[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale Harry nie chciał tego słuchać.- Owszem, jesteś - rzekł.- I musisz wierzyć, \e jesteś.Masz serce na właściwymmiejscu, Dex - dodał i po tych słowach dostał prawdziwie epickiego napadu kaszlu, który trwał chyba kilka minut.Potem Harry oparł się o poduszkę.Na chwilę zamknął oczy, a kiedyje znów otworzył, były to stalowoniebieskie oczy Harry'ego, jaśniejsze ni\ kiedykolwiek, natle bladozielonej umierającej twarzy.- Cierpliwości - powiedział mocnym głosem mimo słabości i strasznego bólu, którymusiał odczuwać.- Przed tobą nadal długa droga, a mnie zostało ju\ niewiele czasu, Dex.- Tak, wiem - odparłem.Zamknął oczy.- O to właśnie mi chodziło - stwierdził.- Ludzie oczekują, \eby w takich razachmówić: nie, nie martw się, masz mnóstwo czasu.- Ale ty nie masz - powiedziałem, nie będąc pewny, do czego zmierza.- Ano, nie mam - potaknął.- Ale ludzie udają, \ebym lepiej się poczuł.- A poczułbyś się lepiej?- Nie - odparł i znów otworzył oczy.- Ludzkie zachowania niewiele mają wspólnego zlogiką.Musisz być cierpliwy, patrzeć i się uczyć.Inaczej wszystko spieprzysz.Złapią cię i.Połowa mojego dziedzictwa.Znów zamknął oczy, w jego głosie słyszałem cierpienie.- Twojasiostra będzie dobrym gliną.Ty - uśmiechnął się powoli, trochę smutno - ty zostaniesz kimśinnym.Prawdziwą sprawiedliwością.Ale tylko wtedy, jeśli nauczysz się cierpliwości.Wcześniej nie masz szans, musisz poczekać, Dexterze.Wszystko to było przytłaczające dla osiemnastoletniego kandydata na potwora.Chciałem tylko Tej Rzeczy, naprawdę prostej, chciałem tylko potańczyć sobie w świetleksię\yca, z jasnym, swobodnie hasającym ostrzem - to\ to takie łatwe, tak naturalne i słodkie- przerzynać się przez wszelkie nonsensy i zmierzać wprost do sedna.Ale nie mogłem.Harryto skomplikował.- Nie wiem, co zrobię, kiedy umrzesz - powiedziałem.- Dasz sobie świetnie radę - odparł.- Tyle muszę nauczyć się na pamięć.Harry wyciągnął rękę i nacisnął guzik zwisający na sznurze obok łó\ka.- Nauczysz się - powiedział.Puścił sznur i wyglądało to tak, jakby zu\ył na ten ruchwszystkie siły.Wparowała pielęgniarka ze strzykawką, a Harry otworzył jedno oko.- Niezawsze mo\emy robić to, co uwa\amy za właściwe.Jeśli zatem nie jesteś w stanie nic na toporadzić, musisz czekać - dodał i wystawił ramię, \eby pielęgniarka mogła zrobić zastrzyk.-Bez względu na to, jaką.presję.byś odczuwał.Patrzyłem, jak le\y bez drgnienia, wiedząc, \e ulga, którą przyniesie mu ten zastrzyk,jest tylko tymczasowa, \e nadchodzi koniec i Harry nie będzie mógł go powstrzymać -świadom tak\e tego, \e się nie boi i \e zrobi to tak, jak trzeba, jak robił wszystko w \yciu.A ja wiedziałem jeszcze to: Harry mnie rozumiał.Nikt inny nie rozumiał i nie zrozumie nigdy,na całym świecie.Tylko Harry.Jeśli kiedykolwiek myślałem o tym, \eby stać się człowiekiem, to po to \eby być doniego podobnym. 11Zachowywałem zatem cierpliwość.Nie było to proste, ale za to w stylu Harry'ego.Niech jasna, stalowa sprę\yna w środku pozostanie zwinięta i cicha i niech czeka, niechobserwuje, trzymając to słodkie rozprę\enie zamknięte na cztery spusty w chłodnym pudle, a\przyjdzie czas, według przykazań Harry'ego, \eby smyrgnąć i pokoziołkować w noc.Wcześniej czy pózniej poka\e się jakaś maleńka szczelina i będziemy mogli zrobić przez niąwoltę.Wcześniej czy pózniej znajdę sposób, \eby Doakes przymknął oczy.Czekałem.Niektórym z nas, oczywiście, przychodzi to trudniej ni\ innym i kilka dni pózniej, wsobotni poranek zadzwonił mój telefon.- Cholera - powiedziała Deborah bez wstępu.Niemal z ulgą usłyszałem, \e znów stałasię skwaśniałą sobą.- Doskonale, dziękuję, a ty? - zapytałem.- Kyle doprowadza mnie do obłędu - rzekła.- Oświadczył, \e nie mo\emy nic zrobić imusimy czekać, ale nie chce powiedzieć, na co.Znika na dziesięć, dwanaście godzin i niemówi, gdzie był.A potem po prostu dalej czekamy.Jestem tak cholernie zmęczona tymczekaniem, \e a\ bolą mnie zęby.- Cierpliwość to cnota - powiedziałem.- Cnotliwość te\ mnie zmęczyła - dodała.- I śmiertelnie niedobrze mi się robi, gdywidzę ten protekcjonalny uśmiech Kyle'a, kiedy go pytam, kiedy zaczniemy szukać tegofaceta.- Có\, Debs, nie wiem, co mógłbym dla ciebie zrobić poza zaoferowaniem ciwspółczucia - stwierdziłem.- Przykro mi.- Myślę, \e mógłbyś się postarać znacznie bardziej i to jak cholera, braciszku - rzekła.Westchnąłem cię\ko, przede wszystkim ze względu na nią.Westchnienia tak ładniebrzmią przez telefon.- Na tym polega kłopot, kiedy ma się opinię rewolwerowca, Debs - odparłem.-Wszyscy myślą, \e potrafię rzucić okiem na trzydzieści kroków i to ile razy zechcę.- Ja nadal tak sądzę - powiedziała.- Twoje zaufanie krzepi moje serce, ale zupełnie nie znam się na tego rodzajuprzygodach, Deborah.To mnie zupełnie nie grzeje.- Muszę znalezć tego faceta, Dexter.I chcę utrzeć Kyle'owi nosa - zapewniła. - Myślałem, \e ci się podoba.Parsknęła.- Jezu, Dexter, Przecie\ ty zupełnie nie znasz się na kobietach, prawda? Oczywiście,\e mi się podoba.To właśnie dlatego chcę mu utrzeć nosa.- O, świetnie, teraz to ma sens - rzekłem.- Przerwała, a potem od niechcenia rzuciła:- Kyle powiedział parę interesujących rzeczy o Doakesie.- Poczułem, jak mój szponiasty przyjaciel przeciąga się leciutko w środku izdecydowanie mruczy.- Nagle zrobiłaś się bardzo subtelna, Deborah - powiedziałem.- Wystarczyło mniezapytać.- Właśnie zapytałam, a ty nawijasz jakieś głupoty, \e nie mo\esz mi pomóc -stwierdziła, nagle znów stając się dobrą, kochaną Deborah, która wali prosto z mostu.- No tojak? Co masz?- W tej chwili nic - odparłem.- Cholera - zaklęła Deborah.- Ale mo\e uda mi się coś znalezć.- Kiedy?Przyznaję, \e dra\nił mnie stosunek Kyle'a do mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •