[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W takim razie wrzuć te kostki masła do miski izmiksuj na gładką masę.− A potem?− Jak skończysz, to ci powiem, co dalej.Peter skrzywił się, ale posłusznie zajął się miksowaniemmasła.− Tak spędzasz piątkowe wieczory? – zapytał.– W domu, wpiżamie, zajmując się pieczeniem ciasta?− Robię też inne rzeczy – odparłam, związując włosy wciasny kucyk.− Na przykład?− Jezu, nie wiem! Co to, przesłuchanie? Przestań, Peter! –Dmuchnięciem odgarnęłam pasma włosów opadające mi na oczy.W kuchni zaczynało się robić naprawdę gorąco.Właściwie topowinnam wyłączyć piekarnik, ponieważ nagłe pojawienie sięPetera opóźniło przygotowanie ciasta.Jak tak dalej pójdzie,pieczenie zajmie mi całą noc.– Przez ciebie pogubiłam się w odmierzaniu mąki i muszęzacząć od początku.− Poczekaj, ja to zrobię.Peter stanął za mną.− Nie, nie, sama sobie poradzę – odparłam.Uciekłam z zasięgu jego ramion.Peter pokręcił głową, ale sięnie poddał, sięgnął w stronę mojej dłoni, żeby odebrać miszklankę.Zaczęliśmy się siłować, w efekcie tuman białego pyłuwzbił się w powietrze, obsypując nas od stóp do głów.– Peter! – krzyknęłam.Nie odpowiedział.Śmiał się tak bardzo, że nie był w staniewydusić słowa.− A jak się okaże, że nie mam więcej mąki… −Skrzyżowałam ręce i przybrałam groźną minę.− Wyglądasz jak babcia – wydusił w końcu Peter, nieprzestając się śmiać.− A ty jak dziadek – odgryzłam się, wsypując mąkę z miski zpowrotem do torby.− Serio.Jesteś mega podobna do mojej babci – powtórzyłPeter.– Nie przeklinasz, lubisz piec ciasta, w piątkowe wieczorynigdzie nie wychodzisz.Randkuję z własną babcią! Ohyda.Jedna szklanka… Druga…− Nie zawsze siedzę w domu.Trzecia…− Nigdy nie spotkaliśmy się na żadnej imprezie.A przecieżkiedyś ciągle gdzieś chodziliśmy.Dlaczego nagle przestałaś siębawić?Czwarta…− Właściwie nie wiem.W gimnazjum było jakośinaczej.Co tak naprawdę miałam mu powiedzieć? Że w pewnejchwili Genevieve stwierdziła, że nie jestem fajna i mnie olała?Dlaczego sam na to nie wpadł?− Zawsze się zastanawiałem, dlaczego tak nagle zerwałaś znami kontakt.To już szósta czy dopiero piąta?− Peter! Przez ciebie znowu się pogubiłam!− Co ja na to poradzę, że tak działam na kobiety.Podniosłam oczy do góry, a Peter się uśmiechnął i chciał cośdodać, ale zanim zdążył coś powiedzieć, wrzasnęłam w kierunkuschodów:− Kitty! Natychmiast zejdź na dół!− Pracuję nad…− Przyszedł Peter!Wiedziałam, że to podziała.Tak jak się spodziewałam, Kitty zjawiła się w kuchni jakieśpięć sekund później.Wpadła jak burza, po czym, nagleonieśmielona, stanęła jak wryta na progu.− Po co przyjechałeś?− Żeby zabrać Larę Jean.Dlaczego jej nie pomagasz?− Robię eksperyment.Chcesz mi pomóc?− Pewnie, że chce – odpowiedziałam za Petera.– Nie mogęsię przez ciebie skupić.Idź z Kitty – poprosiłam go.− Nie wiem, Katherine, czy chcesz, żebym ci pomagał.Widzisz, moja obecność rozprasza kobiety.Przeze mnie gubią sięw obliczeniach.– Peter puścił oko do Kitty, co ja skomentowałamwestchnieniem zniecierpliwienia.– A może jednak to ty nampomożesz? – dodał.− Nuuda! – krzyknęła Kitty i pognała z powrotem do swojejsypialni.− W takim razie nawet nie myśl o tym, że potem pozwolę cidekorować babeczki! – krzyknęłam za nią.– Nie zasłużyłaś na to!Kiedy ubijałam masło, a Peter wbijał jajka do miski, wróciłtata.− Czyj samochód stoi na podjeździe? – zawołał jeszcze zprzedpokoju.Kiedy wszedł do kuchni i zobaczył Petera, zatrzymał się naprogu zupełnie jak Kitty.W ręku trzymał torbę wypełnionązakupami ze sklepu z orientalną żywnością.− O, witam – powiedział zaskoczony.− Cześć, tato – odparłam, jakby obecność Petera w naszymdomu nie była niczym nadzwyczajnym.– Chyba jesteś zmęczony,prawda?− Dzień dobry, doktorze Covey – powiedział Peter,odruchowo prostując plecy.− Ojej, to ty, cześć – odparł tata.Postawił torbę na blacie, poczym odchrząknął i dodał: – Miło cię widzieć.Peter, prawda?− Owszem.− Stary znajomy – powiedział tata.– Co robicie, dzieciaki?− Piekę babeczki na kiermasz w szkole Kitty, a Peter mipomaga.− Jesteś głodny? Kupiłem mnóstwo żarcia.Krewetki lo mein,kurczak kung pao…− Jeśli nie ma pan nic przeciwko temu, chciałbym zabraćLarę Jean na urodzinową imprezę do naszego kolegi.Obiecuję, żeodwiozę ją o przyzwoitej porze.− Mówiłam ci, że muszę się zająć babeczkami – wtrąciłam,zanim tata zdążył cokolwiek odpowiedzieć.− Dokończymy pieczenie razem z Kitty – powiedział tata [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •