[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzał za siebie.Głos należał do dobrze zbudowanego mężczyzny w kominiarce.Mężczyzna w dłoniach trzymał pistolet. Nie rozumiem, o co chodzi  odpowiedział Dawid, próbując zyskać na czasie i rozeznaćsię w sytuacji.Mężczyzna zamachnął się i kolba pistoletu spadła na Dawida.Prosto w guza.Krzyknął takgłośno, że aż zabrakło mu tchu.Padł jak długi.Zaczął się turlać, gryząc ziemię, i poczuł, jakwzdłuż nogawki spływa mu strużka moczu. Co się stało? Nic.Tylko lekko go jebnąłem. Chryste panie.Może ma jakiś atak. Podnieście go.Chwycili go, chociaż się szarpał.Usta miał pełne śliny, ziemi i krwi.Pociągnęli go nadgrób.Któryś z nich (Dawid nie wiedział nawet, ilu ich jest), przyłożył mu lufę pistoletu dopotylicy. Teraz słuchaj, jeśli będziesz drążył, skąd Mateusz&Nie usłyszał kilku ostatnich słów albo nie potrafił ich zrozumieć.Nagle zakręciło mu sięw głowie, a całe ciało gwałtownie się rozluzniło.Zupełnie nad tym nie panował. Aapcie go!Znowu ktoś go chwycił za ramiona.Przytrzymał.  Jezu& Sam by się tam wpierdolił.Coś ty mu zrobił?! Nic, no! Może był już chory. Czekajcie!Mężczyzni zamilkli.Dawid usłyszał trzaśnięcie zamykanych drzwi samochodowych.Ktośszedł w ich kierunku.Dawid ledwo uniósł wzrok.Biorąc pod uwagę to, jak się czuł, było toniemałe osiągnięcie.Pomyślał, że musi sobie pózniej pogratulować.Mężczyzna z samochodu nie nosił kominiarki.Nachylił się nad Dawidem.Ten dopierowtedy go rozpoznał. To ty  powiedział Gołąb.Dawid przytaknął, bo to przecież była prawda.On to był on. To ten koleś kazał ci się rozpytywać o Mateusza?  zapytał Gołąb Krystiana. Tak, proszę pana.To był on.Zastraszył mnie. Zamknij się.Gołąb delikatnie poklepał Dawida po policzkach, a potem uniósł mu lekko brodę. Synek.Jak się czujesz, synek? Dobrze? Ile widzisz palców?  zapytał, wyciągając przedsiebie dłoń. Trzy. Dobrze widzisz.Po co się interesowałeś Mateuszem? Taka praca  odpowiedział Dawid z trudem. A skąd wiedziałeś, że handlował? Z Facebooka.Gołąb spojrzał pytająco na swoich ludzi, ale oni tylko rozłożyli ręce. Ktoś jeszcze o tym wie? Nikomu nie mówiłem. I niech tak zostanie, jasne? Nikomu nie mówisz, przestajesz się tym interesować.Nieobchodzi cię, czy Mateusz sprzedawał, co sprzedawał ani od kogo kupował.Zrozumiałeś? Tak. Na pewno dobrze się czujesz? Na pewno.Gołąb puścił go i otrzepał ręce. Jedziemy  oznajmił i wrócił do samochodu.Jego ludzie po krótkiej chwili wahania poszli w jego ślady.Jeden z nich ściągnął kajdankiz rąk Dawida, żeby zaraz zniknąć we wnętrzu auta.Uruchomili silniki i kolumna samochodówruszyła leśną ścieżką.Krystian wstał z klęczek. Ej, a my?!  zawołał, kiedy mijał go ostatni wóz.Nikt mu nie odpowiedział. A my?!  krzyknął jeszcze raz.Kolumna lekko przyspieszyła.Krystian zaczął za nimi biec, równocześnie wrzeszcząc i machając ramionami.Dawid przez kilka sekund obserwował go spod na wpół przymkniętychpowiek, a potem zaczął rzygać do świeżo wykopanego grobu. 37Kierowca autobusu spojrzał na nich z ukosa.Powoli podniósł dłoń do nosa i zaczął skubaćw namyśle lewy płatek ucha.Krystian stał na pierwszym stopniu.W zakrwawionej koszuli,granatowych bokserkach i szarych, brudnych skarpetach.Sponiewierany, jakby pił przezostatni tydzień.Za nim Dawid  blady jak ściana z fioletowym pulsującym guzem na pół czoła,zarzygany, uwalony ziemią, z jednym klapkiem Kubota, którego trzymał w dłoni.Resztkileśnego runa wystawały mu z włosów. Pewnie nie macie pieniędzy? Nie  potwierdzili równocześnie.Kierowca wyciągnął z nosa zielonoszarą kozę.Przyjrzał się jej, a potem pstryknięciemposłał pod swoje stopy. Siadajcie z tyłu i udawajcie, że was nie ma.Podziękowali i natychmiast przeszli do ostatniego siedzenia.Dawid oparł się o zimną szybęi przymknął powieki.Kierowca włączył silnik i cały autobus zadrżał.Zapachniało spalinamii Dawidowi znowu się zebrało na wymioty.Powstrzymał się tylko dlatego, że nie chciałsprawdzać granic dobroci kierowcy P KS-u.Za to grzało porządnie, więc mógł rozgrzaćzmarznięte stopy.Już się bał, że skończy się odmrożeniem.Autobus ruszył.Trasa wiodła przez kilkanaście mniejszych i większych śląskich wiosek aż do Gliwic.Kolejni pasażerowie obrzucali Krystiana i Dawida ciekawskimi spojrzeniami, wymienialimiędzy sobą kąśliwe uwagi, ale ostatecznie skończyło się na udawaniu, że ich nie ma. Szpila mnie zabije  powiedział Krystian, kiedy zbliżali się do Pilchowic.Autobuspodskakiwał na nierównej wąskiej drodze, a wraz z nim podskakiwały światła miasta. Zosia  poprawił go Dawid.Krystian spojrzał na niego tak, jakby chciał go zabić.I pewnie gdyby nie był taki słaby i takiprzestraszony, spróbowałby. To przez ciebie.Ty mnie w to wpakowałeś  powiedział tylko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •