[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydawało się, jakbym miała właśnie teraz jedyną okazjęna takie problemy.- Postaram się  zawahał się, marszcząc brwi i uciekając ode mniespojrzeniem. Co chcesz wiedzieć?Raz kozie śmierć.Podobno mogę mu ufać, więc jaki jest sens owijania wbawełnę?- Gdzie jestem?  zapytałam nieśmiało, uważnie obserwując jego reakcję.Nie udało mu się ukryć przede mną szoku, który wymalował się na jego twarzy. Przez chwilę myślałam, że znów mnie zlekceważy i nie odpowie, póki niespojrzał w moje przestraszone oczy.- W głównej siedzibie sieci Neuropharmacy.Jego lakoniczna wypowiedz nie sugerowała, że jest skory do przesłuchań, aledała mi nadzieję.Być może rzeczywiście coś w tym jest.- A dlaczego tu jestem?Odwrócił się do mnie plecami, zaciskając po bokach dłonie w pięści, któredrżały z nieznanych dla mnie powodów.- Nie mogę się tego dowiedzieć, prawda?  wyjąkałam przestraszona.Mur,który zbudowała mozolnie moja nadzieja, zaczął się niespodziewanie kruszyć.Najgorsze, że już od samych fundamentów. Powiesz mi, gdzie są moi rodzice?Chciałam się tego dowiedzieć równie mocno, co wcześniejszego.Chociaż ichnie pamiętałam, głęboko wierzyłam, że łączyła mnie z nimi jakaś więz.Miałamnadzieję, że czekają gdzieś na mnie, a równocześnie, że nie cierpią z powodumojej nieobecności.Ja czułam paraliżujący ból, przenikający włókna mojejduszy na samą myśl, że jestem samotna, pozbawiona matczynej miłości,ojcowskiej troski.Tęskniłam do nich, chociaż nie pamiętałam, jak to jest je czuć.- Nie wiem, gdzie są  odparł. Wiem tylko, że żyją i są bezpieczni.- Będę mogła ich kiedyś poznać, zobaczyć?- Obawiam się, Alice, że to niemożliwe.Przykro mi.- Niech ci nie będzie przykro.Nawet ich nie pamiętam.Czy można tęsknićdo kogoś, kogo się nie znało?Spojrzałam w jego piękne oczy.Może, gdybym się skupiła, mogłabymwyczytać z nich jakiś sekret, skrywaną przez niego tajemnicę.Kryły tyle emocji iuczuć, przeszukiwały równocześnie moje.Jego oczy były tak samo tajemniczejak cały on.- Myślę, że można, Alice. Jego głos robił ze mną rzeczy, których nierozumiałam, ale też bałam się zrozumieć. Czasem tęskni się do kogoś, niemając nawet pojęcia, że ta osoba istnieje.O jej braku świadczy tylko mroczna pustka w sercu.Niszcząca cię od wewnątrz, trawiąca sens twojego istnienia, a tynawet nie wiesz, co jest jej powodem.Póki go nie spotkasz, póki nie spotkasz tejosoby, bo wtedy już wiesz, dlaczego błądziłeś po ciemku przez całe swoje życie.Mówił tak pięknie i przez chwilę wydawało się, że ma na myśli kogoś innegoniż mnie, jakby wiedział to z własnego doświadczenia.Westchnęłam,wypuszczając drżący oddech i przymknęłam na chwilę oczy.- To musi być ogromna ulga, w końcu znalezć tę osobę  powiedziałam,rozumiejąc, co ma na myśli.Przyjrzał mi się tylko bacznie, a ja, znając dokładniejego oczy, niczym mapę rozgwieżdżonego nieba, widziałam, jak coś w nichpękło.- Alice, jesteś tu ze względu na badania nad funkcjonowaniem płatówmózgu.Dlatego straciłaś pamięć.Usunęliśmy ją.BellaJestem gotowa na podsumowanie minionej doby.W końcu to tylko włamaniesię do domu jakiegoś zboczonego mordercy, bycie świadkiem zamieniania sięwłasnego mieszkania w kupkę popiołu, wywiezienie w drugi koniec miasta doobcych ludzi, plany wyjazdu do jakiejś zabitej gwozdziami dziury  Forks, apotem całkowite ich odwołanie.Nie sposób nie wspomnieć, że po całym tymzamieszaniu znalazłam się z moim porywaczem w jakimś przydrożnym moteluna obrzeżach Seattle, gdzie rzekomo mieliśmy nocować.Udało mi się posłaćEdwardowi pełne dezaprobaty, mordercze spojrzenie, zaraz przed tym, gdypadłam zmęczona na niewygodne łóżko i zasnęłam głębokim snem.Gdy obudziłam się następnego dnia rano, a raczej w południe, byłam na tylewypoczęta, by uznać fakt, że wciąż żyję za zabawny.Chichotałam pod nosem,obserwując, jak moje ramię wyłania się z szorstkiej, matowej pościeli i błyszczywśród promieni słonecznych, które przenikały przez zwiewny materiał, zasłaniający okno.Zwieże, nagrzane powietrze wypełniło pokój, wlatując przezwąską przestrzeń między framugą.Mogłam dosłyszeć szum miasta, które jużdawno zbudziło się do życia parę kilometrów dalej i opadłam zmęczona napoduszkę, zastanawiając się, czemu mnie tam nie ma.Dlaczego w zamian leżę wzimnej pościeli, w niewielkim pokoju, który niefortunnie dzielę z niechcianymlokatorem.Na myśl o mężczyznie trybiki w mojej głowie zaczęły pracować ze zdwojonąsiłą, próbując przypomnieć mi tym samym, że w tym wypadku drapieżny iniebezpieczny nie będzie oznaczać pociągającego.Roztoczył wokół siebie jakąśmroczną aurę, z którą pragnęłam się zapoznać pomimo głosu zdrowego rozsądkurozlewającego się w moim umyśle.Nawet moja szalona matka przestrzegałamnie przed takimi osobnikami, ale coś jak magnes ciągnęło mnie do niego,jakbyśmy byli przeciwnymi biegunami.Nieważne jak tandetnie i banalnie tobrzmiało, mogłam tylko tak wytłumaczyć sobie to silne przyciąganie, któreczułam.To była fascynacja.Gdy tak pozwoliłam błądzić swoim myślą w ściśle nieokreślonychkierunkach, wytyczając sobie tylko znane ścieżki, drzwi do łazienki kliknęłycicho.Dostrzegłam strumień pary, który wypełznął z pomieszczenia,prześlizgując się przez blade kafelki aż na zgniłą zieleń ścian sypialni, w którejspałam.Rzadka mgiełka otuliła swojego gościa, który ukazał się moimwypoczętym oczom sekundę pózniej.Edward wyszedł pewnym krokiem na zewnątrz, odziany jedynie w flanelowyręcznik, przepasający go w biodrach i luzno na nich zwisający [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •