[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Tymiludźmi będziemy mytrzej — powiedział, zwracając się do Williama i Amosa.—Następca.to brzmi tak ostatecznie — odezwał się Jamesz udaną troską.— Mam nadzieję, że Książę miałeś na myślisytuację, jaka powstanie po moim wycofaniu się ze służby.Arutha nie mógł powstrzymać śmiechu.— Nikomu, nie wyłączając nas trzech, nie mów, kto nimbędzie.We właściwym czasie opracujemy sposoby, dzięki którymbędzie on się mógł ujawnić i zostanie uznany przez każdegoz naszej trójki.Polecam ci także, by nasi agenci wiedzieli jedeno drugim możliwie jak najmniej.— Nie może być inaczej, Wasza Wysokość — odparł James.— Wymyśliłem już system, który pozwoli mi mieć kilkunastuagentów, tak by żaden niczego nie wiedział o pozostałych.—To dobrze — odparł Arutha.— Tak właśnie sobie pomyślałem.I na koniec: jest jeszcze jedna osoba, któramusi wiedzieć o twojej pozycji: Jerome.James z najwyższym trudem powstrzymał się od jęku.—Jerome?! Wasza Wysokość, dlaczego on?— Mistrz de Lacy wkrótce przejdzie w stan spoczynku, a Jerome, naturalną i logiczną koleją rzeczy, zastąpi gow obowiązkach.Będziesz potrzebował pieniędzy na swoje przedsięwzięcie, a w biurach Mistrza Ceremoniiznajdą się odpowiednio dyskretne fundusze.Uwierz mojej opinii — Jerome potrafi ci tozapewnić skutecznie i bez rozgłosu.— James cofnął się w głąbkrzesła, nie za bardzo uszczęśliwiony usłyszaną wiadomością,ale świadomy tego, że Arutha dogłębnie już wszystko przemyślał.— Teraz przejdźmy do spraw bieżących.Skrybom udałosię przełożyć wszystkie dokumenty i wiemy już, kto się krył zaatakami na księcia Vladica.—Kto? — wypalił James.—Jego stryj, Diuk Radswil.—Ależ, Książę! — żachnął się William.— Podczas pierwszej napaści niewiele brakło, by on sam i jego synzostali zabici!— Być może napastnikom coś poszło nie tak albo mieliściedo czynienia ze sprzecznymi interesami, ponieważ tak się składa,że znaleźliśmy jeszcze.dla braku lepszego słowa nazwijmyto „zamówieniem".więc znaleźliśmy zamówienie na śmierćDiuka Radswila i Kazamira.— Czy na tych „zamówieniach" były jakieś podpisy? — spytałJames.— Nie — odpowiedział Aratha.— To byłoby zbyt proste,prawda? Wszystkie kończą się tymi tajemniczymi frazami.Możepewnego dnia je odczytamy i dowiemy się, kto był autorem tych„zamówień".Na razie jednak nie mamy żadnych dowodów przeciwko ludziom, którzy są za nie odpowiedzialni.—I co zamierzasz zrobić? — spytał Amos.— Oddam Diuka, jego syna i córkę pod straż, nazwę to„ochroną drogich gości" i odeślę wszystkich do Olasko z długim listem, zapieczętowanym moją osobistąpieczęcią i skierowanym do brata Diuka.Interesuje mnie jedynie zapobieżeniewybuchowi wojny pomiędzy Królestwem i Olasko.Wymierzenie sprawiedliwości mieszkańcom Olaskozostawię tamtejszym władzom; niech arcyksiążę sam rozstrzygnie, kto jestmu bliższy; brat czy syn.Poza tym niech sam spróbuje odkryć,kto wydał wyrok śmierci na jego brata i bratanka.— Aruthawestchnął.— Odczuję ulgę, gdy cała czwórka opuści ziemieKrólestwa.— A co z Nocnymi Jastrzębiami? — spytał James.— Wykoń czyliśmy ich czy nie?Arutha cofnął się w głąb fotela, a na jego twarzy na chwilę pojawiła się świadomość daremności niektórychusiłowań.— Zadaliśmy im poważny cios, ale wciąż mają gdzieś tuswoich agentów.Myślę, że ponad tamtymi kapłanami jest ktoś,kto wydawał im rozkazy.