[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pokoju zapanowała napięta atmosfera.Odchrząknęła i spróbowałainnej taktyki. A czym się pan wcześniej zajmował? Pracowałem w urzędzie.145  W jakim urzędzie? Skarbowym  odparł krótko i posłał jej przy tym lekki, nieśmiałyuśmiech.Popatrzyła mu prosto w oczy. Co pana skłoniło, żeby zrezygnować?To pytanie zbiło go z tropu. Eee.Hmm.Bo mi się tam znudziło  padła mało przekonującaodpowiedz. A dlaczego wybrał pan właśnie to miejsce?  dociekała. Bo bardzo lubię dzieci  wyjąkał. Ale swoich własnych pan nie ma? Jestem kawalerem  wyjaśnił.Joanna uśmiechnęła się. Pewnie ma pan dziewczynę? Chwilowo akurat nie. Rozumiem. Joanna przerwała, by zmienić kolejność pytań.Panie Riversdale, a kiedy rozpoczął pan tu pracę, to jakie wrażenie zrobiłna panu Dean?Zamyślił się przez chwilę. Pewny siebie, lubił zmyślać różne historie. Jakie historie?  przerwała mu Joanna. Zwyczajne.O tym, że ma bogatą rodzinę i że któregoś dnia poniego przyjadą.To było naprawdę bardzo przykre.Spojrzała na niego pytająco. Te dzieci nie mają nikogo  wyjaśnił. Dlatego często zmyślają. A więc Dean nie miał rodziny? Nie  odrzekł. Matka zostawiła go, gdy był jeszcze niemowlę-ciem.Odwiedziła go tylko raz, kiedy miał dwa lata, a potem zniknęła.Może pani zajrzeć do jego teczki. Może pózniej.Panie Riversdale. przerwała. Wiadomo, żektoś znęcał się nad Deanem.Sekcja zwłok wykazała na jego ciele śladyprzemocy i napastowania seksualnego, a pan twierdzi, że nic o tym niewie, tak? Niczego nie zauważyłem  odparł sucho.Obrzucił Maree gniew-nym spojrzeniem:  To ciebie powinni o to pytać.Znałaś go dłużej niżja.146  Uspokój się, Mark  odrzekła spokojnie. Mnie już pytali.Ja teżnie potrafię im pomóc.To ty mieszkałeś z nim pod jednym dachem.Riversdale zrobił zawstydzoną minę. No tak, rzeczywiście  przyznał.Nagle Joannę ogarnęła złość.Zgromiła wzrokiem Riversdale'a, a na-stępnie kuratorkę. Wy oboje odpowiadaliście za tego chłopca  oświadczyła. Byłpod waszą opieką.Proszę mi natychmiast powiedzieć, co tu się działo? Mike spostrzegł, że jej oczy nabrały ciemnoszarej, stalowej barwy.Nakomendzie wszyscy się tego obawiali, bo wiedzieli już, że oznaczałojedno: czarnula jest wściekła. Ostrzegam  ciągnęła  że czeka wasciężkie, wnikliwe przesłuchanie.Im szybciej powiecie całą prawdę, tymlepiej dla was.No więc kto molestował Deana?Spojrzeli po sobie.Po chwili znów odezwała się Joanna. Dobrze, spróbujmy inaczej. Popatrzyła na Marka. Pan mu torobił?Riversdale zaczął zawzięcie się zaklinać, że to nie on.Jęczał, żesprawował tylko opiekę nad chłopcem i pełnił obowiązki rodzica, alepod żadnym pozorem go nie tknął.Joanna obserwowała go bacznie przez cały czas, zastanawiając się wduchu, czy mówi prawdę. W takim razie spytam jeszcze inaczej: czy mieliście jakiekolwiekpodejrzenia, że ktoś molestował Deana?Oboje przytaknęli ruchem głowy. No więc  ciągnęła Joanna  kto to był?Wtedy odezwała się Maree. Myśleliśmy, że może pan Leech. odparła. Ale nie mieliśmyodwagi nic zrobić.Ten człowiek miał władzę, wszyscy się z nim liczyli,a poza tym Dean bardzo go lubił. A czy Dean znał Keitha Latosa?  spytała.Znów popatrzyli po sobie. To właściciel sklepu sportowego przy głównej ulicy  wyjaśniłaJoanna, ale oboje pokręcili głowami. Nic o tym nie wiemy. A dokąd uciekał Dean?147  Nie mieliśmy pojęcia  odparł Riversdale. Nie mogliśmy tegozrozumieć.Kilka razy zauważyliśmy, że po powrocie był trochę chory, imieliśmy się tym zająć, ale potem mu przeszło i czuł się dużo lepiej.Aprzez ostatnie dwa miesiące ani razu nie uciekł. Popatrzył na Joannę.Nie wierzyłem, że znów to zrobi. A jednak to zrobił  podsumowała Joanna bezlitosnym tonem. Ale nie musicie się już o niego martwić.Ten problem macie zgłowy.Pomyślcie teraz o tych dwojgu nastolatkach, z którymi wcześniejrozmawialiśmy.I zacznijmy od początku: dokąd uciekał Dean?Oboje milczeli.Wreszcie odezwała się Maree. Pani inspektor, my naprawdę nie mamy pojęcia.Joanna spojrzała na Marka. No dobrze, panie Riversdale, a jak pan sądzi, dokąd uciekał? Nie wiem. Głos mu drżał, ręce się trzęsły.Joanna dobrze wiedziała, że gdyby przycisnęła go trochę mocniej,wszystko by wyśpiewał, ale robiło się pózno i nie pozwalały jej na tozasady.Wstała i przez chwilę wpatrywała się w niego. Będziemy jeszcze pana przesłuchiwać  orzekła. Na komendzie. Kiedy?  spytał piskliwym głosem w panicznym strachu. Nie wiadomo. Czy grozi mi proces?  dociekał nieśmiało. Na razie trudno powiedzieć  odrzekła. Ale na pana miejscujeszcze przed procesem przygotowałabym się na ciężkie przesłuchanie.Po wyjściu z budynku Joanna odwróciła głowę i zajrzała jeszczeprzez okno do pokoju.Mark Riversdale siedział na sofie z twarzą ukrytąw dłoniach, a Maree stała nad nim i krzyczała.Joanna podniosła wzrokna okna sypialni i spostrzegła wpatrzonych w nią Kirsty i Jasona.Zauważeni, natychmiast się schowali. Prawdę mówiąc  zwróciła się do Mike'a, gdy skręcili w głównądrogę  myślałam, że czasy, kiedy wychowankowie domów dzieckapracowali na swoje utrzymanie, już dawno się skończyły.O rany! wybuchła. Przecież ta historia jest bardziej przerażająca niż przygodyOlivera Twista! Masz rację, ale to chyba jeszcze nie wszystko  zauważył Mike. Czy tylko Riversdale tu zawinił? A jak myślisz?148 Mike zamyślił się na chwilę. Sam nie wiem  odparł wreszcie.Gdy weszła do domu, zastała ją cisza.Po pracowitym dniu, wypełnio-nym intensywnym dochodzeniem, Joanna poczuła, jak otacza ją terazsamotność.Siedziała długo po ciemku, rozmyślając nad śledztwem.Pró-bowała wyobrazić sobie, jaki był Dean za życia, analizowała jego za-chowanie i kontakty z innymi ludzmi.Im głębiej się zastanawiała, tymsilniejsze było jej przeświadczenie, że Jason i Kirsty znają odpowiedzina kłębiące się w jej głowie pytania.Przygryzła wargę i postanowiłaponownie udać się do sierocińca następnego ranka.Ta krępująca prawda powoli wyjdzie na jaw.Odkryte zostanąmroczne, plugawe tajemnice.Zaczną się rodzić nowe pytania i zrobi sięszum.Dopiero teraz Joanna uświadomiła sobie, jak dalece sięga ta spra-wa.Zamknęła oczy i przysnęła.Zbudził ją telefon.Podniosła słuchawkę. Halo?  odezwała się, ziewając. Joanna?Na dzwięk głosu Caro Joanna nie bardzo wiedziała, czy ma się cie-szyć, czy smucić.Trochę się zaniepokoiła. Mówiłam, że odszukam matkę Deana  oznajmiła Caro. Kup ju-tro gazetę.Jeśli to nie zadziała, przysięgam, że na twoich oczach zjem pokolei wszystkie kartki tego wydania.Joanna zaśmiała się, rozbawiona figlarnym tonem głosu koleżanki. Dzięki  odparła. Przyjaciele muszą sobie nawzajem pomagać  oświadczyła Carodalej wesoło. Ten twój nagłówek o sygnecie okazał się bardzo skuteczny. Naprawdę? Robin Leech rzucił się na mnie jak wściekły lew. Słowo prasy ma wielką moc  odrzekła beztrosko Caro, po czymspytała:  No, to kiedy wraca Matthew? Nie wiem.Chyba za kilka dni. Hmmm. mruknęła. I co wtedy? Nie wiem  ucięła krótko Joanna. W każdym razie odezwę się do ciebie  rzuciła Caro i odłożyłasłuchawkę.149 12.Joanna zerwała się wcześnie rano, by przy śniadaniu zdążyć jeszczeprzejrzeć wtorkową gazetę.Oparła ją o karton z sokiem pomarańczo-wym.Pierwsza strona biła po oczach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •