[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.678 Jeżeli to mnie nie zwaliło z nóg, nie ma obawy, że nie starczy czasu na wydobycie się na wierzch i& Spojrzał w górę.# Uderzyła mnie myśl, że właśnie z takich jak on rekrutuje się wielka armia jednostek zgnębionych,679zbłąkanych, dążących gromadnie do wszystkich ścieków ziemskich.Jak tylko wyjdzie z mego pokoju istraci  odrobinę schronienia , zajmie swe miejsce w szeregach tej armii i rozpocznie swą wędrówkę dobezdennej przepaści.Ja przynajmniej nie miałem złudzeń: ale to ja również przed chwilą tak pewnybyłem potęgi słów, a teraz bałem się przemówić tak, jak czasami lękamy się poruszyć, by nie stracić%śliskiego gruntu pod nogami.Właśnie w chwili, gdy chcemy zrozumieć duchowe potrzeby jakiegośSamotność,człowieka, spostrzegamy jak niezrozumiałe, chwiejne, mgliste są istoty cieszące się wspólnie z nami zpięknością gwiazd i ciepłem słonecznym.Jak gdyby samotność była ciężkim, a niezbędnym warunkiemnaszej egzystencji; powłoka z mięsa i krwi, na którą zwrócone są twoje oczy, ginie przed wyciągniętąręką, a pozostaje tam tylko kapryśny, niepocieszony i wykrętny duch, którego oko nie zdoła doścignąć,ani ręka pochwycić.Bojazń, że stracę go bezpowrotnie z oczu, zmusiła mnie do milczenia, gdyż nagle i z nadzwyczajną siłą narzuciła mi się myśl, że jeżeli pozwolę mu utonąć w ciemności, to nigdy sobie tego niedaruję.#  Tak.Dziękuję raz jeszcze.Był pan& niezwykle doprawdy& nie mam słów! Nadzwyczajnie& i nie680wiem dlaczego.Lękam się, że nie jestem tak wdzięczny, jak powinienem, ale to tak nagle spadło namnie& Bo w gruncie& pan sam&.#  Możliwe  przerwałem mu.Zmarszczył brwi.681  W każdym razie człowiek jest odpowiedzialny  rzekł patrząc na mnie ostro.#682  I to również jest prawdą  odparłem.#683  Dobrze, to już dogłębnie przerobiłem i nie mam zamiaru pozwolić komukolwiek lezć mi z tym do#684oczu  mówił zaciskając pięści.#  A co pan zrobi ze sobą?  spytałem z uśmiechem.Bóg świadkiem, że daleki byłem od wesołości,685ale on spojrzał na mnie groznie.#  To już moja sprawa  rzekł.686 Wyraz mocnego postanowienia ukazywał się i znikał jak cień na jego twarzy.Po chwili stał się znów#687biednym, zakłopotanym chłopcem.Odrzucił papieros.#  %7łegnam pana  rzekł z nagłym pośpiechem człowieka, który zbyt długo marudził, zapominając o688czekającej nań pracy; ale sekundę czy dwie nie poruszył się z miejsca.# Deszcz lał z tak niepohamowaną gwałtownością, że przywodził na myśl zerwane mosty, powyrywane z689korzeniami drzewa, podmyte góry.%7ładen człowiek nie mógłby walczyć z tym olbrzymim potokiem,zdającym się łamać, unosić wszystko, huczącym gwałtownie poza ścianami tego pokoju, w którym jak nawyspie znalezliśmy schronienie.Przedziurawiona rynna bulgotała, dławiła się, bryzgała, chlustała wohydny sposób, zdawało się, że to jakiś tonący toczy walkę o życie.#  Leje  zauważyłem  a ja&690  Leje czy nie  zaczął gwałtownym tonem, nagle umilkł i podszedł do okna. Istny potop #691szepnął po chwili, a opierając czoło o szybę, dodał  Ciemno choć oko wykol.# Zakręcił się na pięcie, przeszedł przez pokój i otworzył drzwi wiodące na korytarz, zanim zerwałem się692z krzesła.#  Niech pan poczeka!  krzyknąłem  chciałbym, by pan&693  Nie mogę dziś zjeść z panem obiadu  - rzucił mi pośpiesznie, będąc już jedną nogą za progiem.#694  Nie miałem zamiaru prosić pana o to  krzyknąłem.#695 Na to cofnął swą nogę zza progu, ale niedowierzająco pozostał we drzwiach.Przemawiałem do jego#696rozsądku, by przestał się opierać; wrócił do pokoju i zamknął drzwi.Rozdział XVII# Usłuchał nareszcie; ale zdaje mi się, że najbardziej przekonujący był deszcz; lało właśnie z niszczącą697gwałtownością, a przez czas naszej rozmowy uspokoiło się znacznie.Był powściągliwy w obejściu ipoważny jak człowiek wszechwładnie opanowany jakąś myślą.Mówiłem z nim o materialnej stronie jego sytuacji.Celem moim było ocalenie go od upadku, ruiny i rozpaczy, będącej zwykle udziałem ludzipozbawionych przyjaciół i dachu nad głową; błagałem, by przyjął moją pomoc, przekonywałemrozsądnie, a ile razy spojrzałem na tę zaabsorbowaną twarz, tak młodą, a tak poważną, doznawałemnieprzyjemnego uczucia, że właściwie nie jestem pomocą, lecz tylko przeszkodą w jakichś tajemniczych,niewytłumaczonych, niedających się określić aspiracjach jego zranionego ducha.#  Przypuszczam, że masz zamiar jeść, pić i spać pod dachem w zwykły ludziom sposób  pamiętam,698że powiedziałem z gniewem. Mówisz, że nie dotkniesz należnych ci pieniędzy&  Zatrząsł się odwewnętrznego wzburzenia (należała mu się pensja za trzy tygodnie i pięć dni za służbę na Patnie).Dobrze, to rzecz tak mała, że zmienić położenia nie może, ale co zrobisz jutro? Dokąd się zwrócisz? %7łyćmusisz&#  Właśnie na tym mi nie zależy  wyrwało mu się z ust [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •