[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak mógł zasnąć, kiedy niemal każdym nerwem swegociała czuł, że jego świeżo upieczona żona śpi tui za ścianą?Belle.Pomyśl o Belle, powtarzał sobie z uporem.Ożenisz się znią.To będzie małżeństwo, jakiego pragniesz.A jak wyglądałoby jego małżeństwo z Rose? Czy kiedyś.stałoby się prawdziwe?Byłoby podobne do małżeństwa jego rodziców, ponieważjeśli otworzyłby się przed Rose, jeśli wpuściłby ją do swegoserca, nie miałby już drogi odwrotu.Zaręczył się z Lissą i skończyło się tragedią.Jeśli znówmiałoby się coś takiego stać, chyba by oszalał, postradałzmysły, skazał się na cierpienie.A może już był szalony?ROZDZIAA DZIESITYZabranie ze sobą rodzeństwa Rose nie rozwiązałoproblemu.Do tego wniosku doszedł Alastair już kilka dnipózniej, gdy okazało się, że dzieciaki, jak mawiała o nichRose, świetnie się bawią i cieszą z niespodziewanych wakacji,ale w żadnym razie nie zamierzają zakłócać intymnościmłodej parze.Przeciwnie, robili wszystko, by zapewnić im jaknajwięcej romantycznego odosobnienia.- Chcemy spędzać z wami czas - powtarzali zgodniePenny - Rose i Alastair, ale było to jak rzucanie grochem ościanę.- Na dziś rano wynajęliśmy katamarany - oświadczyłaHeather.- Instruktor może wziąć tylko trzy osoby, wiecmusicie znalezć sobie coś innego do roboty.Zastanawiam sięco? - Rzuciła im wymowny uśmiech i zniknęła.Pozostali sami.Znów.- Pójdę na spacer - powiedziała Penny - Rose, a Alastairspojrzał na nią ze smutkiem.Przez trzy dni w ogóle nieodpoczęła i nie nabrała sił.- Czy mogę ci towarzyszyć?Wydawało się, że poważnie się nad tym zastanawia.Jakbyrzeczywiście nie miała na to chęci.- Jeśli chcesz - powiedziała w końcu.Oczywiście, że chciał.Któż by nie chciał? W prostymsarongu, z rozpuszczonymi włosami i opaloną twarzą,wyglądała tak pięknie, że zapierało dech.Który mężczyznamógłby oprzeć się takiej kobiecie?Zwłaszcza, jeśli ta kobieta była jego żoną.Tylko formalnie!Musiał stale sobie o tym przypominać.Traktowano ich jakzakochanych i coraz trudniej było im zachowywać dystans.Najgorsze okazało się zakwaterowanie.Na wyspie byłytrzy chatki dla gości, wspaniałe, pokryte trzciną bungalowy.Liz i Heather zajęły jedną.Mike drugą, dla państwa młodychpozostawiając trzecią.Bungalow stał nad samym morzem; wystarczyło rozsunąćściany, by wpuścić do środka morskie powietrze i światłoksiężyca.Ale w sypialni stało tylko jedno olbrzymie łoże.Musieli ułożyć pośrodku poduszki w charakterzeprzegrody.W pewnym sensie poduszki spełniły swoje zadanie.Alepodkrążone oczy Rose świadczyły, że tak samo jak Alastairodczuwała napięcie i zle sypiała.Była tak blisko, a jednocześnie tak daleko.A przecież byłajego żoną!Tylko opłaconą towarzyszką na rok, przypomniał sobie zgoryczą, kiedy spacerowali wolno po piasku.Nie mógłniczego od niej wymagać, w przeciwnym razie, cóż by począł,gdy wszystko się skończy?Ale czy musiało się skończyć?Niestety musiało, wmawiał sobie zapamiętale.Nawet jeślibyłby tak głupi, żeby stracić głowę, nie mógł przecieżzapominać o Belle.- Pensa za twoje myśli - odezwała się Penny - Rose, a onuniósł głowę zaskoczony.Brodzili po wodzie.Alastair miał nasobie spodenki kąpielowe.W każdej chwili mógł wskoczyć dowody i pływać.Jeśli sytuacja by go do tego zmusiła.- Przepraszam.- Zdobył się na uśmiech.- Przepraszam.Myślałem o Belle.Uśmiech Penny - Rose zniknął.Belle.Oczywiście stałapomiędzy nimi przez cały czas.- Musi ci jej brakować - przyznała Penny - Rose.- Totrudne dla was dwojga.- Ja.- Do cholery, skoncentruj się! Wyrażaj się zsensem! - Belle zaaprobowała ten pomysł.- To świetnie się składa.Ale Belle nazwala pogardliwie Rose stworzeniem".Alastair zerknął na nią z ukosa.Aagodna bryza rozwiewałajej włosy, słońce ogrzewało twarz, a ona z lubością wdychałazapach morza.- Czy tu nie jest cudownie? - szepnęła, a on był zmuszonyznów się uśmiechnąć.- Jak w bajce.- Rzecz jasna.- Ale nie miał na myśli tego samego coona.Może powinien jednak wskoczyć do wody?Penny - Rose przystanęła.Daleko w zatoce zauważyła trzykatamarany.Obserwowała je przez chwilę, a potemwestchnęła.- Chciałabym ci podziękować - powiedziała z powagą.-Za to, co dla nas robisz.- Robię to dla siebie.Zanim mógł ją powstrzymać, złapała go za rękę.- Myślę, że robisz to dla swoich rodaków, i dla Belle.i dlaswojej matki.i dla mnie.Ale chyba nie dla siebie samego.Zaczynam podejrzewać, że wcale nie chcesz być księciem.- To nie jest złe zajęcie - próbował żartować, ale dotyk jejręki go obezwładniał.- Nie lubisz być na widoku publicznym - ciągnęła.- Abędzie przecież jeszcze grzcj.Rozwód spowoduje mnóstwozamieszania.-- Dam sobie radę.- Wzruszył ramionami.Rok wydawałsię bardzo odległą perspektywą.- Chciałabym ci wszystko ułatwić.W takim razie, odejdz! - pomyślał.Był rozdartywewnętrznie.Mieć ją tak blisko siebie.- Chodzmy popływać - zaproponował.- %7łałuję, że nie umiem - odparła ze smutkiem.Zapomniał.Znów.Nie umiała pływać.Odkrył to pierwszego dnia.W jejciężkim dzieciństwie nie było na to czasu.Ale nie zdobył sięna odwagę i nie powiedział, że ją nauczy.Jak mógł ją uczyćpływać, skoro bał się jej dotknąć? A czy mógłby jej dotykaćbez.- W porządku.- Wyzwolił rękę.- Ty się trochępochlapiesz, a ja pokonam swój zwykły dystans.Po chwili ze złością ciął wodę ramionami.Spożytkujepozytywnie nadwyżkę energii fizycznej.Przez te parę dniprzepłynął już chyba z pięćdziesiąt kilometrów! Za każdymrazem, kiedy tracił nad sobą panowanie, rzucał się do wody ipływał, podczas gdy Rose bawiła się na płyciznie.Czy rzeczywiście się bawiła?Oczywiście, że tak! Nigdy nie była na plaży.To była dlaniej nowość.Brodzenie po wodzie na razie musiałowystarczyć.Zaczynał być niemiły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]