[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie słyszał nigdy, żeby krzyczała.Jeśli się złościła, to złość tę ukrywałatak głęboko, że nigdy się z nią nie zdradziła.Nie słyszał jej śmiechu.Rzadko widywał jej uśmiech, ale nigdy niebył skierowany do niego.A jednak czasem myślał, że jedyną rzeczą, za którą naprawdę tęsknił w życiu, było coś tak prostego jak dotyk jejręki na jego włosach.Wiedziała o jego obecności, wiedziała, że przyszedł do salonu, bo chciał być z nią.Nie dała jednak znaku.Pomyślał, że mógłby tu stać, aż zamieniłby się w słup soli, a ona tylko by go obeszła w drodze do drzwi.Podszedł do niej bezszelestnie, ponieważ odgłos kroków tłumił gruby turecki dywan.Uświadomił sobie nagle, żemusi cuchnąć błotem i końskim potem.- Proszę mi pozwolić sobie pomóc, pani Hunter - powiedział.Zawsze zwracał się do niej tak oficjalnie, odpierwszego dnia pobytu na ranczu, a ona nie poprosiła, żeby nazywał ją jakoś inaczej.- Dziękuję, Quinten.- Głos miała jedwabisty i zimny jak zmrożony śnieg.Kiedy brał z jej rąk wyczyszczoną już żarówkę, rękawy sukni cicho zaszeleściły i owionął go zapach wodylawendowej.Wszedł na drabinę i zaczął wkręcać żarówkę do żyrandola.Ona stała na dole i patrzyła w górę wewłaściwy sobie sposób, jakby w ogóle go nie widząc.Stary zegar cicho wydzwaniał godzinę.Serwetka z frędzelkami na gzymsie kominka poruszyła się.Obrócił głowęi popatrzył na odbijające się w pozłacanym lustrze ich sylwetki.Uderzyło go, że mają tak samo kruczoczarne włosy i delikatną budowę ciała.Dwa lata przeżyte w mieściewybieliły mu trochę skórę; ubraniem nie różnił się od innych mężczyzn na ranczu. Gdyby w tej chwili do salonu wszedł ktoś obcy - pomyślał Quinten - to łatwo mógłby ich wziąć za matkę isyna.- Wydaje mi się - powiedział ojciec - że minimalną część czasu spędzałeś tam na nauce, a - większość na57 zabawach z dziewczętami, zachowując się jak pożądliwy samiec w zamtuzie.Jeśli otwierasz usta, żeby skłamać, tomożesz je już zamknąć.Quinten nie otwierał ust w żadnym celu - najwyżej po to, by włożyć do nich ostatnią partię chipsów.Chrupiącepłatki smażonych kartofli były jedną z rzeczy, które lubił najbardziej, choć nikomu o tym nie mówił.Gdyby takuczynił, wiedział, że na pewno nigdy więcej nie zobaczyłby ich na stole Ailsy Hunter.Omiótł wzrokiem długi blatprzykryty świeżym koronkowym obrusem.%7łona ojca podniosła do bladych ust kryształową szklaneczkęnapełnioną whisky, a jej fiołkowe oczy wpatrywały się w czerwoną tapetę nad głową męża.Obaj jednak wiedzieli,że słucha.Wrócił wzrokiem do ojca i posłał mu szczery uśmiech.- Dlaczego mężczyzna miałby kłamać, kiedy może się pochwalić, tato? Skoro tylko panie z wielkiego miasta zeswoimi snobistycznymi fochami odkryją, że jestem częściowo dziki, to zaraz wpadają w podniecenie i pragnąodkryć tę s z c z e g ó l n i e dziką cześć mego ciała, która staje pod przepaską na biodrach.Ojciec się zaśmiał, wypinając pierś, jakby  zabawy z dziewczętami syna demonstrowały jego własną seksualnądziarskość.Co nie znaczy, że ten niemłody już człowiek potrzebował światła latarni morskiej, żeby pod tymwzględem zwrócić na siebie uwagę.Do diaska, nie musiał nawet zapalać zapałki.Baron składał dżentelmeńskiewizyty dziewczętom z  Czerwonego Domu w każdą sobotę wieczorem - słota nie słota.Quinten ku swojemu zdumieniu poczuł nagle, że żona ojca go obserwuje.Nie tylko słucha, lecz także obserwuje.Kiedy obrócił głowę i spojrzał na koniec stołu i w jej ciemnofiołkowe oczy, wydało mu się, że widzi w nich jakiśbłysk - rozbawienia czy wzgardy.Z przykrością uświadomił sobie, że jest wdzięczny za jedno i za drugie. A w ogóle - pomyślał - ta rozmowa nadawałaby się bardziej do noclegowni niż do pokoju stołowego, zwłaszczatakiego, w którym przebywa dama.Tylko że obecność tej damy była głównym powodem do prowadzenia takiejwłaśnie rozmowy.Baron siedział u szczytu stołu w perłowoszarych spodniach, czarnym surducie i szarym jedwabnym fontaziuspiętym rubinową szpilką.Na płaskim brzuchu wisiał łańcuszek od zegarka z półtuzinem złotych pieczęci.Po drugiej stronie stołu siedziała Ailsa Hunter w czarnej taftowej sukni i koronkowym szalu przetykanymdżetami, które połyskiwały w świetle dwu kryształowych świeczników.W uszach miała perłowe kolczyki, a naszyi sznur pereł. Równie dobrze mogli być małżeńską parą z chicagowskiej socjety i cieszyć się wspólnym cichym wieczoremspędzanym w jednej z tych eleganckich rezydencji, które zbudowano na brzegu jeziora w tym mieście - pomyślałQuinten.- Gdyby nie czerwonoskóry bękart tego mężczyzny i Wharton z Dzikiego Zachodu, najemnyrewolwerowiec, którzy też byli tu obecni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •