[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz przynajmniej wiedzieli, co Chelou zrobił z pieniędzmi zarobionymi na pośrednictwie między bandą Josepha a oprawcą z Lille.– Jak się nazywa? – zapytała.– Każe do siebie mówić HPL, nic więcej nie wiem, przysięgam! Zapłacił gotówką.– HPL – powtórzyła Ludivine, wydymając usta.– Howard Phillips Lovecraft, pisarz, który miał rzekomo stworzyć legendę Necronomiconu.Facet ma poczucie humoru.A jak wygląda?– Dość niski, o czarnych, długich włosach, wszędzie ma kolczyki, tatuaże na szyi i na rękach.Trudno go nie zauważyć.– Ten opis przystaje do podanego przez Josepha – powiedziała Ludivine, zwracając się do Segnona.Potem znów patrzyła na handlarza.Obserwował żandarmów, wyraźnie przestraszony.Postanowiła dalej blefować:– Na pewno zna go pan znacznie lepiej.No, panie Jabar, karty na stół albo zamkniemy tę budę i zrujnujemy pańską opinię.Przysięgam, że potem nikt tu nie pozwoli panu psuć opinii pchlego targu.Sąsiedzi pana stąd wyrzucą.– Przecież nie zrobiłem nic złego! Przysięgam!– Pana książkę znaleziono przy zwłokach.To było morderstwo – wycedził Segnon, wchodząc w grę, którą zaczęła jego partnerka.– Biorąc pod uwagę, czym się pan tu para, a także to, co zastaliśmy na miejscu zbrodni, bez najmniejszego wysiłku udowodnimy pański związek z tym satanistycznym morderstwem.Jabar kręcił głową, coraz bardziej przerażony.– Nie.– Gdybyśmy mogli odnaleźć tego HPL – wtrąciła Ludivine – to prawdopodobnie zdołałby się pan od nas uwolnić.W przypadku takich morderstw nie ma setki podejrzanych.Tym razem to albo pan, albo on.– Posuwacie się za daleko – bronił się Jabar, choć brakowało mu pewności siebie.– Oskarżacie mnie, chociaż nie macie żadnych dowodów.– Domyślamy się, że prawdopodobnie nie masz z tym nic wspólnego, ale jeżeli prokurator nie dostanie nikogo lepszego, to może chcieć cię oskarżyć, a wtedy będziesz musiał przekonać sąd, że nie maczałeś palców w rytualnym mordzie, chociaż wskazuje na to zrobiona przez ciebie książka.– Ale ja ją tylko zrobiłem! Nie mam pojęcia o żadnym morderstwie!– Powiedz, gdzie mamy szukać HPL, a damy ci spokój.– Nie mam pojęcia!– Okej, trudno, sam tego chciałeś!Ludivine wsunęła rękę pod pas na plecach i wyciągnęła kajdanki.– Nie! Nie możecie mnie tak zamknąć! To niemożliwe!– Myślisz, że się zawahamy?– Daliśmy ci szansę – przypomniał Segnon.– Odwróć się.Jabar błagalnie wyciągnął ręce:– Nie, zaczekajcie! Chwilę! Może potrafię wam powiedzieć, gdzie go znajdziecie!Ludivine odrzuciła głowę do tyłu i głęboko odetchnęła.Nareszcie!– No, wykrztuś to w końcu! – ponaglał Segnon.– I nie próbuj z nas kpić, bo – masz na to moje słowo – trafisz do mamra.Jabar nerwowo zacisnął zęby i zerknął przez okno wystawowe, żeby się upewnić, że w pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby ich słyszeć.– Jabar! – warknął Segnon.– Ten HPL, on… zadaje się z gangami.W taki sposób handluje towarem.– Czyli ludzką skórą? – upewniła się Ludivine, obawiając się, że znajdą się w punkcie wyjścia – z informacją o Josephie i jego bandzie.Jabar przytaknął.– Ale przysięgam, nie wiedziałem, że ma coś wspólnego z morderstwem.Zawsze wierzyłem, że ta skóra pochodzi od ochotników!– Po prostu nie chciałeś niczego wiedzieć – skomentował Segnon.– No dalej, gadaj.– Zaopatruje gości z osiedla w Argenteuil, w ten sposób zarabia.A zatem ten HPL, zwany Chelou, nie ograniczał się do pośredniczenia między oprawcą z Lille a bandą Josepha z departamentu 93, sam także handlował cennym towarem.Prawdopodobnie przekonał się, ile zarabia Joseph i skuszony perspektywą takich zysków, wziął od dostawcy towar, którym sam się zajął.– Gdzie w Argenteuil i komu?– Nie wiem, klnę się na własną głowę! Sam mi o tym powiedział.Kiedyś został tu, żeby popatrzeć, jak pracuję… nad oprawą jego książki.Wtedy zaczął mówić.Strasznie się rozgadał, mówił niesamowite rzeczy o diable, który istnieje, który krąży po ulicach, chociaż my nie mamy o tym pojęcia.Ale w pewnej chwili powiedział, że zarobi kupę kasy na tych skórach.Planował coś z tymi gośćmi z Argenteuil.Spotykał się z nimi w jakichś magazynach, na walkach psów, i mówił, że się z nimi zaprzyjaźni i że razem zrobią piekielny biznes, czekając na nadejście Szatana.To wszystko, co wiem.Daję słowo…Segnon, który prawie wszedł na Jabara, chcąc go zastraszyć, cofnął się.Porozumiewawczo mrugnął do Ludivine, dając jej do zrozumienia, że jego zdaniem wiedzą już dość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]