[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W Ars znalazłam to, czego na próżnoszukałam wszędzie: pokój serca. Przepraszam za niedyskrecję, ale chciałem panią zapytad o przyczynę tejzmiany? Słyszałem jedno czy drugie słowo, skierowane przez panią do księdza Vianneya,ale sensu nie mogłem uchwycid. To długa historia, którą mogę streścid w paruzdaniach.Mój mąż, oficer, został wyrzucony z wojska za przewinienie, które mu mylniezostało przypisane.Zrozpaczony, postanowił popełnid samobójstwo.Rzucił się z mostudo Sekwany.Byłam zupełnie załamana, kiedy stanęłam nad jego zwłokami.Byłamprzekonana, że nieszczęsny przez swoje samobójstwo wraz z życiem ciała utracił równieżżycie duszy.Ale święty proboszcz powiedział, że jest zbawiony. Czy ksiądz Vianney znał panią lub pani męża?  Nigdy nas nie widział ani nigdyo nas nie słyszał. A zatem niech pani ufa.Rzeczy na pewno mają się tak, jak to świętypowiedział.Cuda dotyczące duszy są większe niż cuda dotyczące ciała.Ostatnim penitentem, jakiego pózną nocą wyspowiadał ksiądz Vianney, byłFranciszek Dorel, który wiele godzin czekał na swoją kolej.Jakkolwiek mężczyzni, którzyspowiadali się w zakrystii, nie musieli tak długo czekad jak kobiety w kaplicy świętegoJana Chrzciciela, to także ich cierpliwośd bywała wystawiana na ciężką próbę. Dobrze, mój przyjacielu.Już dosyd długo miałeś serce przywiązane do próżnościtego świata, ale teraz będziesz miał czas na pokutę.-- Co to znaczy?  zapytał myśliwy. To znaczy, że zostaniesz trapistą. I rzeczywiście Franciszek Dorel w kilka lat pózniejwstąpił do klasztoru trapistów Notre-Dame d'Aiguebelle.Brat Arseniusz  takieotrzymał imię w zakonie  oświadczył pewnego razu, że swoje nawrócenie zawdzięczadwom istotom: świętemu proboszczowi z Ars i swojemu psu.Bardzo pózno ksiądz Vianney opuścił konfesjonał i poszedł uklęknąd przed figurąświętej Filomeny. Miałbym wiele powodów, żeby ci natrzed uszu, moja droga Zwięta.Nie dotrzymałaś naszej ugody.Nie posłuchałaś swego proboszcza.Czy zapomniałaś, co cipoleciłem? Nie powinnaś więcej cudów działad w Ars.Nagana proboszcza zdawała się nie wywierad żadnego wrażenia na Zwiętej.KsiądzVianney natomiast sądził, iż słyszy, jak ona mu odpowiada:  Mój dobry księżeproboszczu, czyż sam nie przysłałeś do mnie dwóch kalek? Dlaczego więc czynisz mi terazwymówki? Powinieneś je sam sobie wziąd do serca. W rzeczywistości to ty masz rację.Jeżeli ja narzekam, to tylko z powodu tegohałasu, jaki powstaje na temat tych wydarzeo.Ale rób, co uważasz za słuszne.ZNAK MADONNY (1857-1858)Niczym jakaś lawina, pielgrzymi z Francji i z sąsiednich krajów całymi tysiącamizalewali Ars.Wszyscy oblegali konfesjonał, którego ksiądz Vianney od wielu już lat był164 więzniem.Często dostawał mdłości, tak, że na kilkanaście minut tracił przytomnośd.Czasem nawet trzeba go było, omdlałego, wynosid na plebanię.Jednakże już pierwsza godzina nowego dnia zastawała go znowu w tym więzieniu,gdzie walczył z grzechem.Radził, ostrzegał, błagał, płakał, pocieszał, nawracał.Jednemuwystarczało kilka słów, płynących z głębi serca, do innego trzeba było mówid długo isurowo, by rozniecid w nim iskierkę dobrej woli.Najczęściej jego nauka była bardzo krótka, lecz rozbudzała w duszy odzew, którynie dawał spokoju.Pewnemu proboszczowi, uskarżającemu się na swoje kłopoty, ksiądzVianney powiedział tylko tyle:  Mój przyjacielu, zanurz je wszystkie głęboko wcierpliwości Zbawiciela.Biskupowi, który całymi godzinami czekał w kolejce wśródpenitentów, powiedział po prostu:  Kochaj swoich kapłanów!  Jaka szkoda westchnął po spowiedzi pewnego młodzieoca, zadając mu pokutę i udzielając murozgrzeszenia. Gorąco kochaj Pana Boga!  Tyle tylko powiedział pewnej młodejdziewczynie.Jednakże jego krótkie napomnienia przenikały do dusz niczym ogniste strzały.Słuchając spowiedzi pewnego mężczyzny, któremu najwidoczniej brakowało żalu, świętyproboszcz rozpłakał się i płakał tak długo, aż zaniepokojony tym penitent zapytał go oprzyczynę łez. Płaczę, dlatego, że ty nie płaczesz  odrzekł ksiądz Vianney.Nieraz usiłował wyrwad grzech z korzeniem, żądając zerwania z okazją do grzechu.I tak pewnej modnej damie, której zmysłowośd i pychę przejrzał na wylot, zabroniłwracad do Paryża.Pewnemu zaś młodemu mężczyznie, który ze względów ludzkich nie miał odwagiwyznad publicznie wiary, zadał za pokutę wziąd udział w procesji Bożego Ciała.Pójdziesz zaraz za baldachimem  polecił nieszczęsnemu, który już naprzód obficie siępocił.Od dłuższego już czasu proboszcz z Ars nie był w stanie słuchad spowiedziwszystkich pielgrzymów.Dlatego to paru księży było zawsze gotowych w sąsiednichkaplicach i kościołach do jego dyspozycji.Większośd jednak pielgrzymów wolałapoświęcad całe dnie i noce, aby tylko móc otworzyd serce przed świętym proboszczem. Grzesznicy nie dają mi chwili spokoju  powiedział pewnego dnia do BrataAtanazego. Jestem więzniem konfesjonału.O Boże, kiedyż wreszcie znajdę samotnośdi ciszę, o jakiej tak bardzo marzę przez całe me życie? Brat spojrzał nao podejrzliwie, leczksiądz Vianney, który zrozumiał to spojrzenie, dodał zaraz, uśmiechając się:  Nie, mójdrogi przyjacielu, nie bój się! Nie myślę już o ucieczce.Chciałem poprosid brata, żebyprzyszedł do mnie i pomógł mi list napisad, bo ręce mi się trzęsą tak bardzo, że nie mogęutrzymad pióra. , Do kogo ma byd ten list?  Do jego ekscelencji księdza biskupa Langalerie,nowego biskupa naszej diecezji.Niech, więc brat pisze: Ekscelencjo! Coraz bardziejpodupadam na zdrowiu.Muszę częśd nocy spędzad na krześle, a do tego wstawad trzy165 lub cztery razy na godzinę.W konfesjonale chwytają mnie mdłości, tak, że muszęwychodzid z niego, by odzyskad przytomnośd.Zatem ze względu na wiek i chorobę pragnęzrzec się probostwa w Ars.Ufam, że Wasza Dostojnośd udzieli mi tej łaski, o którą bardzogorąco proszę.Ekscelencja wie przecież, że jestem tylko biednym nieukiem.Tak myśląwszyscy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •