[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ego et Rex Meus może stanowić motto każdego nowoczesnego premiera, poszło dziś bowiem zupełnie w zapomnienie, że słowo „minister” znaczy tyle, co sługa.Wolsey był ostatnim wielkim sługą, którego można było odprawić i którego po prostu odprawiono.Była to oznaka monarchii ciągle jeszcze absolutnej: Anglicy zdumieni byli widząc to samo w nowoczesnych Niemczech, gdzie Bismarcka odprawiono jak lokaja.Okropniejszy od tego czyn miał dowieść, że ta nowa siła zatraciła już cechy ludzkie.Oto powaliła ona najszlachetniejszego z humanistów.Tomasz Morus, który był epikurejczykiem z czasów Augusta, zmarł śmiercią świętego z czasów Dioklecjana.Umarł, żartując wspaniale.Jest rzeczą naturalną, iż jego śmierć ukazała nam raczej świątobliwą stronę jego duszy, jego dobre serce i ufność w prawdy Boże.Humanistom musiało się to jednak wydać potwornym poświęceniem.Wyglądało to tak, jak gdyby Montaigne został męczennikiem.Jest rzeczą znamienną, że coś, co należałoby określić jako nienaturalne, weszło już do renesansowego naturalizmu, toteż dusza wielkiego chrześcijanina powstała przeciw temu.Wskazał on palcem na słońce i powiedział: „Będę wyżej tego osobnika”, a rzekł to z tą franciszkańską poufałością, która może kochać naturę, ponieważ nie chce się do niej modlić.Zostawił więc swojemu królowi słońce, które przez tyle smętnych dni i lat miało patrzyć tylko na jego złość.Zjawiskiem mniej osobistym, które zauważył sam Morus (jak o tym wspomnieliśmy na początku tego rozdziału), sprawą, która występuje jaśniej i mniej jest zaciemniona sporami — jest druga dziedzina polityki Henryka.Rzeczywiście istnieje różnica zdań na temat sprawy klasztorów, jest to jednak spór, który się wyjaśnia i przycicha z każdym dniem.Prawdą jest, że Kościół w epoce Renesansu doszedł do znacznego zepsucia, jednakże prawdziwe dowody na to odbiegają zarówno od ówczesnych, despotycznych pretensji, jak i od utartych opowieści protestanckich.Jest np.rzeczą jaskrawie niesłuszną cytować listy biskupów czy dygnitarzy Kościoła piętnujących często w sposób gwałtowny grzechy życia zakonnego.W żadnej mierze nie są one gwałtowniejsze od listów św.Pawła do najczystszych i bardzo pierwotnych kościołów.Zwracając się do tych wczesnych chrześcijan, których wszystkie wyznania ubóstwiają, apostoł przemawiał do nich jak do rzezimieszków i złodziei.Kto interesuje się takimi subtelnościami, znajdzie może wytłumaczenie w fakcie, że chrześcijaństwo nie jest religią dla dobrych ludzi, ale po prostu dla ludzi.Listy takie pisywano we wszystkich wiekach.Nawet w wieku XVI dowodzą one nie tyle, że byli wówczas źli opaci, ile że byli dobrzy biskupi.Co więcej, nawet ci, którzy wskazują na rozwiązłość mnichów, nie śmią twierdzić, że byli oni ciemięzcami.Słusznie mówi Cobbett, że tam, gdzie właścicielami ziemskimi byli mnisi, nie byli oni dalekimi dziedzicami, których obchodziło tylko wyduszanie czynszów.Tym niemniej w instytucjach dobrych leżała pewna słabość, podobnie jak prosta siła w złych.Ta słabość wiąże się z najgorszym czynnikiem tych czasów.Kiedy upadają rzeczy dobre, pojawia się prawie zawsze motyw zdrady od wewnątrz.Opatów łatwiej było zniszczyć, ponieważ nie trzymali się razem.Nie trzymali się zaś razem dlatego, że duch epoki (będący bardzo często najgorszym wrogiem epoki) wyrażał się w rosnącym przedziale między bogatymi a ubogimi i że doszło nawet do częściowego rozdziału między klerem bogatym a ubogim.Zdrada zaś przyszła, jak to bywa prawie zawsze, od tego sługi Chrystusa, który dzierży trzos.Przy dzisiejszych atakach na wolność, które rozgrywają się na płaszczyźnie znacznie niższej, oswoiliśmy się z obrazem polityka idącego do właścicieli wielkich browarów czy wielkich hoteli i wykazującego im bezużyteczność mrowia małych gospód.Od tego właśnie zaczęli politycy z epoki Tudorów w stosunku do klasztorów.Poszli oni do opatów wielkich klasztorów i zaproponowali im kasatę małych.Możnowładcy duchowni nie potrafili się oprzeć, a może nie opierali się dość mocno.Zaczął się rabunek domów zakonnych.Choć jednak opaci zachowali się przez chwilę jak lordowie, w oczach znacznie większych lordów nie rozgrzeszyło to ich z faktu, że często przecież zachowywali się jak przystało na opatów.Chwilowe dołączenie się do obozu bogaczy nie mogło zatrzeć tysiąca drobnych interwencji, które wychodziły jedynie na korzyść ubogich.Rychło mieli się opaci przekonać, że minęły czasy ich łagodnych rządów i beztroskiej gościnności.Wielkie klasztory, obecnie już osamotnione, obalano jeden po drugim, a żebrak, któremu klasztor służył za coś w rodzaju uświęconej gospody, przyszedł do niej wieczorem i znalazł ją w gruzach.Światem zawładnęła bowiem nowa i szeroka filozofia, rządząca do dziś naszym społeczeństwem.W świetle tej nowej wiary większość mistycznych cnót dawnych zakonników uważano po prostu za wielkie grzechy.Największym zaś z nich było miłosierdzie.Lud, który zbuntował się za Ryszarda II, nie był jeszcze rozbrojony.Wytrenowany był w prymitywnym używaniu łuku i halabardy i zorganizowany w lokalne grupy miast, cechów i wsi.W połowie hrabstw Anglii lud powstał i stoczył końcowy bój o wizję wieków średnich.Główne narzędzie nowej tyranii, wstrętny typ nazwiskiem Tomasz Cromwell, szczególnie odznaczył się tyranią i zaczął szybko obracać wszelkie rządzenie w koszmar.Ruch ludowy zgnieciono, po części siłą.Nowa nuta nowoczesnego militaryzmu objawiła się w fakcie, że zgniotło ten ruch cyniczne wojsko zawodowe, importowane zza granicy i za cenę żołdu niszczące religię angielską.Podobnie jak dawne powstanie ludowe, nowe powstanie zgnieciono w silniejszym jeszcze stopniu podstępem niż siłą.Podobnie jak dawne powstanie, odniosło ono dostateczne powodzenie, by zmusić rząd do rokowań.Musiał się on uciec do prostego wybiegu uspokojenia ludu obietnicami, a następnie do złamania najpierw obietnic, a potem ludu metodą, z którą oswoili nas politycy współcześni, stosując ją do wielkich strajków.Bunt ten zwano Pielgrzymką Łaski, a jego program sprowadzał się do żądania przywrócenia dawnej religii.W związku z domysłami na temat losów Anglii w wypadku zwycięstwa Tylera — dowodzi to, sądzę, jednej rzeczy, a mianowicie, że jego triumf, bez względu na to, czy doprowadziłby do czegoś, co można by nazwać reformami, czy też nie, uniemożliwiłby wszystko to, co mamy obecnie pod nazwą reformacji.Rządy terroru wprowadzone przez Tomasza Cromwella były najgorszą i zupełnie niemożliwą do zniesienia Inkwizycją.Historycy, pozbawieni cienia nawet sympatii dla dawnej religii, zgodnie uważają, że religię wykorzeniono metodami tak okropnymi, jakich nie użyto w Anglii nigdy przedtem ani potem.Były to rządy katów, oparte na wszędobylskim szpiegostwie.Samo zaś obrabowanie zakonów przeprowadzono nie tylko z gwałtownością przypominającą czasy barbarzyńskie, ale z drobiazgowością, dla której trudno o inne określenie niż szmatławość.Było to tak, jak gdyby najeźdzcy duńscy wrócili w charakterze detektywów.Brak konsekwencji w osobistym stosunku króla do katolicyzmu skomplikował sytuację za sprawą nowych brutalności w stosunku do protestantów.Jednakże reakcja miała w tym wypadku charakter czysto teologiczny.Cromwell utracił kapryśną łaskę króla i został stracony, ale terror szalał nadal tym straszniej, że sprowadził się do jedynego motywu — gniewu króla [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •