do niego mechanik.Czuł, jak bólgłowy przesuwa się w lewo, gdzie na koniec skupiłby się w jednym palącym punkcie&gdyby Gardener planował tak długo żyć.Nagle znów miał siedemnaście lat.W wieku siedemnastu lat nie miał obsesji na punkcie energii jądrowej, ale jądrem jegozainteresowania było ciupcianie.Dziewczyna miała na imię Annmarie, a on sądził, żeniedługo uda mu się ją przelecieć, jeżeli nie straci zimnej krwi.Jeśli zachowa spokój.Możenawet dziś wieczorem.Zachowanie spokoju polegało jednak między innymi na tym, żebyniczego dziś nie schrzanić.Dziś i tu, czyli na Straight Arrow, średnio trudnej nartostradzie nastoku Victory Mountain w stanie Vermont [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •