[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A my pojecha-liśmy i rozprawiliśmy się z nimi. Poklepał miecz u swojego boku i wyciągnąłpusty kielich w stronę Constanzy. Zyskałem pięknego konia z rzędem i zapa-sową kolczugę. Szczerząc zęby, zwrócił się do kochanki. Dostanę za nietyle pieniędzy, że będziesz mogła sprawić sobie jedwabne suknie.A może wo-lałabyś naszyjnik z bizantyjskiego złota, co? Chwycił ją i pocałował.Claire oddychała ciężko i z trudem udało jej się przełknąć ślinę.Raoul płakał,kiedy zabijał innych ludzi, używał miecza bardzo niechętnie.Guillaume prze-chwalał się otwarcie.Och Boże, jakże zmieniła go trwająca całe jego życie woj-na.Czasami Claire dostrzegała pozostałości przyzwoitego młodego człowieka,którym mógł być, ale został uwięziony w czarnej zbroi Rex Mundi.Tak wspomi-nała swoją własną przeszłość, dopóki nie uratowało ją consolamen tum.AleGuillaume nie był w stanie dostrzec światła za desperacko wyciągniętą dłonią.Widział tylko zabójczą ciemność. Myślisz, że taki czyn ich powstrzyma? spytała zmęczonym głosem.Zwalczanie zła złem tylko je wzmacnia.Oczy Guillaume a rozbłysły. Ciesz się, że masz żołnierzy, którzy cię chronią na tej twojej świętej górze! powiedział pogardliwie. Jak myślisz, co by się stało z tą społecznością, gdybynie garnizon grzesznych dusz, który jej pilnuje?LRT Nie jestem z tego zadowolona, ale toleruję to odpowiedziała i zaczęła wy-gładzać suknię na kolanach, próbując zachować spokój. Martwi mnie tylko, kiedy wyjeżdżasz, żeby zabić i wracając napawasz siętym, co zrobiłeś.To mnie przeraża.Twoja dusza będzie zgubiona.Guillaume odpowiedział chrapliwym śmiechem, chwycił swój kielich i oddaliłsię niepewnym krokiem.Smutek rozwinął swoje macki wokół Claire, obejmującją coraz ciaśniej, aż w końcu ból był tak silny, że wydała z siebie krzyk kobiety,pogrążonej w żałobie po zmarłym.Ale katarzy nie pogrążali się w żałobie, kiedyktoś umarł.Zpiewali z radością o ich uwolnieniu albo modlili się, żeby w na-stępnym życiu odnalazł oświecenie, które umknęło mu w tym.LRTRozdział 41Gaskonia, lato roku 1243Gra w szachy rozgrywała się w najlepsze, a atmosfera przy stole była małobraterska.Dominic podniósł czarnego konia, zawahał się przez chwilę, po czymwykonał nagły, zdecydowany ruch. Ty podstępny, śliski. Aajdaku? dokończył Dominic, szczerząc do Simona zęby.Odchylił siędo tyłu i wyciągnął ramiona nad głowę.Koszula, przezroczysta od potu, przyle-gała do jego szczupłego, muskularnego ciała.Siedział w samej bieliznie, zdjąw-szy wcześniej spodnie i buty.Upał był wszechogarniający, a w powietrzu nie by-ło żadnej oznaki burzy, która oczyściłaby powietrze. To też. Simon spojrzał płonącym wzrokiem na szachownicę, a potemna Dominika. Ach, jest zbyt gorąco, żeby grać w szachy! Machnął ręką. Jest też za gorąco na robienie czegokolwiek innego.Poddajesz się?Simon został uratowany przed przyznaniem się do sromotnej porażki przezjednego ze swoich giermków.Chłopak podszedł do nich, prowadząc trubadura idwie zakurzone, wyglądające na wyczerpane kobiety. Szczęściarz mruknął Dominic i opuścił ramiona.Jedna jego ręka po-wędrowała na jedwabiste uszy młodego wilczarza, śpiącego przy jego krześle.Przyglądał się kobietom i uznał, że są równie apetyczne, jak dwie liniejące kwo-ki.Postrzępione szaty były pokryte kurzem, buty zniszczone, zniszczone równieżtwarze.Mężczyzna przypominał wymiętoszonego koguta, z pękiem wyblakłychwstążek przymocowanych do lutni i kapeluszem krzywo nasadzonym na farbo-wane, żółte loki.Nowiny rozchodziły się coraz szerszym kręgiem, że król Anglii Henryk za-trzymał się na swoim dworze w Gaskonii i wydaje pieniądze, jakby to była woda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]