[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Możliwośćpodzielenia się własną historią znacznie poprawiła mi na-strój, gdyż wyrzuciłam z siebie choć część bólu i straty,które nosiłam w sobie przez te wszystkie lata.OczywiścieTegan nie miała pojęcia, że historia Bess to w rzeczywi-stości historia moich początków.Dlaczegóż miałaby po-wiązać te dwie rzeczy? Przyjęła, że Bess była moją dalekąkrewną, a ja chętnie pozwoliłam jej w to wierzyć.Opo-wieść ta jednak rozpaliła w niej miłość do wszystkiego, comagiczne.Bez końca męczyła mnie o moją własną zna-jomość magii, więc w końcu zgodziłam się przekazać jejczęść tajemnej wiedzy zielarskiej.Zajrzałam w głąb sercai nie stwierdziłam, by było w tym coś złego, dopókimogę być pewna, że nie zagraża mi mój prześladowca.Nicznalazłam żadnych znaków, które mogłyby świadczyć, żemoja zagroda nie jest bezpieczna.Zamierzam nauczyćTegan.co to znaczy korzystać z natury, leczyć i chronić.Zielarstwo jest niegrozne i przyjazne, a ona z pewno- ścią je polubi.Prawdę mówiąc, już udowodniła, że jestgorliwą uczennicą.Spędza ze mną coraz więcej czasu,uważnie słucha i wykonuje moje polecenia pilnie i chęt-nie.Przyznaję, że cieszy mnie zarówno jej towarzystwo,jak i entuzjazm.Oczywiście nie ma mowy, bym pozwoliłajej zagłębić się w ciemniejsze zakątki sztuki.Na takąmagię nie ma w jej życiu miejsca.Nie życzyłabym ni-komu, by musiał zapłacić taką cenę jak ja za moc, którązdecydowałam się przyjąć.Był to przecież wybór, nieza-leżnie od tego, jak wiele winy chciałabym złożyć na oko-liczności i pecha.To był mój wybór.I był to wybór,z którego nie skorzystała moja matka.Przez te wszystkielata udało mi się pogodzić z tamtą decyzją sprzed wiekówjedynie dzięki temu, że kontynuuję jej dzieło.Leczę.Opiekuję się.Wspieram słabszych.Czarownica możespełniać tego typu dobre uczynki.Musi to robić.I właśnietakie umiejętności przekażę Tegan.Zaczęłyśmy już przy-gotowania do obchodów święta Beltane.Jakże czekam nanadejście tego dnia, kiedy bóg słońca zajmuje swe miejsce,królując nad całym rokiem, a także na przynoszone przezniego ciepło, wzrost i obfitość.Dałam Tegan książki,żeby trochę o tym poczytała, nieustannie przypominającjej, że nauka szkolna nie może ucierpieć.Jeżeli zacznieprzynosić złe oceny, jej matka, której jeszcze nie pozna-łam, może być przeciwna, by dziewczyna spędzała ze mnątak wiele czasu. 19 KWIETNIA  PIERWSZA KWADRAPrzybyły już pierwsze jaskółki i jedna para wróciła dostarego gniazda pod okapem szopy w ogrodzie.%7łonkileprzestały już kiwać główkami i zaczęły więdnąć.Wio-senny taniec podjęły teraz kwitnące drzewa, których jestw tym roku szczególnie wielka obfitość.Kotki na wierz-bach i kwitnące jabłonie w zagajniku to prawdziwa ra-dość dla oka i mogę spędzać wśród nich wiele godzin.Alemam dużo pracy.Nadal prowadzę stragan na cotygo-dniowym targu w Pasbury.Mogłabym jezdzić na jeszczejeden targ, w mieście położonym wystarczająco blisko,bym zdołała tam dojechać.Jest większe i bogatsze, więcbez wątpienia znalazłabym tam więcej klientów na ofe-rowane produkty.Ale nie potrafię się zmusić do ponow-nego odwiedzenia tego miejsca.Wspomnienia są zbytżywe i zbyt bolesne pomimo upływu wielu lat.Muszę sięskupić na tym, co mam.A mam mnóstwo olejków mię-towych i innych, ale chciałabym przygotować też wo-reczki z lawendą i miseczki z potpourri.A winoz soku brzozy czeka na rozlanie.Moje potrzeby są proste,lecz podczas długiej zimy oszczędności stopniały.Pienią-dze są niezbędne i nie da się bez nich żyć.Choć nie lubięsprzedawać, muszę się zmusić do zbycia produktów.Dzięki temu mam szansę wyleczyć tych, z którymiw innym razie bym się nie zetknęła.Tegan chce mi to-warzyszyć, kiedy tylko jej na to pozwolę, choć ostrzegłam, by nie oczekiwała zbyt wiele. 22 KWIETNIA  DRUGA KWADRAJakiż sukces! Nie miałam pojęcia, że tutejsi mieszkańcyokażą takie zainteresowanie moimi produktami.Wyglądana to, że wiadomość już się rozniosła.Tegan była za-chwycona tak spędzonym dniem i miała równie wielesatysfakcji jak ja, gdy przed trzecią zniknął ostatni olejekz bazylią.Uczciłyśmy to lodami z sąsiedniego straganu.Ten dzień okazał się wyjątkowy także z przyczyn zupeł-nie innych niż moje skromne zyski.Tuż przed południemdo stolika podeszła atrakcyjna kobieta o łagodnychoczach i pięknych włosach.Udawała zainteresowaniebuteleczkami olejku do kąpieli, lecz natychmiast wyczu-łam, że stoi przede mną z zupełnie innych przyczyn.W tej samej chwili rozpoznałam u niej znajome rysy.A Tegan wykrzyknęła: Mamo! Co ty tutaj robisz? Wybłagałam dłuższą przerwę, by móc tu zajrzeći sprawdzić, jak sobie radzicie. Przerwała i spojrzała namnie, ciągle mówiąc do córki. Nie zamierzasz nasprzedstawić? Och, oczywiście że tak.Mamo, to jest Elizabeth.Elizabeth.to moja mama.Helen.Wyciągnęła dłoń, a ja podałam jej swoją.Dopierowtedy zauważyłam, że pod płaszczem przeciwdeszczo-wym ma fartuszek. Miło mi panią wreszcie poznać  powiedziałam.  Tegan nieustannie mówi o pani.Elizabeth to, Eli-zabeth tamto  uśmiechnęła się, ale nie byłam w stanieodczytać z jej twarzy prawdziwych uczuć. Jakież to krępujące  stwierdziłam, a potem doda-łam:  Bardzo mi dziś pomogła. Tak, popatrz, mamo, sprzedałyśmy mnóstwo towaru.Wszyscy uwielbiają te rzeczy.Powinnaś wypróbować to.Wzięła słoiczek wygładzającego kremu do ciała z płat-kami owsianymi. Jest świetny, a kosztuje niewiele.Nowez. Prawdziwa przekupka  podsumowała Helen, biorącsłoiczek i szukając pieniędzy.Wręczyła Tegan monetyi nawet nie spojrzała na kupiony produkt. Cóż, zostawięwas z tym.Pracujcie dalej.Pamiętaj, mam podwójnązmianę.W lodówce jest kurczak.Nie czekaj na mnie.Jej wizyta najwyrazniej nie zrobiła na Tegan większegowrażenia poza jej początkowym zaskoczeniem.Wydaje misię, że ucieszył ją fakt, iż matka zadała sobie trud, by jąodszukać, i że coś kupiła.Jestem jednak pewna, że przy-szła na targ nie po to, by sprawić córce radość, lecz byzobaczyć mnie.W końcu najlepiej było mnie złapać naneutralnym gruncie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •