[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. W dupę z tym.Przemierzył olbrzymi turecki kobierzec wyścielający podłogę i stanął przy biurku.Zgodnie zesłowami Urszuli czekał nań list, porucznik postawił więc lampę na blacie i wziął w dłoń białą,opatrzoną pieczęcią, grubą kopertę.Upewnił się, że odcisk w czerwonym laku nie został naruszony iczy koperta nie została rozcięta na brzegach i ponownie zaklejona.Nie to, żeby nie ufał Urszuli, alestrzeżonego Pan Bóg strzeże, jak powiadają.Oględziny wypadły pomyślnie, złamał więc pieczęć, wyjął kartkę zapisaną rzędami kształtnych liter.Gdy doczytał do fragmentu, w którym Katarzyna wspominała0 księdze szyfrów, poczuł przyspieszone bicie serca.To byłby wielki sukces, coś, co pozwoliłobyposkromić choć na pewien czas opozycję.Zamyślony odłożył list z powrotem na biurko.Zrzucił zsiebie wierzchnie odzienie1 usiadł wygodnie w głębokim fotelu ustawionym naprzeciw kominka.Po chwili zastanowienia zzułprzemoczone buty, sprawdzając przy tym automatycznie, czy sztylet ukryty w wysokiej cholewie jestdobrze umocowany.W komnacie zrobiło się ciepło i przytulnie.Joachim wyciągnął nogi i wtulił się w fotel; wpatrzony wpłomienie zaczął roztrząsać, co dalej ma uczynić z otrzymaną wiadomością.Zdobycie księgi szyfrówwiązało się ze śmiertelnym ryzykiem.Hirsz nie wątpił, że Hieronim Radziejowski bez wahaniaposunie się do morderstwa, aby tylko zachować swe sekrety.Czy miał prawo wymagać od Katarzyny,by podjęła podobne ryzyko? Czy tego chciał? Z jakiej to przyczyny zabijał, torturował, kłamał, a terazmiał jeszcze narazić życie najbliższej mu kobiety? Co nim kierowało? Racja stanu, obowiązek, czymoże próżność i ambicja? Zwiadomość, że on, sierota bez rodziny i koneksji, może wstrząsnąćznaczniejszymi od siebie?Wrażenie mylące, ale cóż za przyjemność.Z zamyślenia wyrwał go dzwięk poruszonej klamki.Drzwi się otworzyły i do alkowy wsunęła sięUrszula, niosąca w dłoniach tacę z jadłem i trunkiem.Miała na sobie nocną koszulę.- Przyniosłam coś na rozgrzanie, na dworze ziąb -oznajmiła cichym, melodyjnym głosem.Hirsz nie potrafił oderwać od niej oczu, gdy oświetlona przez delikatną łunę ognia szła w kierunkustolika.Odstawiła tacę i odwróciła się tyłem do kominka.Hirsz wstrzymał oddech.Przez cienką tkaninęprzebijały krągłości piersi, zarys bioder, szczelina między udami i ciemne runo.Odchrząknął i uniósłwzrok, a ona odpowiedziała przyzwalającym uśmiechem.Powiadają, że jeśli miałeś kobietę raz, to potem możesz mieć ją zawsze.Tak mówią, i choć wszelkieuogólnienia są zawodne, w przypadku Urszuli porzekadło to najwyrazniej się sprawdzało.Pozostawałojeszcze ryzyko; Katarzyna, choć sama nie żałowała sobie kochanków, zle patrzyła na jego miłostki. Ot, niewieścia logika.- Pani mówiła, kiedy wróci? - zapytał.- Nie prędzej nizłi jutro - odparła swobodnym tonem służąca.Hirsz poruszył się nieco, by ulżyć ściśniętej przez spodnie męskości.Drobny ów niuans nie uszedłuwadze dziewki, przysunęła się bliżej, wsuwając udo między jego nogi.Wahanie ustąpiło, wyparteprzez impuls.Hirsz wsunął dłoń pod rąbek koszuli i dotknął gładkiej skóry, przesunął dłoń wyżej,sięgając ku ciepłu, i potarł palcami miękkie kręcone włosy.Czuł, jak Urszula napina mięśniepośladków i brzucha.Pochyliła się, a kasztanowe loki opadły swobodnie na oblicze Joachima, którywciągnął w nozdrza zapach włosów, uniósł twarz.Ich usta spotkały się w ciepłym pocałunku.Kochalisię długo i mocno, bez fałszywych wyznań o miłości czy szeptanych w uniesieniu zapewnieńkochanków, tracących ważność wraz z nadchodzącym świtem.Obdarzali się przyjemnością, by odpędzić czającą się na progu ich dusz samotność.Czyż może być lepszy powód?Hirsz opuścił kamienicę jeszcze przed północą.Z miejsca otulił go drobny śnieg: setki miniaturowych kłujących zimnem płatków.Porucznik nasunąłna głowę kapelusz, otulił się ściślej połami płaszcza i zaczepił mosiężne guziki w pętelkach.Ociężałym krokiem ruszył w stronę Nowego Miasta.Napięcie, jakie odczuwał przez ostatnie dni,opadło, pozostawiając we wnętrzu gorzki spokój.Choć stragany kupców i rzemieślników były już pozamykane na cztery spusty, na ulicach panowałożywiony ruch.Szlachta spragniona jadła, trunków i wszelakiej rozrywki przemieszczała się międzygospodami.Właśnie tam przybyli z odległych od siebie części Rzeczypospolitej panowie bracia mieliokazję spotkać się osobiście przy kielichu, porozmawiać, wymienić poglądy - w tak olbrzymimpaństwie siłą rzeczy często różne.Pomimo nocnej pory i zachmurzonego nieba na ulicach było dość widno.Niemal każdy zprzechodniów miał własne oświetlenie, które niósł sam lub też wyręczał się w owym trudzie sługą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]