[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W następnej sekundzie Raymond poczuł, jak serce przestaje mu bić.W chwili kiedy stanął przed nim upiorny widok martwego ciała Cindy Carlson zwiniętego w bagażniku, błysnęło ostre światło.Raymond cofnął się gwałtownie.Zrobiło mu się niedobrze na samo wspomnienie nalanej, porcelanowej twarzy dziewczyny, która wbiła mu się w pamięć, i niespodziewanego błysku, w którym natychmiast rozpoznał flesz polaroidu.Franco zamknął bagażnik i otrzepał dłonie.- Jak wyszło zdjęcie? - zapytał Angela.- Trzeba poczekać minutkę - odparł drugi z gangsterów, trzymając zdjęcie za narożnik.Czekał, aż ukaże się sfotografowany obraz.- Jeszcze tylko sekundkę - powiedział Franco do Raymonda.Raymond mimowolnie jęknął pod nosem, wzrokiem szaleńczo przeczesywał okolice, aby się upewnić, czy nikt poza nim nie zauważył ciała w samochodzie.- Dobrze wygląda - stwierdził Angelo i wręczył fotografię Francowi, który spojrzał na nią i zgodził się.Wyciągnął zdjęcie tak, żeby i Raymond mógł się przypatrzyć.- Powiedziałbym, że to twój lepszy profil - zauważył Franco.Raymond ciężko przełykał.Zdjęcie tak samo dobrze pokazywało jego ciężkie przerażenie, jak i ciało martwej dziewczyny.Franco schował fotkę do kieszeni.- No, to by było na tyle, doktorze.Mówiłem, że nie zabierzemy wiele czasu.- Po co to zrobiliście? - zapytał Raymond łamiącym się głosem.- To był pomysł Vinniego - wyjaśnił Franco.- Pomyślał, że dobrze by było mieć dowód przysługi, którą ci oddał, tak na wszelki wypadek.- Na jaki wypadek?Franco rozłożył ręce.- Przecież mówię, na wszelki wypadek.Franco i Angelo wsiedli do samochodu, a Raymond wrócił na chodnik.Patrzył, aż ford dojechał do skrzyżowania i zniknął za narożnikiem.- Dobry Boże! - mruknął.Odwrócił się i na chwiejnych nogach ruszył w stronę domu.Ile razy udało mu się rozwiązać jeden problem, natychmiast stawał przed nim następny.Prysznic wrócił Jackowi utracone siły.Laurie nic nie mówiła o rowerze, postanowił więc skorzystać z tego środka transportu.Ruszył na południe w niezłym tempie.Pamiętając przykre doświadczenia sprzed roku, trzymał się Central Park West aż do Columbus Circle.Tu skręcił w Pięćdziesiątą Dziewiątą Ulicę i dojechał do Park Avenue.O tej porze była zupełnie pusta, więc jechał nią aż do ulicy, przy której mieszkała Laurie.Zabezpieczył rower całą kolekcją kłódek i podszedł do drzwi.Zanim nacisnął dzwonek, zastanowił się przez chwilę, co najlepiej powiedzieć i jak się zachowywać.Laurie przywitała go w drzwiach z szerokim uśmiechem na ustach.Nim zdążył cokolwiek powiedzieć objęła go za szyję i serdecznie uściskała.W drugiej ręce trzymała butelkę wina.- Aha - powiedziała, robiąc krok w tył.Przyjrzała się jego rozwianym włosom.- Zapomniałam o rowerze.Nie mów mi, że przyjechałeś na nim.Jack przybrał minę winowajcy.- No tak, to do ciebie podobne.- Pomogła mu zdjąć kurtkę.Jack zobaczył Lou siedzącego na kanapie.Uśmiech miał taki, że mógł rywalizować z Kotem z Cheshire*.[przyp.: Kot z Cheshire - postać z książki Alicja w krainie czarów, miał zwyczaj powolnego znikania, aż pozostawał po nim tylko szeroki uśmiech (przyp.tłum.).]Laurie chwyciła Jacka za rękę i pociągnęła do pokoju.- Najpierw chcesz niespodziankę, czy wolisz przedtem zjeść? - zapytała.- Niech będzie niespodzianka - zdecydował.- Dobra - rzucił Lou, wstał z kanapy i podszedł do telewizora.Laurie nakazała Jackowi usiąść na miejscu, które właśnie zwolnił Lou.- Chcesz kieliszek wina?Skinął.Był zaskoczony.Nie widział żadnego pierścionka, a Lou najwyraźniej zajęty był pilotem od magnetowidu.Laurie zniknęła w kuchni, ale szybko wróciła z winem.- Nie wiem, jak to działa - powiedział Lou.- W domu córka obsługuje takie rzeczy.Laurie wzięła od niego pilota i kazała mu najpierw włączyć telewizor.Jack upił mały łyk wina.Nie było wiele lepsze od tego, które przyniósł poprzedniego wieczoru.Laurie i Lou usiedli obok Jacka na kanapie.Jack popatrzył na nich, ale wyraźnie go ignorowali.Bez wątpienia mieli ochotę na oglądanie telewizji.- Co z tą niespodzianką? - zapytał.- Tylko patrz - Laurie wskazała na zaśnieżony ekran telewizora.Jeszcze bardziej zaskoczony zaczął wpatrywać się w ekran.Nagle zabrzmiała muzyka i pojawiło się logo CNN, a zaraz potem z restauracji na Manhattanie wyszedł otyły mężczyzna.Jack rozpoznał "Positano".Mężczyzna znajdował się w otoczeniu grupy ludzi.- Może powinnam podkręcić głos? - zapytała Laurie.- Nie, to niepotrzebne - uznał Lou.Jack obejrzał film.Kiedy było po wszystkim, spojrzał pytająco na Laurie i Lou.Oboje uśmiechali się szczerze i szeroko.- O co wam chodzi? - zapytał.- Ile wina wypiliście?- Wiesz, co przed chwilą obejrzałeś? - spytała Laurie.- Wyglądało, jakby ktoś został zastrzelony.- To był Carlo Franconi.Z niczym ci się nie kojarzy to, co zobaczyłeś?- Ze starymi filmami, jak zabili Lee Harveya Oswalda.- Pokaż mu to jeszcze raz - zaproponował Lou.Jack obejrzał film po raz drugi.Swoją uwagę podzielił między obraz z taśmy a obserwację zachowania dwójki przyjaciół.Oboje byli pochłonięci filmem.Po zakończonej projekcji Laurie odwróciła się w stronę Jacka i zapytała:- I?Wzruszył ramionami.- Nie mam pojęcia, co chcielibyście ode mnie usłyszeć.- Pozwól, że fragment obejrzymy raz jeszcze, ale w zwolnionym tempie - powiedziała Laurie.Wybrała moment, kiedy Franconi próbował wsiąść do limuzyny.Puściła taśmę niemal klatka po klatce i zatrzymała dokładnie w chwili, gdy został postrzelony.Podeszła do telewizora i palcem wskazała na kark mężczyzny.- Tu weszła kula - powiedziała.Przesunęła taśmę do momentu, w którym ofiara padła na prawy bok.- A niech to! - rzucił zaskoczony Jack.- Mój "topielec" może być Carlem Franconim.Laurie odwróciła się na pięcie i stanęła tyłem do telewizora.Oczy jej błyszczały.- O to chodzi! - powiedziała triumfalnie.- Oczywiście nie dowiedliśmy tego jeszcze, ale z usytuowania ran wlotowych i drogi pocisków w ciele "topielca" wynika, że można na to postawić pięć dolarów.- Ho, ho! Mogę przyjąć zakład o pięć dolarów, ale pozwól przypomnieć, że to sto procent więcej niż kiedykolwiek zaryzykowałaś w mojej obecności - skomentował Jack.- Jestem pewna tego, co mówię - powiedziała Laurie.- Laurie niezwykle szybko kojarzy różne rzeczy - zauważył Lou.- Podobieństwa wychwytuje w mgnieniu oka.Zawsze sprawia, że czuję się przy niej głupio
[ Pobierz całość w formacie PDF ]