[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O Boże, cóż to za widok dla wygłodniałych oczu - powiedział Doyle ze szczerym podziwem.Marynarz spostrzegł opłakany wygląd mężczyzny i jegozdenerwowanie przerodziło się w agresywne podniecenie.Zaatakował:- Nie wiem, kim, do cholery, jesteś, kolego, ale lepiej sięstąd wynoś, byle, kurwa, szybko!Artylerzysta bacznie mu się przyjrzał i uśmiechną! dobrodusznie.- Dlaczego się nie zamkniesz, synku?Marynarz - młody, silny i muskularny - był przekonany,że umie walczyć.Szybkim krokiem okrążył łóżko z zamiarem wyrzucenia na zbity pysk bezczelnego intruza i.popełnił największy błąd w życiu.Artylerzysta wysunął nogę do przodu, nieznacznie skręcając kolano.Marynarz uderzył gow sposób, który często i z dużym powodzeniem stosowalibohaterowie kina.Artylerzysta cofnął się o kilka centymetrów i cios marynarza jakby ześlizgnął się po ramieniu Artylerzysty.Następnie Doyle grzmotnął przeciwnika lewą pięścią42w żołądek, a prawą uderzył w szczękę, gwałtownie odrzucając marynarza na przeciwległą ścianę, od której ten odbił się i padł twarzą do przodu tracąc przytomność.Artylerzysta odwrócił się ku dziewczynie i zdecydowanymruchem pociągnął za sznur kimona.- Jak ty z nimi wytrzymujesz, kochanie? - rzucił wesoło.- Co się stało? - zapytała.- Zabrali mnie do szpitala na badania.Klawisz trochę sięzdrzemnął, więc wykorzystałem okazję i zwiałem.Możemasz jakieś ubranie?Dziewczyna otworzyła szufladę, wyjęła czysty ręcznik, poddała mu, a na jej twarzy ciągle jeszcze malowało się zdumienie.- Niestety, nie mam nic, co mogłoby ci się przydać.- Mniejsza z tym.Wezmę mundur faceta.Doyle okręcił dziewczynę dookoła i poklepał po tyłku.- Bądź miła, daj mi coś do picia.W takim stroju, w takąpogodę, to nie żarty.Doreen poszła do kuchni i słychać było, jak otwiera szafki, on tymczasem rozebrał się i wytarł do sucha.Miał już na sobie koszulę i spodnie marynarza.Właśnie próbował wsunąć na nogi buty, gdy dziewczyna wróciła do pokoju.Artylerzysta odrzucił obuwie z niesmakiem.- Niedobre, cholera, o dwa numery za małe.A co to?- Sherry - odpowiedziała dziewczyną.- To wszystko, comam.Pijak to ze mnie nigdy nie był, pamiętasz?Wódki było pół butelki, odkorkował i wypił duży łyk.Otarł ręką usta i gdy poczuł wewnątrz przyjemne ciepło,westchnął z zadowoleniem.- Tak, bardzo dobrze.Wszystko pamiętam.- Opróżniłbutelkę, odstawił ją na podłogę.- Dużo rzeczy pamiętam.Delikatnie rozchylił kimono i przeciągle westchnął.Wydawało się, że to westchnienie nigdy się nie skończy.Ciągle siedząc na krawędzi łóżka przyciągnął dziewczynę mocno dosiebie i ułożył twarz na jej piersiach.Przesunęła palcami pojego włosach i powiedziała nagląco:43- Słuchaj, Artylerzysto, musisz się stąd zabierać.- Na to jest zawsze czas - odparł i obrzucił ją zamglonymwzrokiem.- Cała wieczność! - Opadł na łóżko, pociągając jąza sobą.Wtedy właśnie ktoś zapukał do drzwi.Doreen wyskoczyła na podłogę, zarzucając na siebie kimono, i zapytała głośno.- Kto tam?Głos, który się rozległ, był czysty i dźwięczny.- Goldberg, kochanie.Chciałabym zamienić z tobą dwasłowa.- Moja gospodyni - szepnęła Doreen i głośniej powiedziała: - Czy nie można byłoby później?- Niestety nie, kochanie.To niezwykle ważna sprawa.- Co robić? - zapytała przerażona Doreen, - To kawałstarej zgagi.Może mi narobić masę kłopotów.- Wie, że jesteś w obiegu? - zapytał Artylerzysta.- A j ak myślisz? Piętnaście funtów tygodniowo za tę dziurę.- Dość dużo.Artylerzysta wsunął nieprzytomnego marynarza pod łóżko, na którym szybko się.położył, głowę oparł o poduszkę, a z nocnego stoliczka wziął papierosa.- Możesz ją wpuścić.Jestem następnym klientem.Pani Goldberg jeszcze raz zawołała niecierpliwie i zaczęłaznowu pukać.Doreen podeszła do drzwi i uchyliła je, ale niezdjęła łańcucha.Do Artylerzysty doszły słowa starej kobiety- Muszę cię zobaczyć, moja droga, to jest bardzo ważne.Doreen wzruszyła ramionami i zwolniła łańcuch.Wydałazdławiony okrzyk, gdyż pchnięte z siłą drzwi odrzuciły jątak, że padła obok Artylerzysty.Do pokoju wkroczyli NickMiller i Brady, a za nimi dzielnicowy, ubrany w strój przeciwdeszczowy i czarny kask.- Wszystko w porządku, Artylerzysto - oświadczył Millerwesoło.Artylerzysta wybuchnął śmiechem.44- I po co, u licha, ta zabawa w żołnierzy, panie Miller.Za pięć minut poszedłbym stąd spokojnie.Nagle Doyle mocno pchnął nieszczęsną Doreen, tak żezachwiawszy się wpadła na Millera, wyskoczył z łóżka iwpadł do kuchni, zanim ktoś zdążył zrobić jakikolwiek ruch.Drzwi zatrzasnęły się przed samym nosem Brady'ego.Zazgrzytał zamek.Brady skinął na młodego dzielnicowego, który był zawodowym graczem w miejscowej drużynie rugby.Mężczyzna wtulił głowę w ramiona i rzucił się do przodu jak w rugby walijski napastnik do ataku.W kuchni Artylerzysta walczył z oknem, ale bez powodzenia,chwycił więc krzesło wyrąbując nim sobie drogę.W sekundępotem zwaliły się drzwi do kuchni, dzielnicowy wpadł jak bombai grzmotnął twarzą na podłogę.Z boku, w odległości przeszłopółtorametrowej, znajdowała się rynna.Artylerzysta bez wahania złapał wiszący nad jego głową urwany kawałek rynny i podciągnął się, wystawiając ciało na deszcz.Zatrzymał się na moment i uśmiechnął do Millera, którywychylił się przez okno wyciągając rękę.Niestety za krótką.- Bez urazy, panie Miller.Do zobaczenia na weselu.Ześlizgnął się po rynnie jak małpa i zanurzył w ciemność ideszcz.Miller uśmiechnął się do Brady'ego.- Czy zauważyłeś, że ciągle łazi boso? Zawsze można siębyło z niego pośmiać.Wrócili do sypialni, gdzie zastali łkającą Doreen, która odrazu rzuciła się Brady'emu na szyję.- Niechże mi pan pomoże, panie Brady.Bóg mi świadkiem, nie wiedziałam, że ten diabeł przyjdzie tutaj w nocy.Jej akcent wyraźnie stwardniał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]