— Pan i Mistrz — zgodził się James.Giermek opisał Księ ciu każdy szczegół swojej utarczki z kapłanami,zanim demonwyrwał im się spod kontroli.—Ale być może minie kilka lat, zanim zdołają się podnieśćpo naszym uderzeniu — zauważył Amos.— Na to liczymy.Tak czy owak, chcę, by nasza służba wywia dowcza zajęła się poszukiwaniem wszelkichśladów działalności Nocnych Jastrzębi, na równi z tropieniem agentów Kesh albowszelkich innych.—Zacznę jeszcze dzisiaj — obiecał James.—Jak sądzisz, ile to zajmie czasu? — spytał Amos z kpinąw głosie.— Tydzień, dwa?—Całe lata, Amosie, całe lata — odparł James.— Myślęteż, że powinienem zacząć marzyć w nieco szerszych kategoriach.— dodał, spojrzawszy na Aruthę.— NieJames, DiukKrondoru, ale James, Diuk Rillanonu!Arutha parsknął śmiechem.— A owszem, przecież któregoś dnia będziesz musiał zacząćbudować siatkę i na Wschodzie.Ale to chyba jeszcze nie w tymtygodniu, prawda?— Nie w tym tygodniu, Wasza Miłość.— Uśmiechnął sięszeroko giermek.— Nas wszystkich czeka jeszcze sporo pracy — stwierdziłArutha.— Teraz muszę pójść i rozjuszyć Diuka, a także zepsućskądinąd przyjemny dzień księciu Vladicowi.— Wasza Miłość, jeszcze jedna sprawa, jeżeli można — odezwał się James.—Słucham.—Czy mógłbyś, Książę, namówić Jej Wysokość, by niedługo wydała jeszcze jedno przyjęcie?Arutha podnosił się od stołu, ale usłyszawszy niespodziewaną prośbę, usiadł ponownie.—Mości giermku, przyznam, że mnie zaskoczyłeś.Do tejpory nie kryłeś się z opinią, że wolisz pełzać po krondorskichkanałach ściekowych, niż brać udział w wieczornych przyjęciach Anity.W tejże chwili William odchrząknął nieco zmieszany.—Wasza Miłość, właściwie to moja prośba.James mi obiecał, że poprosi w moim imieniu.—Nie rozumiem — odparł Arutha, patrząc to na jednego, tona drugiego młodego człowieka.— William bardzo by chciał — odezwał się James — żebyWasza Książęca Wysokość nagrodził Kapitana Treggara za bohaterskie czyny, ogłosił to publicznie, a potemprzedstawił go kilkumłodym damom z dobrych rodzin.Arutha spojrzał Williamowi prosto w oczy.— Dlaczego ci na tym zależy?William znów się zaczerwienił.— Jest naprawdę dobrym oficerem, popisał się wielkąodwagą.i uratował mi życie.— Owszem, to akurat nie wymaga potwierdzeń — kiwnąłgłową Arutha.— I może jeszcze.dałbyś mu, Książę, jakiś majątek — dodałWilliam.— Niekoniecznie duży, ot, żeby dochody z niego wystarczyły na godne życie.—Ha! —zachichotał Arutha.—Może jeszcze do tego jakiśtytuł?— Mógłbyś go mianować giermkiem dworu.— Jameskiwnął głową.—Co wy dwaj knujecie? — spytał podejrzliwie Książę.—Nie widzisz? —Amos ryknął śmiechem.— Te dwa przebiegłe łobuzy chcą ci ożenić Kapitana!— Ożenić?William westchnął.—Sir, chodzi o innych młodszych oficerów.Kazali mi obiecać, że wymyślę jakiś sposób, by się pozbyćTreggara z kwaterdla nieżonatych członków kadry.Amos ryknął jeszcze głośniej, a po chwili dołączyli doń James i Arutha, zostawiając Williama w oczekiwaniuna książęcą odpowiedźEpilog SPOTKANIAWysoko w górze krążyły mewy.Gdy James i jego trzej towarzysze spiesznie szli ku okrętowi, w porcie panował codzienny ruch.Statkipodnosiły kotwicei odpływały, korzystając z wieczornej bryzy.Na kilku z nich, które wydostały się za falochron, podnoszono żagle,inne płynęły na holu ciągnięte przez szalupy, pod kierunkiem Kapitana portu i jego pilotów.James, Graves, Kat i Limm zatrzymali się przy burcie Królewskiego Lamparta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •